MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Na Bojarach powstało muzeum pod chmurką. Na dwunastu zdjęciach można zobaczyć dawny klimat dzielnicy

Tomasz Mikulicz
Zbigniew Klimaszewski pokazuje zdjęcie domu przy ul. Staszica 8.
Zbigniew Klimaszewski pokazuje zdjęcie domu przy ul. Staszica 8. Tomasz Mikulicz
Bojary w starej fotografii. Pod takim hasłem miasto powiesiło na bojarskich płotach dwanaście zdjęć. Mają przypomnieć jak dzielnica wyglądała przed laty. Na pewno skłaniają do refleksji o czasach, które już nie wrócą.

Nie tak łatwo było znaleźć te zdjęcia. Kiedyś klisze były cenne. Fotografowano więc chrzciny, wesela itd. A domy rzadziej - śmieje się radny PiS i prezes stowarzyszenia Nasze Bojary Zbigniew Klimaszewski.

Pokazuje nam zdjęcia, które zostały właśnie powieszone na płotach w tzw. sercu Bojar. Na razie fotografii jest dwanaście. Muzeum pod chmurką będzie się jednak z czasem powiększało. - Moim marzeniem jest pokazanie 40-50 fotografii - mówi Klimaszewski.

Dodaje, że już dziś zdjęcia cieszą się zainteresowaniem. - Nawet wczoraj widziałem ok. 20-osobową wycieczkę, która je oglądała. Niektórzy nawet przy tych zdjęciach pozowali - opowiada.

Czytaj też: Bojary. Historia dzielnicy zapamiętana w domach

Wycieczkę po Bojarach można zacząć od ul. Staszica. Zatrzymuje się obok domu przy ul. Staszica 15. Jak widać budynek przez lata niewiele się zmienił. Obok niego stała podobna chata z numerem 17. Ten budynek do naszych czasów jednak nie przetrwał. Podobnie jak kolejne - Staszica 11, 13 i 16. Ten ostatni stał na działce należącej dziś do przedszkola.

- To właśnie jest główna idea muzeum - pokazywać dawny bojarski klimat, który już niestety nie wróci - podkreśla Zbigniew Klimaszewski.

Kolejny przystanek to Staszica 9. Ten budynek przetrwał. A gdy tam jesteśmy, na płocie - jak pewnie i przed laty - suszy się chodnik.

Czytaj też: Bojary. Łukjaniukowie mieli trzy domy

Dłużej zatrzymujemy się przy ul. Staszica 8. Na płocie widzimy zdjęcie datowane na kwiecień 1949 roku. Obok domu pozuje mężczyzna. - To mój tata Wacław Sztachelski - mówi Alina Sztachelska, która razem ze stryjecznym bratem Maciejem Sztachelskim zapraszają nas do altanki za domem.

Opowiadają o dzieciństwie spędzonym na Bojarach. - Zimą jeździło się ulicami na... łyżwach. Przez łąki, Dolistówką i na zaplecze ogródka mojej babci, która mieszkała przy ul. Warszawskiej - wspomina pani Alina.

A pan Maciej dodaje, że zaczepiał się drutem za - ciągnięty przez konia - wóz i również jeździł na nartach. - Latem graliśmy na ulicach w piłkę, w palanta - mówi.

Opowiada też o piecu kaflowym, na którym stała dochówka. - To była taka blaszana komora - dziś powiedzielibyśmy piekarnik. Gdy paliło się w piecu, dochówka się rozgrzewała. Można powiedzieć, że o było takie pieczenie na wolnym ogniu. Temperatura była tak wysoka, że wstawiało się tam nawet czajnik - wspomina pan Maciej.

Czytaj też: Bojary. Granica między Koroną a Litwą. Na Skorupskiej[/a]

- U mnie mówiło się na nią duchówka. Od tego, że komora trzymała "duch", czyli ciepło - mówi Zbigniew Klimaszewski.

Przed laty Bojarczycy hodowali przy domach świnie i kury. - Kury przetrwały nawet do dzisiaj - na jednej z posesji przy ul. Glinianej. Tak więc dziś również, jak przed laty, Bojarczyków budzi pianie koguta - śmieje się Klimaszewski.

Bojary tonęły przed laty w zieleni. Rosły tu nie tylko brzozy czy dęby, ale przede wszystkim drzewa owocowe.

- Niemal każdy miał też ogród. Sadzono ziemniaki, marchewkę czy buraki. Dzięki tym warzywniakom udawało się przetrwać w ciężkich czasach. Na Bojarach było też mnóstwo bzów - opowiada Zbigniew Klimaszewski.

Dom przy ul. Staszica 8 wzniesiono w 1905 roku. Od 1920 roku mieszkał tu wraz z żoną artysta malarz Józef Zimmerman.

- Oboje prowadzili w naszym domu za okupacji niemieckiej tajne nauczanie. Tak samo zresztą jak Malwina Mozolewska, Maria Czułajewska, Maria Wrońska i Janina Jabłońska. Można powiedzieć, że działała u nas regularna szkołą. Młodzież stale tu przychodziła, z tym że komplety mogły liczyć co najwyżej kilka osób, żeby nie rzucać się w oczy. Za prowadzenie tajnego nauczania groziła śmierć. Kiedy ktoś mówił, że idą Niemcy, szybko chowaliśmy książki i wyciągaliśmy domino czy chińczyka i graliśmy - opowiada pani Alina.

Czytaj też: [a]https://poranny.pl/powracajace-bojary-poczujmy-sie-wszyscy-bojarczykami/ar/4904593

Tymczasem udajemy się ze Zbigniewem Klimaszewski na ul. Wiktorii, gdzie wiszą kolejne fotografie - m.in. obok domu przy ul. Wiktorii 14. Miasto odtworzyło tu dom, który stał tu przed laty, by stworzyć rodzinny dom dziecka. - To bardzo dobry kierunek. Odtworzony został też dom przy ul. Wiktorii 5, gdzie mieści się obecnie Galeria im. Sleńdzińskich. Tutaj też na płocie wisi archiwalne zdjęcie - pokazuje Zbigniew Klimaszewski.

Podkreśla, że banery z fotografiami zostały ufundowane przez miasto.

- To efekt pracy - działającego przy prezydencie - zespołu ds. Bojar. Miejmy nadzieję, że współpraca z władzami w dalszym ciągu będzie się dobrze układała i oprócz uzupełniania naszego muzeum pod chmurką uda się utworzyć na Bojarach park kulturowy. Ta dzielnica na pewno na to zasługuje - mówi Zbigniew Klimaszewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny