Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Jastrzębski, Jędrzej Morawiecki, Maciej Skawiński – Jutro spadną gromy

Jerzy Doroszkiewicz
Bartosz Jastrzębski, Jędrzej Morawiecki, Maciej Skawiński – Jutro spadną gromy
Bartosz Jastrzębski, Jędrzej Morawiecki, Maciej Skawiński – Jutro spadną gromy Jerzy Doroszkiewicz
Wrocławscy reporterzy przyjechali w Podlaskie, by przyjrzeć mu się od podszewki. Piszą pięknym językiem i zdradzają tajemnice, o których wielu mieszkańców Białegostoku może nawet nie mieć pojęcia.

Autorzy zbioru „Jutro spadną gromy” współtworzą grupę Dziennikarzy Wędrownych. Ruszając w podlaskie ostępy, zadali sobie wiele trudu, by nie wydeptywać oczywistych, popkulturowych ścieżek. Tropią ślady lokalnej duchowości, dawnych obrzędów, konfrontują mity z rzeczywistością, a unijne dotacje ze wsparciem władz sąsiedniej Białorusi. Odwiedzają duchownych, pustelnię, szeptuchy, miejsce jednej ze zbrodni „Burego”, odnajdując innych ludzi i słysząc inne głosy, niż te do których przywykli podlascy czytelnicy. Przy okazji tłumaczą wszystkim zainteresowanym czytelnikom etnograficzne tajemnice naszego regionu. Ot, choćby znaczenie opiewanego w tylu białoruskich pieśniach ręcznika obrzędowego. Reporterzy balansują pomiędzy zgłębianiem tradycji i wychylającymi się z kątów demonami z przeszłości. Ot choćby nigdy nie wyjaśnionej historii znakowania domów prawosławnych przed stanem wojennym. Wyczuwają w Narewce napięcie, wysłuchują skargi Katarzyny Bielawskiej, która sama o sobie mówi, że jest za mądra na tę miejscowość. Jednocześnie wzruszenie łapie za gardło, kiedy poznajemy trzy tamtejsze staruszki podczas wspólnego śpiewania- katoliczkę, prawosławną i baptystkę, które zgodnie twierdzą, że Narewka ma dni „najlżejsze jakie miała”. Są u siebie.

W swoje podróże w poszukiwaniu kresów Podlaskiego dziennikarze ruszali z kwatery przy Żabiej w Białymstoku. Przy okazji charakteryzują nasze miasto jako „slow motion”, gdzie jeszcze nie trzeba się śpieszyć, ale też i docierają do nich przejawy wrogości wobec obcych wywołane noszonymi brodami.

Jastrzębski z Morawieckim dostrzegają też wielką pustkę w regionie, jaką uczynił Holokaust. Odwiedzają osadę Palestyna, gromadzą wspomnienia o Żydach, ich sadach, próbach ratowania żydowskich dzieci przed hitlerowską zagładą, wyjaśniają dlaczego w Krynkach, a więc i w Białymstoku jarmarki odbywały się za specjalnym królewskim ukazem w czwartki, nie w soboty. Wszystko po to, by nie naruszać szabasu, na terenach, gdzie starozakonni stanowili większość. Dziś zostały zarośnięte kirkuty, orlańskie synagogi i wyczuwana przez uważnych reporterów pustka.

Chyba niewielu białostoczan słyszało o Michale Filianowiczu z odległego o trzy kwadranse drogi Skaryszewa, który w swojej prywatnej Regionalnej Izbie Białoruskiej zgromadził więcej pamiątek niż muzeum w Hajnówce. Amator historii bez ogródek pomstuje na wszelkie władze, podkreślając że jedyne wsparcie ma od rządu białoruskiego. Czy po tej publikacji coś się zmieni w mentalności podlaskich urzędników?

Kiedy docieramy z reporterskimi notesami do Krynek nie idziemy śladami Sokrata Janowicza. Poznajemy kilkudniową historię Republiki Kryńskiej i antykwariuszkę, która postanowiła wrócić do miejsca urodzenia. Zanim rozstała się z mężem, wegetowała w gnijącej chacie, do dziś nie ma w domu wodociągu, ale zdaje się być pogodzona z losem. Na mieszkańców patrzy krytycznie. Dostrzega strach, ksenofobię, alkoholizm, ale i jej nie brak radykalizmu. „Mam wszystkich na miejscowym cmentarzu” mówi Marta Kurzyniec. „Jestem u siebie. Władze polskie, jak i wszystkie inne, uważam za okupacyjne”. Do Krynek wróciła z Sopotu. Uciekła na wschód, najdalej jak się da.

Z kart książki można się domyślić, że obydwaj reporterzy mają za sobą wiele lektur poświęconych mistyce, religii, czy filozoficznym prądom. Rozmawiają z ludźmi, którzy modlą się za innych, rozważają przypadek sedesu ustawionego na rozstajnych drogach, poznają najstarsze szeptuchy. O zdanie pytają też i ojca Gabriela ze skitu w Odrynkach i księdza Sławomira Awksietijuka, proboszcza prawosławnej parafii w Dubiczach Cerkiewnych. Porzucają temat stwierdzeniem, że cud jeśli ma się stać – musi stać się we wnętrzu człowieka.

W podróży do Białowieży spotkali nieżyjącego już Janusza Korbela, sławnego działacza ekologicznego, przy okazji udaje im się wyśledzić znawców Sybilli i posiadaczy klucza do owych ksiąg, które mają zawierać przepowiednie dotyczące ludzkości. Jednak przecież nie o to w tej wyprawie chodziło. Zapisując stan umysłów mieszkańców, chcąc nie chcąc stawiają pytanie o ich przyszłość i o pamięć, jaka po nich pozostanie. Wierzą w pewną niepodległość regionu i jego metafizyczne rozmarzenie. I doskonale zdają sobie sprawę, że nawet wchodząc z butami do domów napotkanych po drodze ludzi, zdobyli tylko skrawki prawdy. I czują, że w te rejony chce się wracać. Jaka jest zatem ich zdaniem ta ziemia?

„Podlasie zdaje się polifoniczne, ale i niespójne, niechronologiczne. Poranione boleśnie i oblane leśnym miodem”. „Jutro spadną gromy” to unikalny zapis pamięci o regionie, którego przegapić nie wolno, zapomnieć szybko też się nie da.

Spotkanie autorskie 1 października, o godz. 18, w CLZ przy Warszawskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny