Parafianie w świątyni.
(fot. Fot. Anatol Chomicz)
Co jest wyjątkowego w naszej parafii? To, że jest to Hagia Sofia. To samo w sobie nas wyróżnia. Hagia Sofia znaczy Mądrość Boża. To wystarczy - uważa ks. Anatol Konach, proboszcz parafii. - No takiej drugiej w Polsce nie ma.
Malutka kopia z Konstantynopola
Oryginalnie bazylika pod tym wezwaniem mieści się w Konstantynopolu (obecnie Stambuł). Jest określana jako arcydzieło sztuki bizantyjskiej i najwspanialsza budowla późnego antyku. Często zalicza się ją do cudów świata. Od 1934 roku Hagia Sofia jest muzeum.
Powstała niezwykle szybko. Wybudowanie tego pięknego projektu zajęło wiernym pięć lat. Budowa białostockiej Hagii Sofii trwa już ponad 20 lat i ciągle jest coś do dokończenia.
Nie mogli się przeżegnać
Białostocka cerkiew jest 12 razy mniejsza od oryginału.
- Tam kopuła świątyni ma 33 metry średnicy. Cała nasza świątynia ma 24 na 26. Jakby je porównać, to okaże się, że cały budynek zmieściłby się w kopule - uśmiecha się ksiądz proboszcz.
Na pomysł wybudowania w naszym mieście cerkwi inspirowanej tą piękną świątynią wpadł ksiądz Aleksander Chilimoniuk, który został pierwszym proboszczem, metropolita Bazyli i arcybiskup Sawa. W latach 80. odwiedzili Stambuł i Hagię Sofię. Zachwyciła ich. Modlitwę musieli jednak zmówić w duchu. Nie można odprawiać tam liturgii ani się przeżegnać.
- Pomodlili się wtedy i Duch święty natchnął ich tak skutecznie, że postanowili wybudować malutką kopię Hagii Sofii w Białymstoku - opowiada proboszcz. - I teraz tutaj nie tylko można się przeżegnać, ale też każdego dnia sprawować liturgie i sakramenty święte.
Wyjątkowe miejsca
To, co wyróżnia tę świątynię spośród innych białostockich, to tak zwany żertwienik, ofiarnik. To miejsce, gdzie przygotowuje się dary. Przeważnie stanowi on część ołtarza. We wczesnych wiekach, wtedy, kiedy powstała oryginalna Hagia Sofia, było to oddzielne pomieszczenie. To tam wierni przynosili dary, by kapłan mógł je podzielić i włączyć do ofiary.
- Nabożeństwa odbywały się wieczorem, bo w tamtym klimacie wtedy robiło się chłodniej i wszyscy mieli wolne. Kobiety piekły chleb, mężczyźni przynosili wino. To niosło się na liturgię. I wszyscy przychodzili właśnie do ofarnika podziękować Panu Bogu za ten tydzień, co minął i składali ofiary - tłumaczy ks. Konach.
W późniejszych cerkwiach ofiarnik jest już razem z ołtarzem. Jednak tutaj pozostały rozdzielone, tak jak w oryginale.
Pozostałością po bizantyjskiej świątyni są także balkony, nazywane ginikonites. W tamtych czasach przebywały tam głównie kobiety z dziećmi. Przy całonocnym nabożeństwie mogły się tutaj poczuć swobodnie i na przykład nakarmić piersią dziecko, z dala od wzroku mężczyzn. Teraz balkony są ulubionym miejscem młodzieży.
- Na początku, jak słuchałem pierwszego proboszcza ks. Chilimoniuka, stały tu jeszcze rusztowania. Nie wiedziałem, czym tu się zachwycać. Ale teraz to się zmieniło. Teraz uważam, że nasza cerkiew jest wspaniała - dodaje proboszcz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?