Spis treści
Było tu wiele pierwszych i kolejnych randek. Niektórzy świętowali awanse czy ważne, życiowe wydarzenia, inni przychodzili na coś słodkiego, żeby przegryźć smak porażki. Zawsze zastawali uśmiechniętą ekipę, która naprawdę lubiła to, co robi. I dało się to odczuć - na różnych płaszczyznach.
Tego miejsca nie byłoby gdyby nie jego kreatorka (sama woli to określenie, zamiast właścicielka) Emilia Andrzejewska. Początkowo w duecie z Marcinem Zalewskim, później już sama, prowadziła Baristację, stała za barem, ogarniała papierkową robotę, dbała o pracowników, rozmawiała z gośćmi, którzy stali się w niedługim czasie znajomymi, a później nawet przyjaciółmi. Była dobrym duchem lokalu i oddawała mu całe serce. W końcu też musiała podjąć najtrudniejszą decyzję w całej historii lokalu. Tę o jego zamknięciu. Paradoksalnie, mimo że pomyślała o tym już mniej więcej 5 lat temu, to dopiero w maju, dokładnie w 11 urodziny "Bari" (jak niektórzy nazywają lokal), decyzja nabrała mocy i klamka zapadła. Powód? Finanse.
Przez 11 lat dużo się zmieniło, mieliśmy naprawdę bardzo wiele historii - wspomina Emilia Andrzejewska. - Od szału na Baristację, jak otwieraliśmy 11 lat temu i kolejki przed drzwiami były naprawdę ogromne, po spadki - czyli COVID, totalne zamknięcie, zmianę przyzwyczajeń gości. Wojna z Ukrainą też wpłynęła na nas mocno, głównie na ceny. Zaczynaliśmy w granicach 4,8 tys.- 5 tys. zł za czynsz, te 11 lat temu, co już na tamte lata było dosyć wysoką kwotą. W tej chwili płacę 9,8 tys. zł - to jest prawie sto procent więcej. A cen nie podwyższyłam o sto procent. Więc koszty związane chociażby z wynagrodzeniami dla pracowników nas przerosły. Ilość gości i obrót, jaki robimy, nie wystarczają na pokrycie tych kosztów.
Decyzja o zamknięciu lokalu była trudna, ale konieczna
W związku z tym decyzja mogła być tylko jedna. Zamknięcie lokalu.
Wiadomo, że sentyment jest, bo to nie tylko biznes, to 11 lat budowania społeczności. Poznałam tutaj naprawdę mnóstwo ludzi. Znajomy ostatnio mi powiedział: "Szkoda, że zamykacie Baristację, tyle randek tutaj miałem" - śmieje się Emilia. - Więc to jest naprawdę dużo historii, dużo ludzi którzy się tutaj poznali i nadal te znajomości trwają. Satysfakcja emocjonalna jest duża, ale to jednak jest biznes. Nie mogę dokładać takich pieniędzy. A to nie jest tak, że jest jeden miesiąc z minusem. Chciałabym też wystosować swoisty apel do Zarządu Mienia Komunalnego, od którego wynajmowaliśmy lokal, żeby pomyśleli o przedsiębiorcach, najemcach, żeby nie traktowali nas tak przedmiotowo i postarali się zmienić swoje nastawienie. Żeby to faktycznie mogła być współpraca, a nie zwykły najem.
Warto jednak skupiać się na pozytywach. Na tym, żeby o Baristacji pamiętać. I żeby zdążyć ją jeszcze odwiedzić.
Mam nadzieję, że będę mogła gdzieś na drzwiach zostawić list pożegnalny, bo nie wszyscy wiedzą, że się zamykamy - mówi Andrzejewska. - Niektórzy są w Białymstoku tylko na jakiś czas, na przykład na wakacje. Nie chcę, żeby przyszli i zastali zamknięte drzwi bez słowa wyjaśnienia.
Warto zajrzeć do lokalu przed 31 lipca
Każdy, kto chciałby do nas trafić, kiedy drzwi będą jeszcze otwarte, ma szansę do 31 lipca. Tego dnia Baristacja działa ostatni raz w pełnowymiarowych godzinach otwarcia i z pełnym menu. Później, do połowy sierpnia, będzie jeszcze można prawdopodobnie odwiedzić lokal dostępny w okrojonej wersji - to znaczy otwarty do godziny 13, bez karty menu, za to z kawą, słodkościami, ciastami i wypiekami.
Gdybym miała cały ten czas podsumować jednym słowem, to pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to doświadczanie - zapewnia Emilia. - Bo ta różnorodność była olbrzymia. Dużo rzeczy wyparłam ze świadomości, bo jak otwierałam Baristację to miałam dwadzieścia kilka lat. To też był taki trochę poligon doświadczalny. Dużo łez, dużo uśmiechu, dużo ekscytacji, dużo podjarania tematem. Ludzie, kiedy pierwszy raz do nas przychodzili, pytali "czy jest kawa budowlanka" - czyli parzona. A po kilku razach przychodzili i pili dripa. To jest mega satysfakcjonujące, że udało nam się edukować odnośnie kawy.
Najlepszy czas by powspominać jest właśnie teraz
Andrzejewska dodaje, że zapewne pojawi się coś na kształt "wyprzedaży garażowej". Będzie można kupić niektóre elementy wystroju lokalu. Krzesła są już nawet porezerwowane!
Co zrobię 31 lipca, kiedy zamknę drzwi Baristacji? Pewnie to, pewnie będę płakać - uśmiecha się Emilia. - Przygotowuję się już na ten moment. A później wszystko wyniesiemy, zamknę drzwi, zdam klucze i tyle. Będę się przyzwyczajać do tego faktu, że już nie będę mogła powiedzieć, że "spotykamy się w Baristacji". To zniknie.
Pozostaną jednak historie, których przez te 11 lat stworzyło się naprawdę sporo.
Pamiętam, jak kiedyś przyszedł pan, który zamówił kawę, zdjął buty, położył nogi na krześle obok i siedział sobie, zupełnie spokojny, delektując się kawą. Pamiętam go jak dziś - wspomina Andrzejewska. - Ciężko jest mi wybrać jakąś jedną historię. Bo tych historii jest mnóstwo. Część gości miało u nas ksywy, na przykład Pani Grzaneczka, Pani Purple Jacket. Pełno jest takich mikrohistorii, które gdzieś tam się przewijają. I sam fakt, że przychodzą tu też osoby, które pracowały w Baristacji 5, 10 lat temu, zostają na kawę, przychodzą pogadać to najlepszy dowód na to, że to jest miejsce, które jest gdzieś tam w ich serduszku.
Baristacji za chwilę nie będzie, są za to Borki 33
Emilia zdradza też, że teraz będzie się skupiać na innym miejscu, które prowadzi - Maciejówce Borki 33.
Borki 33 to projekt, z którym działamy od 5 lat, to jest już nasz piąty sezon - mówi Andrzejewska. - Przeprowadziłam się tam w trakcie covidu. Miało być na chwilę, zostałem na dłużej. I tam prowadzimy koncept noclegowy i przede wszystkim restauracyjny.
I to w niestandardowej formie, bo miejsce oferuje menu degustacyjne, tak jak restauracje z gwiazdką Michelin, których w Polsce jest niewiele.
Uruchomiliśmy tam swoją farmę warzyw i ziół ekologicznych, więc na talerzach mamy eko produkty - zapewnia Emilia. - Co tydzień zmienia się karta, bo pracujemy sezonowo, w tygodniowych cyklach. Co tydzień coś innego dojrzewa na farmie więc rotacja produktów jest duża. Mamy swojego rzeźnika, który nam selekcjonuje mięso. Współpracujemy też z Antoniusem (Antonius Caviar - przyp.red.), czyli największym producentem jakościowego kawioru w Europie, który notabene sprzedaje kawior do najlepszych restauracji na całym świecie, a produkuje pod Olsztynem. Przyjeżdża do nas coraz więcej osób, co nas bardzo cieszy. Tam będziemy, tam będziecie mogli nas odwiedzać. Goście z Baristacji już pojawiają się w niedziele w Borkach.
Strefa Biznesu: Te firmy będą zatrudniały w najbliższym czasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?