Nie tak łatwo było znaleźć te zdjęcia. Kiedyś klisze były cenne. Fotografowano więc chrzciny, wesela itd. A domy rzadziej - śmieje się radny PiS i prezes stowarzyszenia Nasze Bojary Zbigniew Klimaszewski.
Pokazuje nam zdjęcia, które zostały właśnie powieszone na płotach w tzw. sercu Bojar. Na razie fotografii jest dwanaście. Muzeum pod chmurką będzie się jednak z czasem powiększało. - Moim marzeniem jest pokazanie 40-50 fotografii - mówi Klimaszewski.
Dodaje, że już dziś zdjęcia cieszą się zainteresowaniem. - Nawet wczoraj widziałem ok. 20-osobową wycieczkę, która je oglądała. Niektórzy nawet przy tych zdjęciach pozowali - opowiada.
Czytaj też: Bojary. Historia dzielnicy zapamiętana w domach
Wycieczkę po Bojarach można zacząć od ul. Staszica. Zatrzymuje się obok domu przy ul. Staszica 15. Jak widać budynek przez lata niewiele się zmienił. Obok niego stała podobna chata z numerem 17. Ten budynek do naszych czasów jednak nie przetrwał. Podobnie jak kolejne - Staszica 11, 13 i 16. Ten ostatni stał na działce należącej dziś do przedszkola.
- To właśnie jest główna idea muzeum - pokazywać dawny bojarski klimat, który już niestety nie wróci - podkreśla Zbigniew Klimaszewski.
Kolejny przystanek to Staszica 9. Ten budynek przetrwał. A gdy tam jesteśmy, na płocie - jak pewnie i przed laty - suszy się chodnik.
Czytaj też: Bojary. Łukjaniukowie mieli trzy domy
Dłużej zatrzymujemy się przy ul. Staszica 8. Na płocie widzimy zdjęcie datowane na kwiecień 1949 roku. Obok domu pozuje mężczyzna. - To mój tata Wacław Sztachelski - mówi Alina Sztachelska, która razem ze stryjecznym bratem Maciejem Sztachelskim zapraszają nas do altanki za domem.
Opowiadają o dzieciństwie spędzonym na Bojarach. - Zimą jeździło się ulicami na... łyżwach. Przez łąki, Dolistówką i na zaplecze ogródka mojej babci, która mieszkała przy ul. Warszawskiej - wspomina pani Alina.
A pan Maciej dodaje, że zaczepiał się drutem za - ciągnięty przez konia - wóz i również jeździł na nartach. - Latem graliśmy na ulicach w piłkę, w palanta - mówi.
Opowiada też o piecu kaflowym, na którym stała dochówka. - To była taka blaszana komora - dziś powiedzielibyśmy piekarnik. Gdy paliło się w piecu, dochówka się rozgrzewała. Można powiedzieć, że o było takie pieczenie na wolnym ogniu. Temperatura była tak wysoka, że wstawiało się tam nawet czajnik - wspomina pan Maciej.
Czytaj też: Bojary. Granica między Koroną a Litwą. Na Skorupskiej[/a]
- U mnie mówiło się na nią duchówka. Od tego, że komora trzymała "duch", czyli ciepło - mówi Zbigniew Klimaszewski.
Przed laty Bojarczycy hodowali przy domach świnie i kury. - Kury przetrwały nawet do dzisiaj - na jednej z posesji przy ul. Glinianej. Tak więc dziś również, jak przed laty, Bojarczyków budzi pianie koguta - śmieje się Klimaszewski.
Bojary tonęły przed laty w zieleni. Rosły tu nie tylko brzozy czy dęby, ale przede wszystkim drzewa owocowe.
- Niemal każdy miał też ogród. Sadzono ziemniaki, marchewkę czy buraki. Dzięki tym warzywniakom udawało się przetrwać w ciężkich czasach. Na Bojarach było też mnóstwo bzów - opowiada Zbigniew Klimaszewski.
Dom przy ul. Staszica 8 wzniesiono w 1905 roku. Od 1920 roku mieszkał tu wraz z żoną artysta malarz Józef Zimmerman.
- Oboje prowadzili w naszym domu za okupacji niemieckiej tajne nauczanie. Tak samo zresztą jak Malwina Mozolewska, Maria Czułajewska, Maria Wrońska i Janina Jabłońska. Można powiedzieć, że działała u nas regularna szkołą. Młodzież stale tu przychodziła, z tym że komplety mogły liczyć co najwyżej kilka osób, żeby nie rzucać się w oczy. Za prowadzenie tajnego nauczania groziła śmierć. Kiedy ktoś mówił, że idą Niemcy, szybko chowaliśmy książki i wyciągaliśmy domino czy chińczyka i graliśmy - opowiada pani Alina.
Czytaj też: [a]https://poranny.pl/powracajace-bojary-poczujmy-sie-wszyscy-bojarczykami/ar/4904593
Tymczasem udajemy się ze Zbigniewem Klimaszewski na ul. Wiktorii, gdzie wiszą kolejne fotografie - m.in. obok domu przy ul. Wiktorii 14. Miasto odtworzyło tu dom, który stał tu przed laty, by stworzyć rodzinny dom dziecka. - To bardzo dobry kierunek. Odtworzony został też dom przy ul. Wiktorii 5, gdzie mieści się obecnie Galeria im. Sleńdzińskich. Tutaj też na płocie wisi archiwalne zdjęcie - pokazuje Zbigniew Klimaszewski.
Podkreśla, że banery z fotografiami zostały ufundowane przez miasto.
- To efekt pracy - działającego przy prezydencie - zespołu ds. Bojar. Miejmy nadzieję, że współpraca z władzami w dalszym ciągu będzie się dobrze układała i oprócz uzupełniania naszego muzeum pod chmurką uda się utworzyć na Bojarach park kulturowy. Ta dzielnica na pewno na to zasługuje - mówi Zbigniew Klimaszewski.