Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. 38-latek z butlą gazową groził, że wysadzi w powietrze przystanek autobusowy przy Pułaskiego i hotel

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Biegi stwierdzili, że sprawca w momencie popełnienia czynu zabronionego, miał ograniczoną poczytalność. To nie przeszkadza jednak w tym, aby 38-latek miał normalny proces karny. Czeka na niego w tymczasowym areszcie
Biegi stwierdzili, że sprawca w momencie popełnienia czynu zabronionego, miał ograniczoną poczytalność. To nie przeszkadza jednak w tym, aby 38-latek miał normalny proces karny. Czeka na niego w tymczasowym areszcie Pixabay/ zdjęcie ilustracyjne
Mężczyzna twierdził, że to były tylko żarty. Ale śledczym nie było do śmiechu. Prokuratura zakończyła śledztwo i skierowała w tej sprawie akt oskarżenia do sądu.

Zarzut dotyczy fałszywego alarmu, czyli stworzenie sytuacji, która ma wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia wielu osób, czym wywołuje czynność policji mające na celu uchylenie zagrożenia. Grozi za to kara od 6 miesięcy do nawet 8 lat więzienia. Biegli stwierdzili, że w chwili popełnienia przestępstwa, oskarżony miał ograniczoną poczytalność, co oznacza, że sąd orzekając o winie może wymierzyć łagodniejszą karę.

Zobacz także: Fałszywy alarm w hotelu Esperanto wyrwał gości ze snu

Póki co, od dwóch miesięcy podejrzany (niekarany do tej pory) na wniosek prokuratora, przebywa w areszcie tymczasowym.

- Przestępstwo, jakiego dopuścił się sprawca, jest poważne i dotyczyło wprowadzenia w błąd instytucji użyteczności publicznej - postawienia na nogi policji i innych organów. Ponad to zachodziła konieczność wykonania szeregu czynności - mówi Wojciech Zalesko, Prokurator Rejonowy Białystok-Południe. - Wraz z aktem oskarżenia i środkiem zapobiegawczym mężczyzna został przekazany do dyspozycji sądu.

Czytaj też:Fałszywy alarm w Pałacu Branickich w Białymstoku (wideo)

Do zdarzenia doszło 26 lutego 2020 r. około godziny 19. 38-latek jechał autobusem komunikacji miejskiej. Miał przy sobie kilka toreb. Był niespokojny i dziwnie podekscytowany. Wysiadł na przystanku przy ul. Pułaskiego. Tam zaczepiał nieznajome osoby. Według świadków, w pewnym momencie wyjął z torby butle gazową. Zaczął krzyczeć. W wulgarnych słowach oświadczył, że zaraz wszystko wyleci w powietrze. Następnie podszedł do jednej z osób na przystanku i poprosił o papierosa. W trakcie rozmowy powtórzył, że "zrobi wielkie bum" i wysadzi jeden z hoteli w Białymstoku. Atmosfera była napięta i wywołała w rozmówcy poczucie zagrożenia. Powiadomił policję. Niedługo potem podejrzany 38-letni W. G. został zatrzymany. Zabezpieczono też butlę gazową, której wysadzeniem groził .

Przesłuchany przed prokuratorem podejrzany przyznał się do stawianego mu zarzutu. Oświadczył, że "to był taki żart".

Zobacz też:

Pożar na Nowym Mieście. Palił się blok na skrzyżowaniu Pułaskiego z Żeromskiego

Pożar na Nowym Mieście. Palił się blok na skrzyżowaniu Pułas...

Podlaskie służby nie raz zostały postawione na nogi z powodu takich niewybrednych żartów. Parę lat temu z budynku przy ul. Słonimskiej, gdzie mieścił się magistrat oraz izba skarbowa, ewakuowano ponad 400 osób. Powodem był mail o zainstalowanej tam bombie. Tego samego dnia mail z pogróżkami trafił również do Urzędu Kontroli Skarbowej przy al. 1000-lecia Państwa Polskiego w Białymstoku. Chodziło o bombę z trującym gazem bojowym sarin. Ładunku oczywiście nie znaleziono, ale fałszywa informacja na kilka godzin sparaliżowała pracę urzędów i zaangażowała (niepotrzebnie) ratowników, którzy w tym czasie mogli być potrzebni w innym miejscu.

Zobacz również: Białystok. Bomba w pasażu przy ul. Warszawskiej. Konstruktor i podejrzany zleceniodawca stanęli przed sądem (zdjęcia)

Sprawco często towarzyszy mylne przekonanie, że są anonimowi i nie poniosą konsekwencji. Tymczasem dwóch 19-letnich mieszkańców Łap, którzy telefonicznie poinformowali o rzekomej bombie na dworcu PKP w Poznaniu (ewakuowano podróżnych i przeszukano cały obiekt), zostali odnalezieni i skazani przez białostocki sąd na grzywny i więzienie w zawieszeniu. 

Na wyrok wciąż czeka administrator pasażu handlowego przy ul. Warszawskiej w Białymstoku - Roman L. Sprawa ta różni się od pozostałych tym, że ładunek faktycznie był (prymitywny, skonstruowany z petard i butelek z benzyną), ale nie zadziałał jak trzeba i wywołał więcej dymu niż zniszczeń. Poza tym, zdaniem prokuratury, oskarżony L. sam zlecił jego skonstruowanie ładunku i zainstalowanie w gabinecie, po to - jak wyjaśniał jego oskarżony wspólnik, który zbudował "bombę" - aby wzbudzić litość członków administrowanych wspólnot. Obu mężczyznom za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób i mieniu w wielkich rozmiarach grozi do 8 lat więzienia.

Bomba w pasażu przy ul. Warszawskiej w Białymstoku. Bombiarze nie trafią do aresztu. Sąd zdecydował, że zapłacą poręczenia majątkowe

Bomba na Warszawskiej w Białymstoku. Bombiarze nie trafią do...

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny