Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biaform Białystok. Sklejeni z gruntem na amen

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Pracownicy Biaformu walczyli o swój zakład pracy przed sesją rady miejskiej
Pracownicy Biaformu walczyli o swój zakład pracy przed sesją rady miejskiej Wojciech Wojtkielewicz
Chociaż radni uchwalili w końcu plan miejscowy, to według Biaformu ma on wadę prawną. Ciężko będzie więc sprzedać ziemię i wybudować nowy zakład gdzie indziej.

Jeśli firma nie sprzeda ziemi deweloperowi, to nie będzie wyjścia i Biaform zostanie kupiony przez konkurencję. - A ta nie będzie miała litości. Zwolni większość załogi. Zostawi tylko jakiś maleńki fragment zakładu, żeby w papierach było, że firma nadal funkcjonuje. Bo konkurencji chodzi tylko i wyłącznie o przejęcie naszego rynku zbytu i kontyngentów - mówi nieoficjalnie jedna z osób związanych z Biaformem.

Kontyngenty to liczba metrów sześciennych drewna, które dany zakład z branży drzewnej może kupić po preferencyjnych cenach od Lasów Państwowych. W przypadku Biaformu to 30 tys. metrów. - Dlatego ten plan miejscowy to nasze być albo nie być - wyjaśnia nasz rozmówca.

Na ostatniej sesji rady miasta uchwalono plan fragmentu Dojlid - terenu wspomnianego zakładu. Atmosfera była gorąca. Najpierw na mównicę wszedł Konrad Zieleniecki z PiS, który stwierdził, że nie życzy sobie SMS-ów z instrukcją, jak ma głosować. SMS-a - tak jak zresztą do kilku innych radnych, do których udało mu się zdobyć numer - wysłał Wojciech Strzałkowski, przewodniczący rady nadzorczej Biaformu. Była w nim prośba o to, by nie uchwalać planu. Strzałkowski tłumaczył się, że skorzystał z takiej formy komunikacji, bo przed sesją klub PiS odmówił spotkania z przedstawicielami Biaformu.

- Bo wydawanie dokumentów zgodnych z prawem to nie to samo, co wydawanie dokumentów tylko trochę niezgodnych z prawem - mówi w rozmowie z „Porannym”.

Według jego prawników uchwalony plan miejscowy ma wadę prawną. Bo teren nim objęty jest mniejszy niż ten zapisany w podjętej osiem lat temu uchwale intencyjnej. Stało się tak dlatego, że miejscy urbaniści wyłączyli z procedowania drogę, która miałaby biec na zapleczu Pałacu Hasbacha. Nie podobała się ona części okolicznych mieszkańców i obrońcom zabytków. Urbaniści zaproponowali więc, żeby radni najpierw uchwalili plan na Sklejki, a potem będą się martwić o drogę.

Takiego podziału na etapy w uchwalaniu planu nie przewiduje jednak wspomniana uchwała intencyjna. Dlatego też plan może zostać unieważniony przez organ nadzorczy, czyli wojewodę. Radni dopytywali o to Agnieszkę Rzosińską, dyrektorkę departamentu urbanistyki w magistracie.

- Potwierdzała, że proponowany projekt planu ma wadę prawną i jest niezgodny z uchwałą intencyjną, ale jak stwierdziła - to mały problem. Wprowadziła tym radnych w błąd. Będzie problem i to poważny. Uchwała będzie miała wady prawne, a konsekwencję tego poniesie Biaform - mówi Wojciech Strzałkowski.

Nawet jeśli wojewoda nie doszuka się nieprawidłowości, firmie trudno będzie znaleźć kupca na ziemię. Bo istnienie wady prawnej to ryzyko, że zawsze może się znaleźć ktoś, kto w sądzie uzyska nakaz rozbiórki np. bloku postawionego na podstawie planu niezgodnego z prawem.

- To nieprawda. Jeśli wojewoda nie dopatrzy się nieprawidłowości to plan wejdzie w życie i nikt nie będzie mógł go wzruszyć - mówi Piotr Jankowski, radny PiS. I komentuje: - Jak nie uchwalamy planów to źle, jak uchwalamy - też źle! Wszystkim nie dogodzisz.

Natomiast radny Zieleniecki zauważa, że jeśli plan nie zostałby uchwalony, procedura znów by się przeciągnęła, a Biaform mógłby dostać w międzyczasie warunki zabudowy. Tyle że - paradoksalnie - te warunki mogły być spełnieniem marzeń obrońców zabytków, ale zupełnie nie po myśli Biaformu. Trzeba bowiem wiedzieć, że jesienią zeszłego roku, kiedy miejski konserwator zabytków uzgadniał warunki zabudowy dopuścił budowę bloków o wysokości jedynie do 12 metrów, czyli trzech pięter - tak jak chcieli obrońcy zabytków.

Kiedy jednak przyszło do uzgadniania projektu planu, konserwator nie widział już nic złego w 21 metrach, czyli sześciu piętrach. - Plan miejscowy obejmował szerszy obszar niż warunki zabudowy - tłumaczy swoją decyzję Dariusz Stankiewicz, miejski konserwator zabytków. - Poza tym projekt planu uzyskał już pozytywne opinie i uzgodnienia, co w przypadku ewentualnych odwołań od moich postanowień skutkowałoby uchyleniem zawartych w nich rozstrzygnięć.

Według Macieja Rowińskiego-Jabłokowa, twórcy profilu Ręce precz od Dojlid, zachowanie konserwatora jest niezrozumiałe. - Szczerze mówiąc to jego postawa mogła skłonić radnych do uchwalenia planu mimo wady prawnej. Przestraszyli się pewnie, że Biaform wystąpi ponownie o warunki zabudowy, a konserwator znów zmieni zdanie i nie będzie widział nic złego nawet w wyższej zabudowie niż ta 6-piętrowa - mówi.

Natomiast Konrad Zieleniecki podkreśla, że 6 pięter to kompromis, który zadowala zarówno Biaform, jak i obrońców zabytków. - Nie do końca. Proponowaliśmy 12 metrów. Uchwalenie planu z wadą prawną daje jednak pole do jego zaskarżania. Nawet jeśli wojewoda nie doszuka się żadnych błędów - podkreśla Rowiński-Jabłokow.

Wojciech Strzałkowski mówi, że Biaform oczekuje jedynie równego traktowania podmiotów gospodarczych w naszym mieście.

- Firma chce iść drogą taką jak Bison Bial czy Instal SA. W miejscu gdzie jeszcze niedawno była fabryka Uchwytów powstały 12-piętrowe bloki, a w miejscu Instalu - 8-piętrowe - mówi Wojciech Strzałkowski.

W przypadku Uchwytów było tak, że w zeszłym roku radni PiS nie uchwalili planu okolic ul. Ryskiej i Łąkowej. Dlatego w miejscu dawnych Uchwytów powstaną wysokie bloki. Oczywiście w oparciu o warunki zabudowy. Inwestor postawi więc wyższe bloki niż mógłby, gdyby był uchwalony plan.

A wracając do Sklejek, najgorzej wychodzą na tym wszystkim pracownicy Biaformu. Wciąż żyją w niepewności. Na sesję rady miasta przynieśli transparenty z napisami: „Walczymy o swoją przyszłość”, „Biaform to też ludzie”. Mieli nawet klepsydrę z informacją o śmierci firmy. W ich działaniach widać desperację.

Maciej Rowiński-Jabłokow napisał na Facebooku, że zakładowa „Solidarność” pikietowała podczas sesji za likwidacją własnego zakładu. Kiedy jeden z internautów zapytał, o co mu chodziło, odpisał że: „Popierają swój zarząd w dążeniu do sprzedaży całego terenu zakładu pod zabudowę blokami. Chcą więcej pięter, żeby się drożej sprzedał. Mówią, że za zdobyte pieniądze ma zostać zbudowany nowoczesny zakład poza Białymstokiem. Gdzie, kiedy i dla ilu pracowników - tego nie mówią. Może sami nie wiedzą? Cóż... jakie czasy, taka Solidarność.”

- Jest takie powiedzenie, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Pan Rowiński-Jabłokow nie ma pojęcia o czym mówi - mówi Bartosz Bezubik, prezes Biaformu.

Firma w ciągu dwóch miesięcy zamierza kupić działkę pod nowy zakład.

Fragmenty SMS-a Wojciecha Strzałkowskiego do radnych:

Piszę do Panów sms ponieważ Wasz klub odmówił spotkania z przedstawicielami Zakładu Przemysłu Sklejek Biaform SA. Proszę więc tą drogą o poparcie dążeń pracowników i zarządu o przegłosowane ZA!!! POPRAWEK do planu MPZP zgłoszonych przez ZPS BIAFORM S.A. Jednocześnie w imieniu pracowników, Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność, w imieniu zarządu i rady nadzorczej proszę o NIE uchwalanie planu BEZ POPRAWEK BIAFORMU!!! Proszę o NIE UCHWALANIE PLANU Z WADAMI PRAWNYMI !!!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny