Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpańskie psy. Odławiają je i co dalej?

Piotr Czaban [email protected] tel. 085 7489 555
Nie ma jakiejkolwiek możliwości odróżnienia psa przywiezionego do nas przez firmę Kala od psa, którego właścicielem był mieszkaniec naszej gminy - mówi burmistrz Antoni Pełkowski. Na zdjęciu: psy wałęsające się po ul. Gajnej.
Nie ma jakiejkolwiek możliwości odróżnienia psa przywiezionego do nas przez firmę Kala od psa, którego właścicielem był mieszkaniec naszej gminy - mówi burmistrz Antoni Pełkowski. Na zdjęciu: psy wałęsające się po ul. Gajnej. Fot. Piotr Czaban
Ten pan narusza prawo od samego początku - mówi Iwona Kulesza, prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki na Zwierzętami. Tak komentuje to, co zobaczyła w firmie Kala, której menadżerem jest Marek Kulesza (zbieżność nazwisk przypadkowa).

O tym, co dzieje się na przy Gajnej 36 w Wasilkowie zrobiło się głośno tydzień temu. Firma Kala Karola Kuleszy, której interesów dogląda jego ojciec Marek Kulesza, odłowiła już 41 psów z różnych gmin (najwięcej ze Stawisk). Wszystkie trafiły na posesję Kuleszów w Wasilkowie. Blisko 20 z nich biega już na wolności. Sprawą zainteresowało się m.in. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

- Byłam tam tydzień temu, w sobotę. Wtedy było tam piętnaście psów - informuje prezes białostockiego TOZ Iwona Kulesza.

Przyjechała z koleżanką. Mówiły, szukają psa do adopcji. Po swoim ośrodku oprowadzał je Marek Kulesza.

Nie ośrodek a schronisko

- Pokazał nam wszystko. Brylował. Był bardzo miły, bardzo grzeczny, uczynny. Dowiedziałyśmy się bardzo dużo. Mówił nieprawdę - uważa prezes białostockiego TOZ.

O swoich uwagach poinformowała już inspekcję weterynaryjną. Zapowiada też złożenie zawiadomienia na policję.

- Ten człowiek naruszył wszystkie przepisy, jakie tylko można - twierdzi przedstawicielka TOZ i wylicza: - Po pierwsze, nielegalnie prowadzi schronisko. W prawie nie ma czegoś takiego jak ośrodek adopcyjny. On tak to nazwał. Byłyśmy tam, on ma schronisko.

Na prowadzenie takiej działalności, zdaniem Iwony Kulesza, właściciel Kali musi mieć zgodę gminy i inspekcji weterynaryjnej.

- Właściciel firmy Kala nigdy nie występował o zgodę na prowadzenie w naszej gminie schroniska dla zwierząt - informuje burmistrz Wasilkowa AntoniPełkowski. - Nawet gdyby wystąpił, to na działkę przy ulicy Gajnej nie może takiego pozwolenia otrzymać. Nie ma tam spełnionych wymogów np. minimalnych odległości od zabudowy mieszkaniowej.

- Nie jest prowadzone w formie schroniska tylko czasowego miejsca przetrzymywania zwierząt - mówi powiatowy lekarz weterynarii Dariusz Filianowicz. - To czasowe miejsce powinno być pod jurysdykcją gminy.

Bez uprawnień

Zdaniem prezes TOZ, Kala nie mając potrzebnych zezwoleń, wprowadza w błąd gminy, z którymi podpisuje umowy na wyłapanie bezpańskich zwierząt. - Pan Kulesza nie ma uprawnień do odławiania psów - dodaje prezes TOZ. - Żeby to robić, trzeba przejść szkolenie i mieć "glejt" na to.

Jej zdaniem, Kala nie ma też odpowiedniego samochodu do transportu zwierząt.

- A na to też trzeba mieć pozwolenie inspekcji weterynaryjnej - uważa Iwona Kulesza.

- Nie zatwierdzamy przydatności samochodu do przewożenia zwierząt - twierdzi Monika Opolska z PIW. - Możemy to skontrolować, na przykład na wniosek gminy.
Według prezes białostockiego TOZ, pracownicy Kali nie mają też sprzętu do łapania psów. Boksy, które pozytywnie ocenił Filianowicz, zdaniem Iwony Kuleszy, nie spełniają podstawowych wymogów.

- Nie są utwardzone. Niemożliwe jest, by przetrzymywać w nich jednocześnie czterdzieści psów - uważa Kulesza.

Bez weterynarza

Co jednak najważniejsze, psy, które trafiły na Gajną 36 nie miały żadnej opieki weterynaryjnej, choć Marek Kulesza mówił Filianowiczowi coś zupełnie innego.

- Z informacji, które uzyskaliśmy wynika, że usługi weterynaryjne świadczy lecznica pana Niesterczuka z Wasilkowa - mówi powiatowy lekarz weterynarii.

- To nieprawda. Nie opiekowałem się psami z ośrodka pana Kuleszy - odpowiada Roman Niesterczuk. - Nie widziałem psów, które tam są.

Jak twierdzi Filianowicz, w umowie z gminą Stawiski, Kulesza zobowiązał się do zapewnienia opieki weterynaryjnej odłowionym psom.

- On oddawał ludziom psy bez szczepień przeciwko wściekliźnie. To niezgodne z prawem - tłumaczy prezes białostockiego TOZ.

Wyciągniemy konsekwencje

- Jeśeli okaże się, że pan Kulesza wprowadzał nas w błąd, będziemy wyciągać konsekwencje - zapowiada Opolska.

Pozostaje też sprawa kilkunastu psów, które wcześniej znajdowały się w kojcach przy Gajnej, a teraz wałęsają się po Wasilkowie.

- Policja musi wyjaśnić, co się z nimi stało - mówi Iwona Kulesza.

Kto zapłaci za ich ponowne złapanie? - Wypuszczone psy są wciąż własnością gminy, z której te psy zostały odłowione - informuje Filianowicz.

W tym wypadku większość psów pochodzi ze Stawisk. Burmistrz tej miejscowości Marek Waszkiewicz nie odpowiedział, czy jest gotów ponownie zapłacić za wyłapanie zwierząt.

Burmistrz Pełkowski obawia się, że niestety, za odłowienia psów i przekazania ich do schroniska, zapłaci Wasilków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny