Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostocka policjantka pomogła bezdomnej. Poruszona jej gestem mieszkanka nagłośniła sprawę w mediach

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
St. sierż. Agnieszka Russko ma 39 lat. Od 4,5 roku służy w białostockiej policji. - To od dawna było moim marzeniem. Późno, ale wreszcie udało się je zrealizować. To może zabrzmi banalnie: ale kierował mną zaszczyt noszenia munduru i możliwość pomagania innym.
St. sierż. Agnieszka Russko ma 39 lat. Od 4,5 roku służy w białostockiej policji. - To od dawna było moim marzeniem. Późno, ale wreszcie udało się je zrealizować. To może zabrzmi banalnie: ale kierował mną zaszczyt noszenia munduru i możliwość pomagania innym. Wojciech Wojtkielewicz
Była przypadkowy świadkiem sceny w aptece. Nieznana jej umundurowana funkcjonariuszka z patrolu kupiła lek dla pogryzionej na wszy. - Pragnę podziękować, że są jeszcze w białostockiej policji osoby z powołania, o prawdziwym sercu, ogromnej wrażliwości na innych, tych którzy są mniej zaradni niż my - napisała kobieta do naszej redakcji.

Choć przełożeni policjantki o niczym nie wiedzieli, udało nam się ustalić, o której mundurowej mowa. Była zdziwiona, że ktoś w ogóle wie o sytuacji w aptece, i że zrobiło się wokół niej takie zamieszanie.

- Jestem zaskoczona reakcją ludzi. Wielu funkcjonariuszy, instytucji, wolontariuszy i zwykłych ludzi codziennie pomaga osobom bezdomnym. Tylko o tym nie mówią głośno. Nie robią tego dla pochwał. Uważam, że ludzie są dobrzy i pomagają innym. To nie powinno nikogo dziwić - zaznacza st. sierż. Agnieszka Russko z Wydziału Patrolowo-interwencyjnego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

Ta sprawa też prawdopodobnie nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie list pani Elżbiety wysłany do naszej redakcji. 3 sierpnia po południu była w aptece przy ul. Zwycięstwa.

- Nagle do środka wchodzi policjantka. Chwilę rozgląda się po regałach, po czym podchodzi do pani w aptece i pyta: "czy dostępny jest jakiś środek na wszy?" Spojrzałam na nią i zobaczyłam piękną kobietę o długich czarnych włosach splecionych w warkocz . Policjantka tłumaczy, że to dla osoby która ma bardzo krótkie włosy, że osoba ta ma rany na głowie od pogryzień, i aby wybrała coś, co nie podrażni skóry - relacjonuje nasza Czytelniczka.

Czytaj też: Podlaskie. Dwóch dzielnicowych zostało laureatami konkursu "Policjant, który mi pomógł". To Adam Malecki z Łap i Paweł Marcówka z Suwałk

Jak wynika dalej z jej opowieści, farmaceutka zaczęła przeszukiwać regały w poszukiwaniu środka. Wtedy funkcjonariuszka stwierdziła, że zawoła osobę, dla której ma być lek. Przyprowadziła bezdomną kobietę.

- Pokazuje jej głowę i prosi, aby wybrać coś odpowiedniego. Kobieta z apteki jest wyraźnie zaskoczona tą sytuacją. Wtedy do apteki wchodzi policjant i mówi: "Czarna. Mamy wezwanie, musimy jechać". Policjantka jeszcze chwilę tłumaczy bezdomnej, jak użyć środka, płaci za preparat około 40 zł i wychodzą - opisuje pani Elżbieta. - Pragnę podziękować, że są jeszcze w białostockiej policji osoby z powołania, o prawdziwym sercu, ogromnej wrażliwości na innych, tych którzy są mniej zaradni niż my.

St. sierż. Russko podkreśla, że takich przykładów zna mnóstwo. I o ile opinia publiczna dość często dowiaduje się o policyjnych pilotażach samochodów wiozących rodzące kobiety, reanimujących osoby, które straciły przytomność, czy bohaterskich policjantach ratujących ludzi z pożarów, o wielu przypadkach "cichej" pomocy nigdy nie usłyszy. "Policjanci bardzo często nie chcą mówić o udzielanej pomocy, bo jest to różnie odbierane przez społeczeństwo. Każdy człowiek boi się oceny" - słyszymy, ale dociekamy.

- Znam dzielnicowego, który opiekuje się 89-latką i jej 92-letnią siostrą mieszkającymi na czwartym piętrze. Robi im kilka razy w tygodniu zakupy, realizuje recepty. Byliśmy tam kiedyś na interwencji. Okazało się, że kobiety nie mają żadnej rodziny - mówi starsza sierżant. - Inna sytuacja. W zeszłym roku zostaliśmy wezwani do kradzieży sklepowej. Okazało się, bezdomny ukradł bułkę i jogurt. Wytłumaczył nam, że zrobił to, bo był po prostu głodny.

Mundurowi pouczyli mężczyznę. Zrobił źle. Ale zapłacili za niego za skradzione produkty i wypuścili.

Zobacz także: Zambrów. Policjant uratował przed śmiercią przez zaczadzenie dwie osoby

Być może wciąż pokutuje wizerunek policji, jako służby represyjnej, która legitymuje i przegania bezdomnych śpiących na klatkach schodowych czy ławkach.

- To nie jest tak. Zawsze rozpytujemy, czy wiedzą gdzie mogą znaleźć pomoc, oferujemy, że możemy zawieźć ich do noclegowni.  - zauważa nasza rozmówczyni. - Przykre, że bardzo często osoby bezdomne albo wstydzą się poprosić, albo nie chcą długofalowej pomocy. Nie chcą wyjść z bezdomności. Skupiają się tylko na pomocy doraźnej: gdzie mogą się wykąpać, przespać się, uzyskać pomoc medyczną, zjeść ciepły posiłek.

Do takich należy pani Katarzyna, której policjantka kupiła lek na wszy. Pierwszy raz spotkały się rok temu. St. sierż. Agnieszka Russko w ramach służby sprawdzała pustostan przy Kolejowej. Przebywała tam para bezdomnych. 34-latka i jej partner. Czyści, zadbani, bezdomni z wyboru. Zakochani. Do żadnego ośrodka nie chcą iść by nie zostać rozdzieleni. W dodatku pojawił się problem z alkoholem. Od czasu do czasu pójdą do Caritasu umyć się, coś zjeść, czasem wynajmą pokój, za pieniądze ze zbiórki makulatury czy złomu.

- Migrują po całym mieście, ciężko spotkać ich w jednym miejscu. Od czasu do czasu widuję ich na ulicy. Wtedy pytam, czy wszystko "okej". Łakną kontaktu z normalnymi ludźmi. Lubią rozmawiać. Gdy spotkałam ich 3 sierpnia byłam w szoku. Pani Katarzyna miała na głowie czapkę, ale spod niej widać było świeżo ogoloną głowę z ranami. Zawstydzona zdjęła czapkę. Powiedziała, że złapała wszy. Głowa była cała pogryziona. Partner ostrzygł ją nożyczkami. Ten widok mną wstrząsnął, także jako kobietą. Pamiętam ją jeszcze z długimi włosami. Dlatego poszłam do pobliskiej apteki po lek - wyjaśnia białostocka policjantka.

Liczy, że historia pani Katarzyny będzie miała szczęśliwy finał. Wstępnie kontaktowała się w tej sprawie ze "Stowarzyszeniem Pomocy Bliźniemu" w Choroszczy.

- Mam świadomość, że niektóre osoby nie chcą, żeby im się pomagało. Bo, na przykład, jest im wygodnie. Ale od prowadzącego stowarzyszenie usłyszałam mądre słowa: "To my jesteśmy od tego, żeby te osoby pokierować, przekonać, żeby same sobie dały szanse". To właśnie świadczy o tym, że są ludzie dobrzy, którzy bezinteresownie poświęcają swój prywatny czas, by pomagać innym. Nie tylko bezdomnym, ale i ludziom starszym, nieporadnym życiowo, niepełnosprawnym, samotnym matkom. To zwykły, ludzki odruch. Czasem warto rozejrzeć się dookoła, poświęcić chwilę potrzebującym. Może wtedy, takie gesty, jak mój wobec pani Katarzyny, nikogo by nie dziwił. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny