Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant tak się bronił, że trafił na ławę oskarżonych i grozi mu utrata pracy

Izabela Krzewska
Lokatorzy nie wpuścili, ale drzwi... puściły, po tym, gdy Adam B. kopnął w nie z całej siły. Dalej wszystko działo się bardzo szybko.
Lokatorzy nie wpuścili, ale drzwi... puściły, po tym, gdy Adam B. kopnął w nie z całej siły. Dalej wszystko działo się bardzo szybko. Wojciech Wojtkielewicz
Adwokat twierdzi, że była to próba obywatelskiego zatrzymania i obrona konieczna. Prokuratura, że Adam B. był po służbie i „przeholował”. To, że poturbował dwóch mężczyzn, którzy go napadli - to jedno. Ale, że wtargnął do mieszkania, gdzie się ukryli, potraktował gazem łzawiącym i pobił - zasługuje na karę.

Jaką dokładnie? Półtora roku więzienia z warunkowym zawieszeniem na okres trzech lat - wnioskowała w czwartek prokurator. - Jego prawo do obrony koniecznej ustało, kiedy usłyszał syreny alarmowe. Nie miał prawa brać sprawiedliwości w swoje ręce i przekraczać progu mieszkania - argumentowała.

Oskarżony ma też zapłacić poszkodowanym zadośćuczynienie, a właścicielowi za zniszczone drzwi. W przypadku prawomocnego skazania policjantowi grozi też utrata posady. Póki co, 31-letni Adam B. wciąż pełni służbę w jednym z białostockim komisariatów.

Mundur zobowiązuje, również po służbie

Maciej Głębicki, adw. oskarżycieli posiłkowych

Obrońca wnosił o jego uniewinnienie. Wyrok poznamy 17 grudnia. To będzie prawie dwa lata od zdarzenia. W styczniu 2014 r. oskarżony wracał z imprezy urodzinowej znajomych na osiedlu Wysoki Stoczek, z którego byli pokrzywdzeni. Wyszli oni z psami na spacer. Z jednego z czworonogów wcześniej jakiś mężczyzna stroił żarty. Właściciel myślał, że to B. Gdy go więc zobaczył, bronił honoru pupila. Uderzył policjanta pięścią w głowę. Ten się mu tym samym zrewanżował. Napastnicy uciekli i ukryli się w mieszkaniu. Oskarżony ruszył za nimi. Na miejscu był już patrol policji. Inne radiowozy były w drodze.

- Proszę otworzyć. Policja! - krzyknęła funkcjonariuszka.

Lokatorzy nie wpuścili, ale drzwi... puściły, po tym, gdy Adam B. kopnął w nie z całej siły. Dalej wszystko działo się bardzo szybko. Zdaniem prokuratury, jednego z mężczyzn 31-latek potraktował gazem łzawiącym, który prawdopodobnie wypadł z kamizelki koleżanki po fachu.

Adam B. uważał, że policjantka sama sobie nie poradzi z napastnikami. Rzucił się więc na białostoczanina, okładał pięściami po głowie, twarzy, powalił na ziemię, kopał po klatce piersiowej i nogach. Bił tak, że złamał oczodół.

- Skoro pan Adam B. odpierał atak, zadał jakieś obrażenia - podkreślał obrońca oskarżonego policjanta. Uważa, że żadne dowody nie wykluczają, iż obrażenia mogły powstać jeszcze na ulicy. A w tamtym momencie Adam B. bronił się. I miał do tego prawo. Faktem jest zresztą, że pokrzywdzeni w odrębnym procesie odpowiedzą za chuligański występek (sprawa jest wciąż w toku).

Jednak to, co obrońca nazywa obywatelskim zatrzymaniem, śledczy uznali za naruszenie miru domowego. Za to, a także za uszkodzenie ciała i mienia policjantowi grozi do 5 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna