Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostockie miliardy

Aneta Boruch [email protected] tel. 085 748 96 63
To, że inwestycje w mieście ruszyły z kopyta, widać gołym okiem na naszych ulicach - pisze Aneta Boruch
To, że inwestycje w mieście ruszyły z kopyta, widać gołym okiem na naszych ulicach - pisze Aneta Boruch
W sumie wynosi on około 2,4 miliarda złotych netto (dane za ubiegły rok). Co się na to składa?

Wszystko, co posiadamy jako gmina: budynki, szkoły, baseny, domy pomocy społecznej, wszelkie grunty, a nawet samochody, którymi jeździ władza naszego miasta.

Oczywiście, to tylko wartość księgowa, zapisana w budżecie. Bo gdyby oszacować realną wartość choćby należących do gminy nieruchomości, to byłoby o wiele więcej. A miejskich nieruchomości nikt nie wycenia, chyba że idą do sprzedaży.
Białostoczanie mogą mieć powody do zadowolenia, bo nasz wspólny majątek powoli rośnie. W ubiegłym roku w porównaniu z poprzednim był większy już o prawie 7 procent.

- Dzięki inwestycjom, które prowadzi miasto, np. drogowe czy termomodernizacje obiektów oświatowych - mówi Stanisława Kozłowska, skarbnik miejski. - One zwiększają wartość majątku.

Rok niepodobny do innych

Ostatnio zwłaszcza w miejskich nieruchomościach dużo się dzieje. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że to wyjątkowy rok, bo już dawno nie było w Białymstoku tylu atrakcyjnych nieruchomości do kupienia.

Na pierwszej w naszym mieście publicznej licytacji z prawie dwukrotnym przebiciem sprzedana została kamienica przy ul. św. Mikołaja 8. Poszła za prawie 8 milionów złotych. Superatrakcyjne dla deweloperów dwa hektary przy Krętej poszły za nieco ponad 15 mln zł. W prywatne ręce przeszedł też straszący od wielu lat wyglądem stary magazyn przy ul. Piłsudskiego.

- W tym roku zamierzamy zarobić pięć razy więcej na sprzedaży nieruchomości niż przed rokiem - nie ukrywa wiceprezydent Michał Wierzbicki. - W ubiegłym mieliśmy przychody ze sprzedaży w wysokości 12 milionów złotych, a w tym 54 miliony.

Dlaczego miasto wystawia w tym roku tyle nieruchomości na sprzedaż?

- To najlepszy czas - tłumaczy wiceprezydent Michał Wierzbicki. - Po pierwsze, ze względu na ich wartość. A po drugie, co jest dużo istotniejsze, te pieniądze potrzebne są na wkład własny miasta do projektów z dofinansowaniem unijnym. Jeśli mam 10 milionów to z Unii dostanę drugie tyle. To jest czas, kiedy tę szansę na rozwój trzeba wykorzystać.

A to, że inwestycje w mieście ruszyły z kopyta, widać gołym okiem na naszych ulicach. W tym roku w sumie pójdzie na to 250 milionów złotych.

- Nie ukrywam, że poprzez sprzedaż tych nieruchomości wpływamy też delikatnie na ceny mieszkań w Białymstoku - przyznaje Wierzbicki. - Jeżeli w czasie, gdy są wysokie ceny nieruchomości, my jakieś sprzedajemy, to siłą rzeczy te ceny lekko spadają.

Coś za coś

Czy pozbywanie się atrakcyjnych kąsków nie uszczupla miejskiego majątku?

- Dla mnie bardziej istotne są nieruchomości pod cele publiczne. Jeśli mam teren pod szkołę, to w życiu go nie sprzedam - zaznacza Wierzbicki. - A jeśli chodzi o tereny pod mieszkaniówkę, to przecież miasto nie będzie budowało mieszkań na wolny rynek. Gdyby miało zabudować wszystkie swoje nieruchomości, to trwałoby to 300 lat.

Poza tym nasze miasto się ceni. Oszacowaną na 10 mln złotych nieruchomość na ulicy Krętej na przetargu wystawiło o połowę drożej. I chętny się znalazł.
Poza tym, o czym już tak głośno się nie mówi, miasto także cały czas kupuje przeróżne nieruchomości. Najwięcej ziemi pod drogi. To coś, czego nie widać, ale takich transakcji są setki w roku.

Cały czas "na tapecie" jest także temat strefy ekonomicznej. Szkoła rolnicza ma w tym miejscu 80 ha ziemi. Władze Białegostoku prowadzą rozmowy z Agencją Nieruchomości Rolnych, by kupić tej szkole 50 hektarów poza miastem. Prawdopodobnie w tym roku sprawa zostanie sfinalizowana.

- Tych 80 hektarów jest warte 300 zł za metr, a to co kupimy, będzie oscylować wokół 14 tysięcy za hektar - przelicza Wierzbicki.

A warte na wolnym rynku 20 milionów dziewięć hektarów przy Bema pod budownictwo komunalne trafi do miejskiego skarbca za... niecały milion. Finalizuje się też sprawa przejęcia od deweloperów potężnej działki przy ulicy Kołłątaja, na której powstanie ponad 600 mieszkań TBS-owskich. Te grunty miasto zamieni na działki pod usługi w centrum.

Dobrze, że chcą dużo. Ale czy się uda?

Ale najwięcej emocji budzi megatransakcja z placem Inwalidów. Pierwszy przetarg się nie udał. Nikt nie chciał wyłożyć 50 milionów złotych. Na jesień zaplanowane jest drugie podejście. Miasto wcale nie zmartwi się, jeśli i tym razem będzie niewypał.

- To nie jest sytuacja gardłowa. Budżet został tak skonstruowany, aby tej działki nie sprzedawać za wszelką cenę - mówi Wierzbicki. - W przeciwnym razie musielibyśmy wystawić ją za cenę ustaloną przez rzeczoznawcę i modlić się, żeby ktoś to kupił. Ale nie jesteśmy w takiej sytuacji, dlatego ceny nie obniżymy. Nam zależy na tym, żeby zrobić dobry interes, bo to najbardziej atrakcyjna działka w mieście. Nie będziemy sprzedawać jej w trybie awaryjnym. Nic na siłę.
Eksperci ekonomiczni mają na ten temat nieco inne zdanie.

- Doradzałbym ustalenie trochę mniejszej ceny. Z nadzieją, że zostanie przebita - mówi profesor Robert Ciborowski z Uniwersytetu w Białymstoku. - Bo im dłużej nieruchomość będzie niesprzedana, tym większe będą koszty jej utrzymania. A te pieniądze można przecież przeznaczyć na coś innego. Jestem zwolennikiem tego, żeby miasto jak najszybciej pozbywało się własności. To, że chce się dostać jak najwięcej, to dobrze, pytanie tylko, czy to się uda.

Chcą odzyskać dawną własność

Jak w całej Polsce, tak też i w Białymstoku do magistratu stoi kolejka chętnych do odzyskania dawnej własności. Najgłośniejszy ostatnio przypadek próby reprywatyzacji to budynki przy ul. św. Rocha, które do niedawna zajmowało kino Syrena. O ich zwrot ubiegają się dwa kościoły: chrześcijan baptystów i ewangelicko-reformowany. Toczy się sprawa przed Międzykościelną Komisją Regulacyjną.
Gmina Żydowska domaga się zwrotu nieruchomości przy ulicy Pięknej 3 i wielu innych. Rozstrzygnięcia komisji są ostateczne, nie przysługuje od nich żadne odwołanie. Ale niedawno miasto wygrało przed nią dużą sprawę o nieruchomość, gdzie teraz mieści się szpital MSWiA. Dawny właściciel chciał za nią dostać inną w zamian, ale komisja oddaliła wniosek.

Zwrotu nieruchomości od miasta lub odszkodowań domagają się też osoby prywatne. W sumie trwa teraz około 60 spraw o zwrot nieruchomości od miasta. A kolejne kilkadziesiąt prowadzi Komisja Regulacyjna ds. Gmin Wyznaniowych Żydowskich i Międzykościelna Komisja Regulacyjna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny