Białystok i awantury o pomniki. Kłótnia o Lecha Kaczyńskiego, walka o napis Bóg-Honor-Ojczyzna. Teraz o Władysława Bartoszewskiego [TOP 10]

Pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej

Rok 1990. Z wnioskiem o usunięcie pomnika wystąpiła KPN (Konfederacja Polski Niepodległej), aktywna wówczas bardzo partia polityczna. - Miała to być akcja ogólnopolska, działacze mieli przyjechać z łomami i łopatami i po prostu zburzyć pomnik. Nie chciałem sensacji - wspominał w Porannym Lech Rutkowski, ówczesny prezydent Białegostoku. - Obawiałem się, że może dojść do awantury, a nawet zamieszek. Byli i tacy przecież, którzy chcieli, by pomnik pozostał, więc na pewno znaleźliby się i obrońcy. A więc starcie murowane. Jakie byłyby skutki tego zdarzenia? Mogłoby dojść do bijatyki.Postanowiliśmy uprzedzić działaczy KPN. Zapadła decyzja, że cała akcja zostanie przeprowadzona 14 sierpnia, skoro świt, w tajemnicy, jak tylko się rozwidni. I tak było. Na Planty przyjechała kilkuosobowa ekipa pracowników z Przedsiębiorstwa Przemysłu Lekkiego. O czwartej rano przyszedłem do urzędu, a wiceprezydent Sosnkowski pojechał dopilnować akcji. Okazało się, że rzeźba żołnierza była łatwa do demontażu, bo składała się z segmentów. Zdejmowano je więc po kolei i dźwig ładował na samochód. Ale i tak zajęło to kilka godzin. Pomnik został przewieziony na cmentarz przy Ciołkowskiego i ustawiony w sąsiedztwie grobów żołnierzy radzieckich. Do godziny siódmej wszystko zostało zakończone. Kiedy na Plantach zjawili się działacze i sympatycy KPN rzeźby żołnierza już nie było. Byli zaskoczeni, nie spodziewali się tego. Pomieszaliśmy im szyki. Mieli do mnie pretensje, długo odwracali głowę na mój widok, a pewnie i do dziś mi to pamiętają. Ale ja wiedziałem, że postąpiliśmy słusznie.

Pomnik do dzisiaj stoi na cmentarzu przy Ciołkowskiego.