Wszystko zaczyna się niewinnie, od sceny odejścia żony alkoholika od wiejskiego pijaczka. Ciągnąc za ręce dwoje dzieci odchodzi, ale tym razem nie do mamy, tylko do… Sławka. Kim jest Sławek? A to już trzeba obejrzeć film „Supernova”. Scenariusz napisał i wyreżyserował film zdobywając od razu Złote Lwy ze debiut Bartosz Kruhlik i zrobił to koncertowo.
Buduje napięcie, odnajdując grozę w letniej, leniwej niedzieli. Cicho szumią trawy, bzyczą pszczoły i trzmiele, ludzie są pewnie na niedzielnej sumie, ale podświadomie czuje się, że gdzieś jawi się tragedia. I okaże się nią w wymiarze niemal antycznym. Zło przybierze banalne oblicze, a Bartosz Kruhlik uniknie i epatowania krwią i wnętrznościami, choć pojawią się w filmie i łatwym oskarżaniem polityków. Atmosfera będzie gęstnieć, jak w „Domu złym” Wojtka Smarzowskiego, choć sposób przedstawiania sytuacji – w gruncie rzeczy kameralnej i intymnej – może być przyrównany do pierwszych filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Bo w „Supernovej”, jak w lustrze odbijają się Polacy. Ci butni, chronieni przez polityków, i ci szarzy ludzie, którzy chcieliby sprawiedliwości społecznej, a rozczarowani apatią policji, sami biorą sprawy w swoje ręce.
Czy śmiertelny grzech można przebaczyć, czy w wymiarze kosmicznym czyjaś śmierć ma w ogóle znaczenie, może zburzyć nasze osobiste szczęście? „Supernova” daje materiał do przemyśleń, a przy tym – nawet mimo lekko nadprzyrodzonego finału, ogląda się jak najlepszy thriller. I uprzedzam – wrażliwi widzowie zapłaczą już gdzieś w 20 minucie seansu. Szczerymi łzami.
Źródło: nowosci.com.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?