Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Lekarka oskarżona o śmierć nie poniesie kary, choć naraziła życie chorego

Magdalena Kuźmiuk
- Oskarżona była lekarzem prowadzącym pacjenta. Tylko i wyłącznie jej decyzja spowodowała opóźnienie w zamówieniu karetki i przewiezienie pacjenta do kliniki kardiologii inwazyjnej. To zmniejszyło - choć i tak niewielkie - szanse na uratowanie życia chorego - powiedział sędzia Marcin Kęska z Sądu Rejonowego w Białymstoku.
- Oskarżona była lekarzem prowadzącym pacjenta. Tylko i wyłącznie jej decyzja spowodowała opóźnienie w zamówieniu karetki i przewiezienie pacjenta do kliniki kardiologii inwazyjnej. To zmniejszyło - choć i tak niewielkie - szanse na uratowanie życia chorego - powiedział sędzia Marcin Kęska z Sądu Rejonowego w Białymstoku. Anatol Chomicz
Warunkowe umorzenie postępowania dla neurolog oskarżonej ws. śmierci pacjenta

- Oskarżona była lekarzem prowadzącym pacjenta. Tylko i wyłącznie jej decyzja spowodowała opóźnienie w zamówieniu karetki i przewiezienie pacjenta do kliniki kardiologii inwazyjnej. To zmniejszyło - choć i tak niewielkie - szanse na uratowanie życia chorego - powiedział sędzia Marcin Kęska z Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Uznał jednak we wtorek, że działanie oskarżonej lekarki Anety J.-N. było nieumyślne. Bo jedynie nie zachowała - w ocenie sądu - reguł ostrożności wymaganych od lekarza w sytuacji, kiedy u leczonego pacjenta rozpoznała zawał mięśnia sercowego. Sąd warunkowo umorzył postępowanie wobec lekarki. Okres próby to dwa lata.

Jej pacjent - 67-letni Józef W., zmarł w połowie listopada 2009 roku kilka godzin po przewiezieniu go ze szpitala wojewódzkiego do odległego o kilkaset metrów szpitala klinicznego. Choć oskarżona Aneta J.-N. rozpoznała u niego zawał o godzinie 9.30, karetkę dla chorego zamówiła dopiero na godzinę 12.15. Józefa W. nie udało się już uratować.

- Mój ojciec bardzo cierpiał, a lekarka to lekceważyła. Jak chodziłam i mówiłam jej, że on umiera z bólu, to powiedziała, że zawał musi boleć. Twierdziła, że wcale nie jest tak łatwo przewieźć pacjenta ze szpitala do szpitala. A to było po drugiej stronie ulicy! Sama bym tatę przeniosła, ale zabronili - opowiada Iza Serafin, córka zmarłego, która w procesie była oskarżycielką posiłkową.

Po ogłoszeniu wtorkowego wyroku nie ukrywała, że jest już zmęczona. - W listopadzie minie siedem lat od śmierci ojca. Nie wiem, czy komukolwiek starczy sił, żeby dalej w to brnąć. Bo niewielkie są szanse wygrania w sporze z lekarzami. W tym małym środowisku każdy ma rodzinę i każdy może trafić do każdego lekarza w tym mieście - powiedziała.

- Namawiałbym na apelację, bo nie można się zgodzić z tym, że lekarz będzie decydował kto i kiedy umrze. Nie lekarz jest panem życia i śmierci - komentuje Zbigniew Dudko, prezes Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”, które wspiera pacjentów poszkodowanych z powodu błędów medycznych.

Jeszcze nie wiadomo, czy od wyroku odwoła się prokuratura. Samej oskarżonej we wtorek w sądzie nie było.

Więcej przeczytasz w środowym papierowym wydaniu Kuriera Porannego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny