Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo kosztowne pedały

Tadeusz Jacewicz
Wpadka Toyoty zdarzyła się w najgorszym możliwym momencie
Wpadka Toyoty zdarzyła się w najgorszym możliwym momencie fot. MoDO
Kiedy prezes Toyoty giął się w ukłonach, przepraszając klientów, któraś ze stacji pokazywała amerykańskie filmy wojenne. Rumiane chłopaki w wyprasowanych mundurkach gromiły pokracznie wyglądających Japończyków.

Jedna scena, choć niespecjalnie wyeksponowana, zrobiła na mnie silne wrażenie. W zdobytym bunkrze leżeli martwi obrońcy. Nie zginęli od kul atakujących. Rozerwali się granatami, kiedy zabrakło im amunicji. Honor nie pozwolił im się poddać.

Po wojnie upokorzona, zdruzgotana psychicznie Japonia długo nie mogła znaleźć swojego miejsca. Była rozbrojona, twardo okupowana, Amerykanie nie patyczkowali się z "żółtkami", jak wówczas ich nazywano. Japończycy poszli jedyną drogą, jaką mieli otwartą. Zabrali się do gospodarki.

Początkowo wyglądało to żałośnie. Bez tradycji technicznych, bez specjalistów i bez kapitałów. Japończycy usiłowali stworzyć nowoczesny przemysł. Nieudolnie kopiowali wszystko, co wpadło im w ręce. Wychodziła z tego żałosna tandeta, toporna, ale tania. Ruszył eksport. Japończycy nadal kopiowali zawzięcie, ale robili to coraz lepiej. Poczęli też kombinować na własną rękę. I zaczęło im wychodzić.
Dzisiaj Japonia jest mocarstwem ekonomicznym i potęgą technologiczną. Nie ma ambicji militarnych, wystarcza duma z tego, że zaimponowała światu swoją techniką. Dobrze na tym zarabia.

Czy raczej zarabiała. Wpadka Toyoty zdarzyła się w najgorszym możliwym momencie. Japonia ciężko odczuła kryzys, a konkurencja Chin zaczyna wyglądać coraz groźniej. Chińczycy robią dzisiaj to, co Japończycy 60 lat temu. Kopiują, podrabiają towary markowe, zarzucają świat swoją taniochą. Jest ich przy tym dziesięć razy więcej niż Japończyków. Podobnie działają Indie, które mają i zdolnych ludzi i coraz więcej znaczą w światowych grach kapitałowych.

Wnuk założyciela, obecny prezes Toyoty, Akio Toyoda ma za co przepraszać i czego się lękać. Na razie wezwano do stacji obsługi 8,2 miliona samochodów. Mechanicy będą reperować zacinające się pedały gazu i hamulce oraz wymieniać dywaniki, które dodatkowo zaostrzają kłopot. W Ameryce, najważniejszym rynku dla japońskich samochodów, to klęska nie tylko prestiżowa, ale i finansowa. Wartość giełdowa Toyoty w ciągu kilku tygodni spadła o ponad 30 mld dolarów.

Wszystko przez głupie pedały. W dawnych samochodach zacinanie się gazu było na porządku dziennym. Sól, piasek, rdza wystarczyły, żeby pedał najpierw skrzypiał, potem "nie wracał". Przykra sprawa, ale cofało się go czubkiem buta albo nawet ręką i było po sprawie. Potem wystarczyło parę kropel oliwy, żeby problem zniknął.

Teraz jest inaczej. W USA działa więcej prawników niż w całej reszcie świata. Odszkodowania od firm to ich Klondike. Żyją napędzani procentami od wygranych spraw. Już organizują ofiary niedoskonałych detali. W USA nie trzeba walnąć w drzewo, żeby dostać kilka milionów. Strach i niewygoda też są wysoko wycenione. Toyotę czeka szturm na kasę. Bardzo drogie będą te pedały.

Przy okazji poddano wiwisekcji japoński sposób działania w biznesie. Rzeczywiście nie bardzo przystaje do współczesnych wymogów komunikowania publicznego. Teraz, kiedy nastolatek w zapadłej wsi może dowiedzieć się z Internetu tyle samo, co prezes koncernu, często od niego szybciej, trzeba reagować błyskawicznie. Każda godzina spóźnienia osłabia skuteczność, duże opóźnienie zaostrza problem, zamiast go likwidować. Takie są żelazne zasady działania publicznego dzisiaj. Dotyczą wszystkich: polityków, szefów firm, gwiazd ekranu, kardynałów i sportowców. Wszyscy jesteśmy pod lupą. Im pozycja wyższa, tym większe powiększenie.

Akio Toyoda wiele tygodni udawał, że nie ma sprawy. Jego też zresztą nie było, gdzieś z widoku publicznego zniknął. Specjaliści uznali, że sprawa została spartaczona jak żadna inna w historii przemysłu samochodowego. Media dodały do zranienia (finansowego) Toyoty zniewagę prestiżową. Ucierpiał honor nie tylko największego producenta aut na świecie.

Sama sprawa usterek i jej rozegranie w USA jest bardzo pouczające. Nie wiadomo kto i jak ucierpiał w ich wyniku, ale amerykańskie władze spuściły na Toyotę kamienną lawinę. Pewno kilka kamyków, a może więcej, mogło mieć napis "General Motors" i "Chrysler". GM usiłuje wyjść z najgorszej zapaści w swojej historii, Chrysler chwieje się nad przepaścią. Uderzenie w japońską konkurencję to jak wygrana w totka. Firmy zaproponowały tysiąc dolarów rabatu tym, którzy sprzedadzą Toyotę i kupią od nich auto. Biznes to twarda gra. Nie zawsze czysta.

Japonia ma problem. Mnożą się doniesienia o wadach w różnych produktach "Made in Japan". Elektronika, fotele lotnicze, lodówki, samochody Honda. Kruszy się legenda o japońskiej doskonałości. Cierpią finanse i honor. Nie wiem, co jest bardziej bolesne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny