Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoccy plastycy obłowili się za Gierka. Dziś artysta od pasków niszczy cudze dzieła sztuki. (zdjęcia)

Janka Werpachowska
Jerzy Grygorczuk w swojej pracowni. Przygotowuje gipsowy model popiersia biskupa polowego Wojska Polskiego, Tadeusza Płoskiego, który zginął 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem
Jerzy Grygorczuk w swojej pracowni. Przygotowuje gipsowy model popiersia biskupa polowego Wojska Polskiego, Tadeusza Płoskiego, który zginął 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem Fot. Wojciech Oksztol
Białostoccy plastycy nieźle się obłowili za Gierka - mówi Jerzy Grygorczuk. - Dziś artysta od pasków, autor żubra w różnokolorowe kwadraciki i tyle samo wartego pod względem artystycznym projektu łuku triumfalnego, pozwala sobie na niszczenie cudzych dzieł sztuki.

[galeria_glowna]

Jerzy Grygorczuk urodził się 66 lat temu w Białymstoku. Jest absolwentem supraskiego Liceum Plastycznego i PWSSP w Gdańsku. Oprócz rzeźby kameralnej w jego pracowni powstają prace, obecne później w przestrzeni miasta, jak np. pomniki: Armii Walczących na Zachodzie, Ofiarom Katynia, płaskorzeźba na elewacji Filharmonii Białostockiej. Ma też w dorobku wiele dzieł sakralnych, m.in. relikwiarz św. Gabriela, relikwiarz bł. ks. Jerzego Popiełuszki, carskie wrota w białostockiej cerkwi Hagia Sophia czy wnętrze kościoła Zmartwychwstania Pańskiego.

Kurier Poranny: W dobrym momencie otwarto w Muzeum Podlaskim Pańską wystawę. Akurat tak się składa, że z tych czterdziestu lat jedna połowa przypada na okres szczęśliwie miniony, a druga na czasy po transformacji. Czy rzeźby zgromadzone na wystawie ilustrują cały ten czas?

Jerzy Grygorczuk, rzeźbiarz: Tak, najstarsza powstała w 1972 roku, jest też jeszcze kilka z wczesnych lat 70. Chociaż niektóre nie wyglądają tak jak wtedy, kiedy powstały. Często pod wpływem chwilowego nastroju, jakiegoś bodźca coś do swoich starych prac dodaję, przemalowuję.

Czy można znaleźć jakiś wspólny mianownik, myśl przewodnią tej wystawy?

- Kwintesencją, powiedziałbym nawet, że swoistym credo autora, jest rzeźba, którą nazwałem "Pies. Ekstrakt ciemiernika".

Brzmi tajemniczo.

- Wyciągiem z ciemiernika Hipokrates leczył głupotę. Tajemnica tej mikstury polegała na tym, że ciemiernik oczywiście nikogo z głupoty wyleczyć nie mógł. Miał za to silne działanie przeczyszczające. Osoba, potraktowana ekstraktem z ciemiernika, nie miała czasu na wymyślanie kolejnych głupot, bo była zajęta zupełnie czymś innym.

A co w tym wszystkim robi pies?

- Na Diogenesa, piewcę wolności i niezależności, zabawy, dowcipu i radości, współcześni mu mówili pogardliwie "pies" (kyon). To Diogenes właśnie z tego epitetu uczynił walor, nazywając siebie cynikiem. My używamy formy zlatynizowanej, po grecku to brzmi kynikos. Dzisiaj w powszechnym odbiorze słowo cynik brzmi pejoratywnie. A ja je rozumiem jako określenie ludzi płynących pod prąd, wbrew przyjętym normom, wbrew powszechnej głupocie.

Dużo w tym wszystkich odniesień do starożytności.

- Bo wszystko, z czym mamy do czynienia w sztuce i w kulturze ma tam swój początek. Pozostańmy jeszcze na chwilę w tych odległych czasach. Demokryt uważał, że niebezpieczną i niesprawiedliwą rzeczą jest gniew na głupotę. Jedyną właściwą reakcją był według niego śmiech. Czasami ten śmiech wyciska z oczu łzy. Myślę, że w moich pracach widać tę chęć obśmiania głupoty, odarcia jej z napuszenia, ukazania jej prawdziwego, często brzydkiego oblicza. Głupota polityków, urzędników, krytyków, tak zwanych artystów była, jest i będzie wszechobecna. Można się z niej tylko śmiać.

Skoro już o urzędnikach Pan wspomniał, pozostańmy na chwilę przy tym wątku. W swojej karierze zawodowej przez kilka lat był Pan też urzędnikiem.

- Tak, w latach 1972-1975 pracowałem jako plastyk miejski w Białymstoku. W nielicznych urzędach miejskich w Polsce były wtedy takie etaty, a Związkowi Polskich Artystów Plastyków bardzo zależało, aby było ich jak najwięcej. Białystok przygotowywał się wtedy do dożynek centralnych, dlatego tutejsze władze uznały, że miasto ma być piękne, kiedy odwiedzi je towarzysz Gierek ze świtą.

I co? Rzeczywiście wypiękniało nasze miasto w ciągu kilku miesięcy?

- Czasu było niewiele, dlatego główne działania upiększające polegały na przykrywaniu brzydoty za pomocą ogromnych plansz. Białostoccy plastycy nieźle się wtedy obłowili, pokrywając setki metrów kwadratowych sklejki, dykty i płótna obrazkami, słusznymi hasłami itp. Ale trzeba być sprawiedliwym i powiedzieć, że jednak Białystok sporo skorzystał na dożynkach. Powstał stadion, tereny wystawowe, nowe kawiarnie i restauracje, kilka ciekawych instalacji przestrzennych, jak na przykład koła przy zbiegu ulicy Zwycięstwa i ówczesnej Gagarina - czyli dzisiejszej Solidarności.

Jaki w tym wszystkim był Pana wkład? Czy są jakieś ciekawe realizacje z tamtego okresu?

- Jako urzędujący plastyk miejski nie mogłem uczestniczyć w tym twórczo. Raz popełniłem błąd i zaprojektowałem instalację przestrzenną na Placu Zgromadzeń - późniejszym Placu Inwalidów, co wywołało prawdziwą burzę. Dlatego z tego okresu pochodzi tylko jedno dzieło mojego autorstwa - pomnik Obrońców Białegostoku na Wysokim Stoczku. Ale to zrobiłem w czynie społecznym, nie było konfliktu interesów.

Myślę, że ma Pan wyczulone oko na to, co dzieje się w Białymstoku dzisiaj.

- Oczywiście, cały czas obserwuję zmiany zachodzące w mieście. To jest w końcu mój zawód, bo studiowałem w pracowni Projektowania Architektoniczno-Rzeźbiarskiego. Nie wszystko mi się podoba, ale muszę też przyznać, że dzieje się dużo dobrego w naszym mieście. Pięknie została wykorzystana stara fabryka Beckera, w której powstała galeria Alfa. Przez lata ten kompleks fabryczny był jakby na uboczu, prześlizgiwaliśmy się po nim wzrokiem, nie dostrzegając go. Dopiero przebudowa, nieniszcząca pierwotnej substancji, nadała mu nową jakość. Podobnym przykładem jest siedziba banku na rogu ulic Warszawskiej i Sienkiewicza. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki odnowiono Muzeum Historyczne. Ciekawy jest mieszczący się po sąsiedzku kompleks mieszkalny, lofty powstałe na bazie starych zabudowań fabrycznych. Mam zresztą swój wkład w tę inwestycję - zamkniętego osiedla pilnuje mój Bazyliszek.

A co się Panu nie podoba?

- Jest tego niemało, ale w pierwszym rzędzie wymieniłbym nijakie osiedla mieszkaniowe. One wyglądają tak, jakby każdy inwestor bał się wychylić poza ogólnie panującą sztampę. Są nudne. Całe szczęście, że jest na nich sporo zieleni. Za to ze względu na kompletny brak zieleni nie bardzo podoba mi się plac miejski. Sama koncepcja jest niezła, ale myślę, że można było zachować rosnące w okolicach ratusza drzewa i krzewy. Może trochę zredukować ich liczbę, ale nie wycinać wszystkiego w pień. I myślę, że w Białymstoku ciągle brakuje takich sympatycznych rzeźb, niezwiązanych z żadną martyrologią, rocznicą. Dlaczego nie mógłby gdzieś stanąć pomnik Muminków? Dobrze, że mamy psa Kawelina i - od niedawna - tę ciekawą maskę teatralną o dwóch obliczach.

Mamy ustawiać, wzorem innych miast, ławeczki?

- Ławeczki są wszędzie, można wymyślić coś innego. Chociaż ja sam zgłosiłem swego czasu projekt naszej, białostockiej ławeczki, na której siedziałaby piękna Nora Ney, czyli Sonia Nejman, pochodząca stąd aktorka, gwiazda przedwojennego kina. Ale pomysł upadł, bo niektórzy radni kręcili nosami: a że jakaś tam gwiazdeczka, a że Żydówka. A byłoby miło usiąść koło Nory na ławeczce i pogłaskać ją po smukłej łydce.

Widziałam zrobione latem zdjęcie ulicy Lipowej. Sporo ludzi na chodnikach, a nad ich głowami nieczytelna masa szyldów, banerów, różnego kształtu i koloru markiz, daszków. Osoba spoza Białegostoku, rzuciwszy okiem na tę fotografię, powiedziała: chińska dzielnica w jakimś dużym mieście. Czy ten informacyjno-wizualny bałagan da się kiedykolwiek okiełznać?

- To pytanie do plastyka miejskiego, nie do mnie. Rzeczywiście, jak się patrzy na ulice Białegostoku, wydaje się, że nikt nie czuwa nad ich wyglądem. Nigdzie w Europie nie ma takiej wolnej amerykanki w tej dziedzinie, jak w Polsce. Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy pojechać do Wilna żeby się przekonać, że kwestie reklamy i informacji wizualnej w mieście da się uregulować. Jeżeli plastyk miejski nie umie sobie z tym poradzić, to znaczy, że ten etat w Białymstoku jest zbędny.

Jeszcze kilkanaście lat temu białostockie środowisko artystów plastyków zabierało od czasu do czasu głos w dyskusji o wizerunku miasta, zgłaszało swoje krytyczne uwagi. Teraz zamilkło. Nie słychać was.

- Bo w Białymstoku od wielu lat nie ma takiego środowiska. Są jednostki, zajęte swoimi interesami, zawiściami, plotkami. Największa w tym "zasługa" stanu wojennego i rozwiązania Związku Polskich Artystów Plastyków. Powstawały wtedy nowe organizacje, jedni się zapisywali, inni nie; jedni do takich, drudzy do owakich. A potem przyszedł czas na wzajemne wypominanie sobie, kto czerwony, a kto czarny. Te animozje plus nieustanna rywalizacja o zlecenia, czyli o pieniądze sprawiły, że nie ma silnego, liczącego się w mieście środowiska twórców. Poza tym od wielu lat białostoccy artyści praktycznie nie są obecni w najważniejszej galerii w mieście - w Arsenale. Wystawa taka jak ma miejsce teraz, na której pokazywane są prace dwóch białostockich twórców, to naprawdę rzadkość.

Moim zdaniem to, co najczęściej gości w Arsenale, trudno w ogóle nazwać sztuką. Te instalacje, performance, prezentacje multimedialne to są jakieś popłuczyny postwarholowskie, wtórne i nieoryginalne. Nie godzę się na to, żeby jacyś artkuratorzy dyktowali nam, co jest sztuką. Nie godzę się też na malowanie w różnokolorowe paski ścian galerii i wmawianie publiczności, że mają do czynienia ze sztuką. Co gorsza, artysta od pasków, autor żubra w różnokolorowe kwadraciki i tyle samo wartego pod względem artystycznym projektu łuku triumfalnego, pozwala sobie na niszczenie cudzych dzieł sztuki. Te place, kolumny, które on pomalował w paski, ktoś kiedyś stworzył. Chcesz pomalować w paski lwy weneckie - to zrób sobie lwa i potem go maluj, a nie wykorzystuj czyjeś dzieło. Bułgar Christo opakowuje słynne budowle w folię, a Tarasewicz maluje na czym się da swoje nudne paski. To taka sama hucpa, jak obieranie ziemniaków w Zachęcie. I jeżeli coś takiego się promuje, to tym samym daje się do zrozumienia, że każdy może być artystą, byle tylko miał odpowiednio dużą dozę bezczelności. Ale to nie jest tylko nasz, białostocki problem. To taki polski kompleks. Na dobrą sprawę, jeśli się zastanowimy, co własnego, oryginalnego wnieśliśmy do światowego dorobku w dziedzinie sztuki, to chyba tylko portret trumienny, malarstwo Jacka Malczewskiego i muzykę Chopina. Można jeszcze dodać Wyspiańskiego i Stryjeńską. A poza tym wszystko jest naśladownictwem, czerpaniem z tego, co już było.

Mówi Pan o tym wszystkim z pasją. Tę pasję widać też w Pańskich rzeźbach. Wiele z nich to dzieła z kluczem, z historią. A wtajemniczeni mogliby opatrzyć je całkiem interesującą fabułą. Ale dlaczego w tych pracach jest - obok przymrużenia oka - tyle brzydoty?

- Bo brzydota jest wszechobecna i ma takie samo prawo bytu jak każde inne naturalne zjawisko. Turpizm. Obecny w sztuce od zawsze. W naszych czasach, w naszej rzeczywistości przybliżał go nam skutecznie Stanisław Grochowiak. I niech krótki cytat z tego poety uzasadni też obecność brzydoty w moich rzeźbach: Bo życie znaczy: Kupować mięso Ćwiartować mięso Zabijać mięso Uwielbiać mięso Zapładniać mięso Przeklinać mięso Nauczać mięso i grzebać mięso I robić z mięsa I myśleć z mięsem I w imię mięsa Na przekór mięsu Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa Szczególnie szczególnie w obronie mięsa.

Czyli taki słodko-gorzki ekstrakt z ciemiernika? Szczęśliwy pies olewający wszystko, co głupie i straszne?

- Tak, jak starożytni mędrcy, którzy z uśmiechem na twarzy przyglądali się głupocie i robili swoje - wbrew wszystkim. I to oni i ich dzieło zapisało się w dziejach ludzkości. Nie głupota.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny