[galeria_glowna]
Nie wiem tylko, do kiedy pozwolą. Na razie sprzedaję - dodaje. W ręku trzyma suszone grzyby, przewleczone nitką. - To sam prawdziwek. Pod Kruszynianami zrywałem. Tylko 60 złotych - zachwala.
Mimo że targowiska na placu Inwalidów i przy Jurowieckiej zostały zamknięte, to między nimi - przy ulicy Fabrycznej - handel trwa w najlepsze. Wczoraj rozłożyła się tam setka kramów. Kupujących było kilka razy więcej. Można dostać wszystko: warzywa, majtki, komórki... Towary leżą na rozłożonych foliach i składanych stołach. - Zaczynamy tak, jak 20 lat temu. Na dziko - śmieje się pan sprzedający płyty i kasety.
Kilka metrów od niego podryguje około 40-letnia pani. Śpiewa piosenkę "Cicha woda brzegi rwie". W ręku trzyma przezroczysty kubeczek. Zbiera pieniądze. A ludzie wrzucają.
Z bazaru najbardziej się cieszą jego stali klienci. - Mieszkam w pobliżu. Potrzebne mi były antonówki, to wyszłam i kupiłam. A przy okazji jeszcze kapustę - mówi starsza pani.
- Tak wygodnie było z tym rynkiem. A teraz na Andersa dwoma autobusami trzeba jeździć - dodaje pan Jan.
Kupcy też chcą tu zostać. - Gdzie mamy sprzedawać? Kraść nie umiemy, a za co jedzenie kupimy?! - pyta pani Anna. - Dobrze by było, gdyby rynek został. Z chęcią będziemy płacić.
Co z bazarem zamierza zrobić miasto? - Tam handlują zazwyczaj starsze osoby. To drobna sprzedaż. Dopóki nie wyjdą na jezdnię lub chodnik przy Jurowieckiej, nie będziemy interweniować - zapewnia Jacek Pietraszewski, rzecznik białostockich strażników miejskich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?