Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostocka łyżwiarka wprowadza polski short track na światowe salony

ma
Natalia Maliszewska
Natalia Maliszewska Wojciech Wojtkielewicz
Pierwsza Polka w historii na podium, a także zwyciężczyni zawodów Pucharu Świata. Jedyna zdobywczyni medalu mistrzostw świata - Natalia Maliszewska z Juvenii Białystok tworzy historię polskiego short tracku.

W 2018 roku 23-letnia Natalia Maliszewska pokonała kolejne bariery, które wcześniej wydawały się dla polskich specjalistów od toru krótkiego nieosiągalne. W marcu podczas mistrzostw świata w Montrealu białostoczanka po raz pierwszy zdobyła medal dla Polski na imprezie tej rangi -srebro na 500 metrów. W lutym na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu uplasowała się na 11. pozycji w sprincie. Latem w kadrze łyżwiarzy specjalizujących się w ściganiu na torze krótkim doszło do długo wyczekiwanych zmian. Trenerką została Urszula Kamińska, która na co dzień opiekuje się Maliszewską w klubie. Jak się okazało była to bardzo trafna decyzja. Jesienią Natalia zdominowała rywalizację Pucharu Świata na 500 metrów. Z czterech finałów jakie rozegrano na tym dystansie zawodniczka Juvenii wygrała dwa, raz była trzecia i raz czwarta. Zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji generalnej na tym dystansie.

Po pucharach świata w Ameryce gdzie dwa razy zajęłaś pierwsze miejsca byłaś rozchwytywana przez media. W TVP nawet komentowałaś skoki narciarskie, byłaś zapraszana do różnych stacji telewizyjnych, było cię dużo w internecie. Po prostu stałaś się sportowcem popularnym.

Natalia Maliszewska: Taka popularność jest miła. Bardzo się cieszę, że szersze grono, nie tylko środowisko łyżwiarskie gdzie się obracam, interesowało się moją osobą i short trackiem. Nawet Justyna Kowalczyk na twitterze komentowała moje wyniki. Miałam okazję być w studio podczas konkursu Pucharu Świata skoczków. Spotkałam się z komentującym Maćkiem Kurzajewskim, a ten głos znałam tylko z telewizji. Tata na pewno mi zazdrościł tego wszystkiego, bo gdy byliśmy mali wraz z rodzeństwem całą rodziną oglądaliśmy skoki, dmuchaliśmy w telewizor pod narty Adama Małysza. To był moment, gdy wróciłam do swego dzieciństwa, bo te sporty zimowe były zawsze w naszym domu.

Wygląda na to, że promocja short tracku spoczywa w kraju na twoich barkach?

Na początku ta popularność trochę mnie stresowała. Ja specjalizuję się w short tracku i o tej dyscyplinie mogę opowiadać, a byłam pytana o różne tematy. Ale to chyba jedna z fajniejszych rzeczy jakie mi się przydarzyła, że mogę promować naszą dyscyplinę, jestem coraz bardziej rozpoznawalna. Wiadomo, że nic tak nie przyciąga jak wynik i medale.

Wróćmy do tych Pucharów Świata w Ameryce. Jak je odbierasz z perspektywy czasu?

- Oczywiście to nie były przypadki. Ciężko na nie zapracowałam i niejednym biegiem potwierdziłam, że należę do czołówki. I nie mówię o tych biegach finałowych, ale o ćwierćfinałach, półfinałach, które są jeszcze trudniejsze. W finale walczy się o medale i są trzy do zdobycia. Natomiast w tych wcześniejszych biegach awans dają tylko dwie pierwsze pozycje. Było na pewno niesamowite uczucie i radość. Drugi medal w Salt Lake City był takim potwierdzeniem mojej formy.

Co jest znamienne, że wcześniej z czołówką światową mogłaś powalczyć, gdy startowałaś z pierwszego pola. Teraz nawet możesz zaatakować z dalszej pozycji i wygrać na dystansie.

- To wynika z formy. Mam świadomość, że jak mi start nie wyjdzie to potrafię dogonić rywalki, a nawet je przegonić.

Kiedyś mówiłaś, że short track to także dużo przypadku. Zdarzają się upadki, popchnięcia, dyskwalifikacje. Ale na twoim przykładzie widać, że jak ktoś jest w formie to także potrafi uniknąć tych nieprzyjemnych zdarzeń.

Bardzo zależało mi na regularności na tym dystansie, chciałam, aby te przypadki losowe mi nie przeszkadzały. Ale lód jest śliski, w biegu jest pięć zawodniczek i różne rzeczy mogą się wydarzyć. Zawsze jestem przygotowana, że nie wszystko może pójść po mojej myśli. Wszystko staram się robić tak, jak sobie zaplanowałam, a co wyjdzie na końcu to w sumie nie zależy całkowicie od mnie. Płozy mamy delikatne i jakieś uderzenie, a nawet lekkie popchnięcie to jest niesamowity cios. Mam swoje ulubione płozy i gdyby coś się stało z moimi płozami to pewnie usiadłabym i płakała. Na tych płozach pojechałam prawie rekord świata, wygrałam dwa Puchary Świata więc byłoby mi bardzo przykro.

Igrzyska w 2022 roku w Pekinie są najważniejsze i do nich się przygotowujesz. Mamy sezon poolimpijski i to jest zawsze czas na zmiany, spróbowania czegoś innego. U was to wyszło samo. Macie nowego trenera kadry, grupę - wszystko tak jak chcieliście. No i przede wszystkim są wyniki. Także chyba już można powiedzieć, że tym trybem będziecie się przygotowywać do Pekinu.

- Ciężko jest mi powiedzieć, bo ja jestem zawodnikiem, przychodzę na trening robię swoją robotę, a reszta należy do trenerów. Ale wydaje mi się, że skoro są wyniki to raczej nie trzeba dużo zmieniać. W grupie bardzo dużą uwagę zwracamy na drużynę. Jak mi wychodzi to jest to jakaś część całego planu. Być może dla wielu zawodników jestem jakimś drogowskazem. Oni widzą, że droga jaką obraliśmy jest dobra. Każdy może sobie znaleźć swoją ścieżkę do tej głównej drogi. Chcemy też, aby nasze sztafety zakwalifikowały się w tym sezonie na mistrzostwa świata i oczywiście na Igrzyska Olimpijskie w 2022 roku. Mam świadomość, że muszę pociągnąć za sobą team.

A czy po swoich rywalkach nie widzisz, że coś zmieniają, próbują czegoś innego? W tym sezonie nie widać w pucharach jednych z lepszych zawodniczek z Europy w ostatnich sezonach - Brytyjki Elisse Christie, czy Włoszki Arianny Fontany.

- Z tego co wiem Fontana skończyła trenować, chociaż oficjalnej informacji o zakończeniu kariery jeszcze nie ma. Elisse na Pucharach Świata w Ameryce startowała tylko w drużynie, bo chyba trochę ten sezon odpuściła. A jeżeli chodzi o zmiany w innych drużynach to trudno mi powiedzieć, bo nie mieliśmy okazji trenować z innymi grupami. Jedyne co zauważyłam, że jestem lepsza od niektórych (śmiech).

W ostatnich sezonach dało się zauważyć, że Azjatki już chyba tak nie dominują.

- Rzeczywiście jest ich trochę mniej na czołowych lokatach. Wydaje mi się, że Europa z sezonu na sezon coraz bardziej zbliżała się do ich poziomu, a teraz jesteśmy na równi. Już nie jest tak, że jedziesz z Azjatką i bieg będzie przegrany. Chociaż zdaję sobie sprawę, że na igrzyska zawodniczki z Chin, czy Korei przygotują się perfekcyjnie.

Na ostatnim pucharze w Ałmatach zajęłaś piąte miejsce na 1000 metrów. To w twoim przypadku, specjalistki od sprintu, spory wyczyn.

To wszystko zależy od organizmu. Ja jestem typową sprinterką. Ale kiedyś trener Sebastian Cross powiedział mi, że nigdy nie miał zawodniczki, która jeździłaby 500 metrów, a nie jeździła 1000 metrów. Jestem szybka i mój rekord jednego okrążenia wynosi 8,36 s., który osiągnęłam w Calgary. Jestem najszybszą zawodniczką na świecie na jedną rundę. Jeżeli na 1000 metrów mam do pokonana 9 okrążeń na poziomie 9,6 s to jest już sekunda różnicy od mojego najszybszego okrążenia. A jeżeli ktoś ma swoją najszybszą rundę na poziomie 9,0 s to takiej zawodniczce będzie trudniej pojechać 9,6 s, bo to będzie czas bliski jej rundy maksymalnej. To właśnie jest głównym powodem, że teraz jest mi łatwiej przejechać w dobrym czasie dziewięć kółek. Na 1000 metrów pobiłam rekord Polski o dobre półtorej sekundy i to jest duży wyczyn. Ja z tego bardzo się cieszę, bo nie spodziewałam się, że będę jeździć 1000 metrów. Moja wytrzymałość szybkościowa bardzo się podniosła. Ale w sumie to zasługa dobrego planu treningowe i dobrych trenerów.

Poczytaj także o medalu mistrzostw świata Natalii Maliszewskiej

Dobre starty powinny zapewniać spokój finansowy, ale w waszej dyscyplinie chyba tak nie jest?

To jest dziwne, że nawet za pierwsze miejsce w Pucharze Świata nie ma żadnej nagrody pieniężnej. Jak powiedziałam to tacie Maćka Kota to był w szoku, bo skoczkowie nawet za 30. miejsce w pucharze dostają już pieniądze. Nasza federacja płaci tylko na koniec po podsumowaniu całego sezonu. Szkoda, ale tak jest.

Trenerów macie wspaniałych. Powiedz jak ze sprzętem. Nie odstajecie od tych najlepszych?

- Nie ma żadnej różnicy. Mamy to samo co mają mistrzowie olimpijscy. Może dobrze byłoby, aby tych naszych płóz było trochę w zapasie. One są bardzo delikatne i dobrze byłoby już przed sezonem wiedzieć, że ma się jakiś zapas. Od sprzętu mamy Gregory Duranta, który jest w tej dziedzinie najlepszym specjalistą na świecie. Mówi się o nim magik od łyżew.

Wychodzi na to, że będziesz główną faworytką styczniowych mistrzostw Europy.

- Pojadę najlepiej jak umiem, a co mi to przyniesie to zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Białostocka łyżwiarka wprowadza polski short track na światowe salony - Gazeta Współczesna

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny