Przyszli, rozdali swój apel radnym, porozmawiali trochę w kuluarach i... poszli. Działkowcy z ul. Ciołkowskiego nie dostali wczoraj szansy przedstawienia swoich racji białostockim radnym.
Dziesięcioosobowa grupa reprezentująca działkowców pojawiła się pół godziny przed sesją. W teczkach przynieśli apel do radnych, który rozdali przed zebraniem. Proszą w nim o pomoc w pozostawieniu ogrodu na obecnym miejscu.
Jeśli jednak ogród zostanie przeniesiony w inne miejsce, domagają się rekompensat za pieniądze zainwestowane w dotychczasowe działki.
Przewodniczący Rady Miejskiej nie dopuścił ich do głosu, bo podczas sesji głos mogą zabierać wyłącznie radni. Do żądań działkowców odniósł się jednak wiceprezydent Michał Wierzbicki.
- Nie ma podstaw prawnych do wypłacania odszkodowań - oświadczył zdecydowanie. - Zaproponowaliśmy zamiennie działkowcom teren przy Plażowej i już zgłosiło się 95 chętnych do przenosin.
Działkowców nie usatysfakcjonowało to, co usłyszeli. Zapowiedzieli, że nie poddadzą się tak łatwo. - Skoro tak, to będą sądy - zapowiedział Eugeniusz Falkowski, jeden z działkowców. - Sprawy będą ciągnąć się latami, aż dociągniemy do 30 lat użytkowania ziemi i będziemy mogli ją wykupić.
Miasto jest zdecydowane na zlikwidowanie ogrodu przy Ciołkowskiego, bo obiecało ten teren białostockiemu uniwersytetowi pod budowę kampusu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!