Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Balcerowicz: Z afery taśmowej jako kraj możemy wyjść mocniejsi

Wojciech Jarmołowicz [email protected]
Prof. Leszek Balcerowicz - ekonomista, były prezes Narodowego Banku Polskiego; wicepremier i minister finansów w pierwszym niekomunistycznym rządzie Polski po II wojnie światowej.
Prof. Leszek Balcerowicz - ekonomista, były prezes Narodowego Banku Polskiego; wicepremier i minister finansów w pierwszym niekomunistycznym rządzie Polski po II wojnie światowej. Wojciech Wojtkielewicz
Musimy w końcu zrozumieć, że ostatecznie o tym, jaka jest w Polsce demokracja decydujemy my wszyscy - mówi prof. Leszek Balcerowicz

Dlaczego Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego, musi odejść ze stanowiska?

Powinien zrezygnować z posady szefa banku centralnego, bo w ujawnionej przez "Wprost" rozmowie z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem zadeklarował gotowość wspierania jednej partii politycznej w zamian za spełnienie przez polityków określonych warunków.

Na Zachodzie taki prezes podałby się lub został zmuszony do dymisji. Bo ta rozmowa mówi o gotowości do upolitycznienia banku centralnego, który z założenia powinien być apolityczny, tak by mógł cieszyć się zaufaniem społecznym.

To jest groźne m.in. z tego powodu, że zachęcałoby polityków do wywierania presji na decyzje szefów banków centralnych i mogliby ich zmuszać do np. umotywowanego politycznie dodrukowywania pieniędzy, co nie służy krajowi.

A może nie lubi pan obecnego prezesa NBP?

To jest problem ustrojowy, a nie personalny. Trzeba odpowiedzieć na pytanie: jakie państwo budujemy? Teraz wszystko zależy od reakcji na to bulwersujące wydarzenie. Jeżeli uznamy, że nic się nie stało, to będzie to oznaczało, że zaakceptujemy obniżone standardy życia publicznego. Jeżeli zaś uznamy, że stało się coś złego i zostaną wyciągnięte konsekwencje, to z całej tej historii jako kraj wyjdziemy mocniejsi.

Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłoby podanie się do dymisji szefa banku centralnego, podobnie jak spodziewałbym się ustąpienia ze stanowiska ministra Sienkiewicza - bo podległe mu służby okazały się kompletnie niekompetentne i tolerowały nagrywanie rozmów wielu ważnych ludzi w państwie.

I jeśli doczekamy się takich decyzji, to wtedy będę przekonany, że żyję w państwie, w którym obowiązują standardy stosowane w cywilizowanych krajach. Bo państwo buduje się szczególnie w momentach przesileń.

Także reakcja społeczeństwa na te wydarzenia powie nam wiele o tym, jacy jesteśmy. Musimy zrozumieć, że ostatecznie tym, jaka jest w Polsce demokracja, decydujemy my.

Sprzyja pan mocno opozycji, tak ostro krytykując uczestników tego słynnego już obiadu.

Nie mówię o dymisji rządu. Uważam, że nie jest dobrze, jeśli wybory są po czymś bulwersującym, gdyż ludzie idąc do urn kierują się wtedy emocjami i wybierają niekoniecznie dobrze.

Nie jestem zwolennikiem przyspieszonych wyborów, czy też rządu technicznego. Nie krytykuję całego rządu - każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, nawet jeśli jest ona kontrowersyjna - dotyczy to chociażby słów ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Natomiast od początku podkreślałem, że najcięższy grzech w tej aferze to gotowość do targu politycznego wyrażona przez szefa NBP.

Pan też na początku XXI wieku przez kilka lat szefował NBP. Gdzie jadał pan obiady? Nie wierzę w to, że w czasie posiłków lub innych spotkań nie rozmawiał pan o bieżących problemach, ludziach, wydarzeniach?

Nie jestem ascetą, musiałem coś jeść, ale przeważnie były to obiady serwowane w stołówce NBP. Lubiłem porozmawiać z ludźmi. Ale oczywiście odwiedzali mnie w NBP politycy z różnych partii. Rozmawialiśmy, ale nigdy nie wchodziłem w targi polityczne. Przedstawiałem im to, co zresztą mówiłem publicznie - jaka jest rola banku centralnego w naszym kraju. Czasem odpierałem ataki na bank centralny.

Pewnie nie było łatwo, bo każda władza chciała wpływać na działalność NBP.

Ale wszystko toczyło się przy drzwiach otwartych, to była debata publiczna, a nie obiady w modnych restauracjach.
Jakieś konkrety?

Kiedy premierem był Leszek Miller, a ministrem finansów Marek Belka, to szef rządu naciskał, by Rada Polityki Pieniężnej szybciej obniżała stopy procentowe. Groził, że jeśli tego nie zrobimy, w Sejmie przejdzie ustawa, która powiększy skład RPP. Nie przestraszyliśmy się. Członkowie ówczesnej RPP prowadzili taką politykę banku, by była w zgodzie z konstytucyjnym celem NBP i ograniczaliśmy inflację.

Gdy była koalicja PiS, Samoobrona i LPR to były naciski na mnie jako przewodniczącego nadzoru bankowego, by opóźnić albo wręcz uniemożliwić zgodę na połączenie dwóch banków zagranicznych. Eksperci NBP orzekli, że nie ma żadnych podstaw prawnych, by wstrzymywać to połączenie i powiedzieliśmy tej decyzji "tak".

Niepostrzeżenie cofamy się w czasie. Czy dziś, po 25 lat demokracji, wolnego rynku i wprowadzenia "planu Balcerowicza", może pan ocenić swoje działania.

Na początku było dużo niepewności. Ale miałem przekonanie, że możemy robić rzeczy, o których się nam nie śniło - że będą prywatne firmy, konkurencja itd. Mieliśmy dwie różne drogi zmiany polskiej gospodarki - jedna to powolna. Wiedziałem, że to nie może się udać.

Droga druga to szybkie zmiany w bardzo wielu dziedzinach życia. To było ryzykowne, bo nikt przed nami nie odchodził w ten sposób od socjalizmu. Ale ryzykowne jest zawsze lepsze od beznadziejnego. Oczywiście, było wielu sceptyków, ludzi niechętnych, zwłaszcza w następnych latach, ale dziś jak popatrzymy na wyniki różnych krajów, które także wychodziły z socjalizmu, to okazuje się, że nasza droga przyniosła największy sukces.

Przypomnijmy, że Ukraina i Polska w 1989 roku były na takim samym poziomie życia, dziś jesteśmy trzy razy bogatsi niż nasi wschodni sąsiedzi.

Oczywiście dziś w Polsce w dalszym ciągu jest wiele problemów, ale nie dlatego, że reform było za dużo, ale dlatego że za mało. Popatrzymy chociażby na ogromne straty górnictwa. Pamiętajmy, że własność państwowa podlega władzy politycznej, a wielu polityków się boi i toleruje narastanie strat. A kto za to zapłaci? Całe społeczeństwo. Dziś politycy chcą utrudniać import węgla, po to byśmy kupowali droższy towar z polskich kopalń.

Gdzie pan widzi główne słabości dzisiejszej Polski?

Przede wszystkim należy szybko zreformować wymiar sprawiedliwości - od policji do sądów. Należy też gruntownie zmienić publiczne szkolnictwo wyższe. Porównuję je do szkół amerykańskich - tam uniwersytety są zarządzane jak przedsiębiorstwa. Główni menedżerowie uczelni mają za zadanie przyciąganie pieniędzy nie tylko z budżetu, ale także od przedsiębiorców, sponsorów i studentów. A uczelnie są poddane konkurencji - muszą przyciągać najlepszych ludzi, mieć najlepsze zajęcia.

W Polsce publiczne uczelnie są w dalszym ciągu za bardzo przywiązane do budżetu państwa i kto ma lepsze dojścia, to może dostać więcej pieniędzy. Na uczelniach nie można nikogo zwolnić. Jak w socjaliźmie.

Dziś praca, a właściwie jej brak, jest głównym problemem w polskim społeczeństwie. Co powinniśmy zrobić, by Polska znów była krajem przyjaznym dla młodych, przedsiębiorczych ludzi?

Oczywiście, możemy zamknąć granicę. Ale to przerabialiśmy i nic dobrego z tego nie wyszło. Ale możemy też sami zrobić wiele, by w Polsce zaczęło powstawać więcej dobrych miejsc pracy. To mogą zrobić tylko przedsiębiorcy - jeśli zostaną odciążeni od ingerencji politycznych, biurokracji i podatków.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny