Aż do soboty - mówią białostoccy taksówkarze. Znają też pewną piosenkę - "Bezbronny jak plecy taksówkarza". I to nie jest tylko literacka fikcja.
Szok. Dramat. I ciągle zadajemy sobie pytanie, co ci młodzi ludzie chcieli osiągnąć, atakując taksówkarza? Czy oni w ogóle myśleli, jak może się to skończyć? Chciałbym usłyszeć ich odpowiedź - mówi Sławomir Szymaniuk, wiceprezes Super Taxi 919.
Uśpiona czujność
Od tygodnia zdarzenie w Grabówce to temat numer jeden wśród białostockich taksówkarzy. Nieważne, że napadnięty został taksówkarz z innej korporacji. Bo na jego miejscu mógłby być każdy.
Dwaj białostoccy licealiści, Błażej Dembowski i Martin Małyszko, wybrali sobie ofiarę, a raczej markę samochodu. Spodobał im się mercedes. Postanowili go zdobyć za wszelką cenę. Mieli ze sobą kabel i młotek. Spod Galerii Białej zamówili kurs do Grabówki. Tam dusili taksówkarza, bili młotkiem po głowie. W biały dzień. Na szczęście zmasakrowanemu mężczyźnie udało się uciec. Kilkunastoletni bandyci odjechali jego samochodem.
Pobitym kierowcą zajął się mieszkaniec Grabówki. To on zawiadomił policję. - Wybiegłem z domu i zobaczyłem człowieka, który wokół twarzy miał zawinięty kabel, krwawił. Gdyby ten kabel został zawiązany wokół szyi, już byłoby po nim - opowiadał nam zaraz po zdarzeniu.
- Oni chcieli mnie zabić - mówił dziennikarzom napadnięty taksówkarz.
- Jest taka piosenka: "Bezbronny jak plecy taksówkarza". Tak właśnie wygląda nasza rzeczywistość. Bo co my możemy zrobić w kryzysowej sytuacji? Niewiele, a zarabiać musimy. Tym bardziej jesteśmy solidarni z pobitym mężczyzną - mówi nam taksówkarz z Komfort Radio Taxi.
- Tak naprawdę bandyci uśpili naszą czujność. Już dawno w Białymstoku tak brutalnego napadu nie było - dodaje Sławomir Szymaniuk.
Ryzyko wpisane w zawód
Ostatni - trzy lata temu. Wtedy dziewiętnastolatek zamówił kurs na Leśną Dolinę. Nie miał pieniędzy, żeby zapłacić za przejazd, więc wyciągnął nóż. Przystawił go do szyi kierowcy. Nagle wpadł w szał i zaczął zadawać ciosy, gdzie popadło: w głowę, szyję, tułów. Taksówkarzowi udało się wyjść cało z opresji. Jednak do tej pory ma sparaliżowaną część twarzy.
- Ryzyko napadu jest wpisane w nasz zawód. Człowiek zawsze musi się liczyć z tym, że trafi na niebezpiecznego klienta. Bo tak naprawdę do naszych samochodów wsiada cały przekrój społeczeństwa. I ludzie bardzo inteligentni, i zwykłe żule - mówi Jacek Sosnowski, prezes Komfort Radio Taxi.
Ci ostatni najczęściej są - na szczęście - bohaterami drobnych incydentów. - Bo brutalne napady zdarzają się rzadko, ale nieprzyjemne sytuacje to codzienność - przyznaje Wiesław z Radio Taxi Non Stop. Taksówkarzem jest już od 20 lat. I miał wiele pasażerów, którzy nie chcieli zapłacić za kurs.
- I jak zdarza się taki klient, to oceniam swoje siły. Czy jest sens gonić za takim, czy nie. Bo nie chcę narażać swojego zdrowia albo samochodu. Wolę już stracić parę złotych - opowiada mężczyzna.
Na porządku dziennym są też groźby i zastraszenia. - Miałem kiedyś pasażera, niezbyt trzeźwego, który przez cały czas mówił, że mnie załatwi. Wystraszyłem go, bo powiedziałem, że nasze rozmowy są nagrywane. Choć to był blef, poskutkowało - opowiada taksówkarz z O.K. Taxi.
Nie zawsze rozpoznasz przestępcę
Wielu z nich próbuje dmuchać na zimne. Zamienia się w psychologa. Przyglądają się klientom, oceniają ich po wyglądzie, pierwszym zdaniu, które powiedzieli, zamawiając kurs, obserwują ręce pasażerów.
- Zdarzyło mi się odmówić kursu, kiedy wsiadł do mojego samochodu zakapturzony małolat. Nie wiem, czy miał złe intencje, czy nie. Wolałem nie ryzykować - opowiada inny taksówkarz.
Ale taka ocena nie zawsze się sprawdza. Czasem i pasażerowie, którzy na pierwszy rzut oka wyglądają normalnie, mogą być groźni.
- Ja pamiętam tę historię z Augustowa, która zdarzyła się jakieś dziesięć lat temu. Wtedy do taksówki wsiedli rodzice z małym dzieckiem. Wysiedli przed swoim domem. Kobieta z dzieckiem poszła do mieszkania, a taksówkarz pomagał mężczyźnie wyciągnąć wózek z bagażnika. I wtedy pasażer zaatakował. Zabił nożem - przypomina kierowca z Super Taxi 119.
Czy podobnych sytuacji można uniknąć? Czy taksówkarz, który wiózł 17-latków do Grabówki, mógł wcześniej zorientować się, że dojdzie do tragedii?
- Na pewno po tym zdarzeniu przyszedł czas na refleksje i zastanowienie się, jak i czy w ogóle można się bronić - uważa Jacek Sosnowski z Komfort Radio Taxi.
Bronimy się, jak się da
Pomysłów jest kilka. Wśród nich kraty albo szyby oddzielające kierowcę od pasażera. Ale wielu taksówkarzy nie chce takiego rozwiązania. - Bo to kłopotliwe i kosztowne. Nie wszyscy mogliby sobie pozwolić na taki wydatek - mówi taksówkarz z O.K. Taxi.
- W naszej korporacji myślimy o systemie namierzania taksówek. Wiedzielibyśmy, w którym dokładnie miejscu znajduje się samochód. W razie wypadku mogłaby być szybka reakcja. A i taki gość zastanowiłby się dwa razy, zanim podniósłby rękę na kierowcę - mówi Sławomir Szymaniuk.
Są też obronne gadżety: kije bejsbolowe, gaz, broń. Wielu taksówkarzy już teraz wozi je, choć oficjalnie nikt się nie przyznaje.
- Ja ich nie mam. Bo i po co? Gdybym chciał nawet użyć broni, to zaraz miałbym kłopoty. Że niby przekroczyłem obronę konieczną. A ja muszę myśleć o mojej rodzinie, muszę zarabiać na chleb - mówi nam taksówkarz z Radio Taxi Non stop.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?