Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostockie getto. Historia żydowskich bojowników

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 601 352 414
To zdjęcie uważam za wyjątkowe, choć niewiele mogę o nim powiedzieć. Przekazała mi je Mira Becker. Była pewna, że to scena z Białegostoku, z sierpnia 1943 r. Tak miano prowadzić do wagonów Żydów, którzy po wypędzeniu z getta koczowali nawet 2-3 dni na polach, gdzie teraz jest  elektrociepłownia. Kazano im ręce zapleść z tyłu głowy, oprawcy utworzyli szpaler (jeden z żołnierzy obserwował tłum z góry,  stojąc chyba na samochodzie), panowały spiekota i tłok. To były sądne dni.
To zdjęcie uważam za wyjątkowe, choć niewiele mogę o nim powiedzieć. Przekazała mi je Mira Becker. Była pewna, że to scena z Białegostoku, z sierpnia 1943 r. Tak miano prowadzić do wagonów Żydów, którzy po wypędzeniu z getta koczowali nawet 2-3 dni na polach, gdzie teraz jest elektrociepłownia. Kazano im ręce zapleść z tyłu głowy, oprawcy utworzyli szpaler (jeden z żołnierzy obserwował tłum z góry, stojąc chyba na samochodzie), panowały spiekota i tłok. To były sądne dni.
W 70. rocznicę zagłady getta w Białymstoku i podjęcia walki grup bojowników żydowskich chcę przywołać pamięć przynajmniej niektórych Żydów białostockich, których dane mi było poznać. Proponuję też lekturę wspomnień Jerzego Koszewskiego o jego żydowskiej koleżance, małej Ireczce, którą zamordowali gestapowcy.

Pierwszymi byli uczestnicy konferencji naukowej poświęconej 500-leciu osadnictwa żydowskiego na Podlasiu, którą zorganizowaliśmy we wrześniu 1987 roku w Zakładzie Historii ówczesnej Filii Uniwersytetu Warszawskiego. Tak nastąpiło zapoczątkowanie kontaktów, zrozumieliśmy jak bardzo łączy nas Białystok, Chen Merchavia z Jerozolimy prosił o pomoc w odszukaniu "tamtych" miejsc, przynajmniej ułomków bram, murów, ocalałych drzew. Ujmował nas umiłowaniem swego miasta. Wyjechał z niego przed wojną, mając 10 złotych w kieszeni, nie zrobił kariery w Palestynie i Izraelu, wydawał pieniądze na poszukiwania archiwalne, tropił po całym świecie ślady białostockie. Jestem Mu wdzięczny za przykład bezinteresownych, ofiarnych badań.

Wkrótce my pojechaliśmy na Kongres Nauk Historycznych w Jerozolimie, wtedy po raz pierwszy odwiedziłem kiriat Białystok, skorzystałem z gościny państwa Chany i Szamaja Kizelsztejnów. Noce były za krótkie, by wysłuchać opowieści o przeżyciach Chany, która w czerwcu 1941 roku wraz z grupą dzieci białostockich nie mogła wrócić do domu rodzinnego z kolonii w Druskiennikach.

Rosjanie, ratując ich przed zagładą, zawieźli do domów dziecka na Syberii (m.in. do Karakulino). Kiedy wrócili do Białegostoku po wojnie okazało się, że wszyscy są sierotami. Szamek zaś był do końca w getcie białostockim, stąd powieziono go do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Aż trudno uwierzyć, że zdołał tyle przeżyć (napisał wspomnienia, które czekają na wydanie), wzorem swego ojca w Izraelu kontynuował pracę jako włókiennik. Jestem Im bardzo wdzięczny, że mogliśmy rozmawiać i o najtrudniejszych kwestiach polsko-żydowskich, bo nic tak nie szkodzi, jak zakłamania i niedomówienia.

Michał Flikier, prezes Światowego Związku Białostoczan, stracił rękę na Syberii, gdzie został wywieziony przez NKWD jako syn fabrykanta. To On dał nam przykład, jak można tworzyć tkankę, która łączy, a przykładem stał się Pomnik Pomordowanych w Wielkiej Synagodze. Dr Tomasz Cytron był wspaniałym lekarzem, opiekunem dzieci w getcie. Słuchaliśmy z konsulem w jego domu w Tel-Avivie. Nagle gospodarz wstał, wziął spodek i szybko wyszedł na podwórze. Kiedy wrócił, przeprosił solennie, bo musiał spełnić swój obowiązek. Przy śmietniku pojawił się kot, dr Tomasz - tak nam z zażenowaniem tłumaczył - miał dług wobec kotów całego świata, jako więzień komanda wysłanego z Auschwitz wyjadał im resztki gnijącej żywności. Dzięki temu przeżył. Czyż takie opowieści nie czynią nas wrażliwszymi na wszelkie istoty żywe i wszelkie nieszczęścia?!

I ostatnia już z konieczności postać - Mira Becker z Kalifornii, bohaterka skoku życia z pociągu wiozącego Żydów białostockich do Treblinki, ukrywana potem przez dwie białostockie Marie (ich potomkowie dostali Medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata). Umocniła w mnie wiarę w dzielność i mądrość białostoczan, niezależnie od narodowości i wiary. A jeszcze Felicja Raszkin Nowak, autorka "Moje gwiazdy" i bł. pamięci Maksymilian Kryński i Leon Lew z Australii, i Sam Solasz z USA, i kantor Dawid Bagon z Hajfy, prof. Paweł Korzec z Paryża, bracia Pinas i Natan Adler, Ewa Kracowska i Józef Makowski. Tak mógłbym wyliczać długo.

Moja Irenka

Mój stryj Kazimierz Koszewski mieszkał przed II wojną światową wraz ze swoją rodziną na ulicy Sienkiewicza nr 43, w drewnianym domu stojącym na rogu tej ulicy Jurowieckiej - pisze Jerzy Koszewski. - Na podwórku tego domu inżynier Mikołaj Sochor miał zakład reperacji samochodów, a mieszkał wraz ze swą żoną Anną w murowanym, parterowym budynku, znajdującym się na tej samej posesji. Jego żona była Żydówką i gdy wojska niemieckie zajęły nasze miasto, a władze okupacyjne utworzyły dla mieszkańców pochodzenia żydowskiego getto, to ona wbrew zarządzeniom niemieckim nie poszła do getta, lecz pozostała po stronie aryjskiej i znalazła schronienie u znajomych przy ulicy Złotej. Natomiast ich kilkuletnia córeczka Irenka została ze swym tatusiem w domu przy ulicy Sienkiewicza. W czasie okupacji odwiedzałem często moją stryjeczną siostrę Stasię i mego stryjecznego brata Czesia, którzy byli starsi ode mnie. Czytałem tam ich ksiązki i bawiłem się właśnie z Irenką.

Irenka była bardzo ładną dziewczynką i miała - jak sobie przypominam - czarne, długie włosy, niebieskie oczy i bardzo wesołe usposobienie oraz - jak się śmiała - to na policzkach jawiły się jej dołeczki. Lubiłem się z nią bawić w różne gry w domu i na podwórku, a ponieważ byłem od niej straszy o kilka lat, to ona mnie słuchała. Na ulicy Jurowieckiej, kilkadziesiąt metrów od ulicy Sienkiewicza, znajdowała się brama do getta, którą grupy Żydów wracały pod nadzorem niemieckich strażników z pracy na terenie miasta, a ja z Irenką beztrosko bawiłem się na podwórku w piłkę, chowanego, krecę, króla Lulu i inne gry ruchowe.

Nieraz byliśmy świadkami, że gestapowcy dyżurujący w bramie rewidowali powracających Żydów szukając u nich przemycanej żywności, której zdobycie w getcie było bardzo trudne. Widzieliśmy raz, że u rewidowanego Żyda wykryto pół litra oleju jadalnego i gestapowiec ciężko pobił go, a następnie zmusił nieszczęśnika do wypicia zawartości całej butelki. Innym razem gestapowiec u młodego Żyda znalazł przemycany twaróg, który wysypał na ziemię i podeptał, a "winnego" kopniakami zapędził do getta. Na te dantejskie iście sceny, rozgrywające się przy bramie, patrzyliśmy ze zgrozą i strachem. Często czytałem w mieszkaniu stryja, który dostał się do niewoli sowieckiej, Ireczce bajki i oglądaliśmy obrazki, lub też bawiliśmy się w sklep. Ireczka była, jak na swój wiek, rozwiniętą, inteligentną i mądrą dziewczynką. Niestety, naszym beztroskim zabawom nadszedł straszny kres, gdyż jakiś podły człowiek powiadomił esesmanów mających swą siedzibę przy ul. Sienkiewicza 15, że Ireczka jest Żydówką i mieszka nie w getcie, ale z ojcem, po stronie aryjskiej. Pewnego dnia dwaj esesmani z trupimi główkami na czapkach przyszli po dziewczynkę i zabrali ją płaczącą. Moi krewni mówili, że ona rozpaczała, wołając: "Tatusiu pomóż, ratuj, oni mnie zabiją!". Mimo starań ojca nie wróciła Irenka do domu, nie oddano jej ciała. Gdy dowiedziałem się, że Irenkę esesmani zamordowali, to przez długi czas płakałem i tęskniłem za swoją dziecięcą partnerką do zabaw. Bardzo długo było mi jej brak. Wojna się skończyła, mój stryj Kazimierz szczęśliwie wrócił z niewoli, matka Ireczki także przeżyła koszmar okupacji i państwo Sucharscy mieli jeszcze dwoje dzieci (dawałem korepetycje jednemu z nich), ale ja do końca swoich dni nie zapomnę mojej Ireczki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny