Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanin Jarosław Zdanowicz zdobył ośmiotysięcznik. Himalaista zdobycie Annapurny przepłacił odmrożeniami palców (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Himalaiści Waldemar Kowalewski i Jarosław Zdanowicz zdobyli Annapurnę. To jeden z najbardziej niebezpiecznych ośmiotysięczników
Himalaiści Waldemar Kowalewski i Jarosław Zdanowicz zdobyli Annapurnę. To jeden z najbardziej niebezpiecznych ośmiotysięczników Jarosław Zdanowicz
Jarosław Zdanowicz znów stanął na szycie Ziemi. Razem z Waldemarem Kowalewskim zdobył ośmiotysięcznik - Annapurnę. Wyprawa była ogromnym wyzwaniem przez fatalne warunki pogodowe, lawiny i burze śnieżne. Białostoczanin ma odmrożone palce i przebywa obecnie w szpitalu.

Zaczęło się tak jak zawsze. Treningi, przygotowania, rozstanie z rodziną, wspaniały trekking do bazy pod Annapurną. Pierwsze wyjście do obozu i od razu ogromna lawina. Prawie nas zmiotła ze ściany! - opowiada Jarosław Zdanowicz, himalaista z Białegostoku. - To był początek wielkich trudności i niebezpieczeństw, które na tej górze są wszędzie. Przez następne dni, gdy pokonaliśmy wysokość w celu aklimatyzacji spaliśmy w obozach i to nie były normalne noce. Cały czas byliśmy bombardowani przez lawiny - dodaje.

Kiedy tylko słyszeli lawinę, zrywali się na kolana i w małym namiocie patrzyli przez okienko, zastanawiając się czy to już koniec. Nie wszystko szło zgodnie z planem.

- Cały czas pracowaliśmy, wnosząc do obozów jedzenie i sprzęt. Mieliśmy nieudaną próbę aklimatyzacji, doszliśmy na wysokość 6400m, żeby spać i okazało się, że obozu nie ma. Zeszliśmy do samej bazy na 4000m. To kosztowało nas wiele sił i nie dało aklimatyzacji. Musieliśmy kupić tlen, bo przecież idąc na szczyt nikt na nas nie będzie czekać. Wszyscy idą z tlenem, my mieliśmy w zapasie tylko ratunkową butlę. 15 kwietnia zaczęliśmy atak szczytowy. Doszliśmy na wysokość 7400m i skończyły nam się liny poręczowe. Znów czekała nas cała noc wspinania. W namiocie byliśmy o ósmej rano. Znowu załamała się pogoda, przeżyliśmy burzę śnieżną. Całych nas zmoczyło, nie mieliśmy szans na wysuszenie kombinezonów puchowych - przyznaje himalaista.

Mimo przeszkód wieczorem podjęli kolejną próbę wejścia na szczyt. W nocy temperatura spadła do -40 stopni. Na szczyt śmiertelnie niebezpiecznej góry udało się wejść 16 kwietnia. Zdanowicz użył butli z tlenem, by uchronić się przed najgorszymi konsekwencjami przebywania w fatalnych warunkach pogodowych. Skończyło się na odmrożonych palcach rąk. Białostoczanin przebywa w szpitalu w Katmandu. Już myśli o kolejnej wyprawie.

Przypomnijmy, że Jarosław Zdanowicz przygodę ze wspinaczką zaczął wiele lat temu. Zdobył szczyt Ama Dablam i ośmiotysięcznik Gasherbrum II.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny