Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostocki balon nad Tajwanem

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Szachownica pół ryżowych, bujna egzotyczna roślinność z bananowcami i ananasami - to widoki w czasie podróży balonem nad Tajwanem
Szachownica pół ryżowych, bujna egzotyczna roślinność z bananowcami i ananasami - to widoki w czasie podróży balonem nad Tajwanem
Jolanta Matejczuk z koleżanką z Poznania przez trzy tygodnie poznawały Tajwan z lotu ptaka. Oglądały pola ryżowe, bananowce, ananasy. - To niesamowite przeżycia, wracamy tam za rok - mówi nasza baloniarka.

Sport balonowy jest w moim życiu bardzo ważny - mówi Jolanta Matejczuk. - Dlatego że daje dużo możliwości podróżowania, poznawania nowych ludzi, miejsc, zwiedzania świata. I przede wszystkim kontaktu z przyrodą, przestrzenią, środowiskiem.

Jolanta Matejczuk z baloniarstwem jest związana od 20 lat. Działa w Stowarzyszeniu Klub Balonowy Białystok. Startuje z nim w zawodach krajowych i międzynarodowych, osiągając wiele sukcesów. Jest sześciokrotną zdobywczynią pucharu świata kobiet, brązową medalistką mistrzostw Europy. Wielokrotnie reprezentowała Polskę jako członek kadry narodowej Aeroklubu Polskiego w tej dyscyplinie.

Męska, pionierska decyzja

Właśnie wróciła z Tajwanu, gdzie wzięła udział w Fieście Balonowej. Odbyła się ona w prowincji Taitung. Jej władze zorganizowały te imprezę po raz trzeci. Finansowana jest ze środków rządowych. Stwierdzili, że balony to ciekawy pomysł na promocję turystyczną, jako dziedzina widowiskowa, kolorowa i przyciągająca ludzi. W tym czasie nawet taksówki i autobusy jeżdżą pomalowane i oznakowane balonami.

W tym roku na tę imprezę wyruszyły dwie Polki. To Beata Choma z Aeroklubu Poznańskiego oraz Jolanta Matejczuk z Klubu Balonowego w Białymstoku.

- O imprezie dowiedziałam się kilka miesięcy temu poprzez swoje kontakty z balonową bracią - opowiada Jolanta Matejczuk. - Zajmując się tą dyscypliną od wielu lat, zna się wiele osób z branży. Wymieniamy się informacjami o ciekawych wydarzeniach i zawodach światowych. Wspólnie z Beatą podjęłyśmy męską i pionierską decyzję, że ruszamy w nieznane. Spróbujemy, dlaczego nie.

Odważne baloniarki zebrały więc informacje o balonowym festiwalu na Tajwanie. Usłyszały, że to niepowtarzalne przeżycia, piękne krajobrazy, egzotyka, ciekawi ludzie. Pociągał je także fakt, że to wspaniała okazja do przeżycia czegoś nowego, nieznanego oraz spróbowanie swoich sił w zupełnie nieznanych dotychczas warunkach i terenie.

- Oczywiście trochę się też obawiałyśmy - przyznaje Jolanta Matejczuk. - Komunikacja z organizatorami była nieco utrudniona, bo odległość jest duża, to trzynaście tysięcy kilometrów od Polski. Długo trwało uzyskiwanie potwierdzenia co do warunków pobytu, możliwości odbywania lotów i całej organizacji. Do ostatniej chwili były wątpliwości czy wszystko pójdzie według planu.

Ale na szczęście obawy nie potwierdziły się i już na miejscu wszystko ułożyło się wspaniale.

Szachownica z pól ryżowych

Pobyt polskiej kobiecej załogi balonowej w Taitung trwał w sumie trzy tygodnie. I był nieprzerwanym ciągiem balonowych podróży nad Tajwanem

- Piękna pogoda praktycznie jest tam cały czas, poza pierwszymi dniami, kiedy trafiłyśmy na tajfun - opowiada Jolanta Matejczuk. - Przeżywaliśmy go namacalnie. Ponieważ Tajwan to wyspa, więc wiało niesamowicie, lał ulewny deszcz, wilgotność była ogromna, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Tyle, że przez trzy dni balon i cały sprzęt przeleżał w magazynie - nie można go było zabrać, bo nie pozwalała na to pogoda.

Jolanta i Beata były w strachu, że spotka je coś złego, ale na szczęście na tym się skończyło. Wreszcie tajfun przemieścił się na terytorium Chin i tajwańskie niebo wypogodziło się.
Dla polskich pilotek balonowych oznaczało to początek niezapomnianej egzotycznej przygody powietrznej. Obie były tam po raz pierwszy. A poza tym wcześniej nawet żaden Polak nie był tu z balonem.

Tajwan to wielka wyspa, bardzo górzysta. Góry dzielą wyspę na dwie części, ciągnąc się aż do wschodniego wybrzeża.

Fiesta odbywała się w regionie, położonym na południowym wschodzie wyspy. Ze względu na położenie i klimat, nie rozwinął się tu przemysł. Tereny są typowo rolnicze, nie brakuje więc wielkich przestrzeni. To obszar górzysty, bardzo mokry i wilgotny.

- Jest trudny w sensie nawigacyjnym - opisuje Jolanta Matejczuk. - Wiatr jest słabszy niż u nas, wieje maksymalnie 2-3 metry na sekundę, więc loty są spokojne, stabilne, umożliwiające lądowanie na drogach. Balon prowadzi się łagodniej, spokojnie, bardziej precyzyjnie wybiera się miejsca do lądowania.

Polskie baloniarki przez niemal cały czas pobytu wykonywały dwa loty dziennie - wcześnie rano o godzinie piątej, tuż po wschodzie słońca i o 17 po południu. Latały z turystami albo członkami ekipy, wyznaczonymi spośród miejscowych.

- Loty odbywały się w dużej dolinie - opowiada Beata Choma. - Krajobrazy są niepowtarzalne. Z góry widać i góry, i ocean, i pola uprawne.

Na obu paniach przepiękne widoki zrobiły ogromne wrażenie. Każdy centymetr ziemi uprawnej jest dokładnie wykorzystany. A jeśli w jakimś miejscu coś nie rośnie, to znaczy, że jest to ocean lub góry.

- Pola ryżowe wyglądają z góry jak szachownica - opisuje Jolanta Matejczuk. - Oczywiście tam jest inny rodzaj roślinności: bananowce, pola ananasów czy herbaty.

Pobyt w tak egzotycznym miejscu polskiej reprezentacji dał dużo także pod względem sportowym.

- To był kontakt z inną infrastrukturą, innym rodzajem terenu - opowiada Jolanta Matejczuk. - Tam miejsc do startu i lądowania jest niewiele. W Polsce nie lata się w chmurach, pośród gór. Naprawdę przechodzi dreszcz emocji, gdy widzi się te widoki, gdy chmury są niżej od balonu. To aż kłuje w pięty. Nigdzie indziej tego nie doświadczyłam, a byłam w wielu krajach, m.in. Japonii, Korei, USA.

Wracają za rok

Baloniarzom nie zabrakło oczywiście okazji do poznawania Tajwanu także z poziomu ziemi. Były więc wycieczki rowerowe i promowe na wyspę Green Island.

- Nawet zieleń jest tam inna - wspomina niezapomniany pobyt Jolanta Matejczuk. - A także zapachy, kuchnia, składniki potraw, przyprawy. I na wszystkich twarzach mieszkańców widać uśmiech, pomimo, że ludzie naprawdę tam ciężko pracują, a upał doskwiera.

Jednak obie panie nie mają wątpliwości: choć podróż jest długa i męcząca, to warto było. - Wracamy tam za rok - zapowiadają.

Pobyt na Tajwanie w Jolancie Matejczuk wywołał jednak także gorzką refleksję. Władze prowincji Taitung w ciągu trzech lat wykreowały imprezę balonową, na którą ciągną tysiące turystów ze wszystkich zakątków świata.

- A w Białymstoku tyle lat działa prężny klub balonowy z ludźmi, którzy osiągają międzynarodowe sukcesy, a władze miasta nie potrafią tego wykorzystać - przyznaje z żalem Jolanta Matejczuk. - Zapatrzone są tylko w Jagiellonię. Od lat nie są u nas organizowane nawet zawody balonowe na szczeblu krajowym. Powoli przejmuje je Ełk i Olsztyn. Szkoda, że tracimy taką doskonałą okazję do promocji. Tam potrafi się to zorganizować profesjonalnie, a my nie jesteśmy w stanie zrobić jednej imprezy w roku. Dlaczego? Przecież mamy tak wspaniałą historię, tradycje balonowe, nie brakuje nam ludzi z sukcesami i doświadczeniem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny