Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Badminton: Podlasianie na igrzyskach w Londynie pokazali klasę

Wojciech Drażba [email protected] tel. 87 566 30 00
36-letni Robert Mateusiak (z lewej) i o rok młodszy Michał Łogosz nie zamierzają kończyć karier. Jeżeli zdrowie pozwoli, chcą pojechać do Brazylii na swoje piąte igrzyska
36-letni Robert Mateusiak (z lewej) i o rok młodszy Michał Łogosz nie zamierzają kończyć karier. Jeżeli zdrowie pozwoli, chcą pojechać do Brazylii na swoje piąte igrzyska Andrzej Zgiet
Wielką promocję dla swojej dyscypliny sportu zrobili na igrzyskach w Londynie Robert Mateusiak i Nadia Zięba z Hubala Białystok oraz Adam Cwalina i Michał Łogosz z SKB Litpol-Malow Suwałki.

Sukces badmintona byłby pełny, gdy białostocki mikst wrócił ze srebrnym medalem - mówi Jerzy Dołhan, asystent koreańskiego szkoleniowca polskiej kadry Kim Young Mana. - Mateusiaka i Ziębę było stać na wejście do finału. - Pozostał straszny żal, że w ćwierćfinale przeciwko Chińczykom, późniejszym wicemistrzom olimpijskim, nie wykorzystali lotki meczowej.

Dramatyczną końcówkę spotkania w Wembley Arena, oglądanego przez miliony widzów, bezskutecznie stara się wyrzucić z pamięci 36-letni Mateusiak. Zawodnik, który z racji także wysokich piłkarskich umiejętności nosi pseudonim Zico, nie może sobie darować szansy straconej na swojej czwartej olimpiadzie. W Sydney, gdzie występował w duecie z Łogoszem, paraliżował go już sam widok najlepszych Azjatów. Teraz, do ich pokonania zabrakło łutu szczęścia.

- Tego się nie da zapomnieć, ale muszę przecież pokonać traumę, bo mam motywację do dalszej gry - przekonuje Mateusiak. - Kto wie, może dociągnę do igrzysk w Rio de Janeiro. Staram się więc bagatelizować sprawę. Tłumaczę sobie, że to tylko sport, że z równie emocjonujących końcówek nie raz wychodziłem zwycięsko.

Potrzeba psychoanalizy

Zawodnik Hubala obawia się, że w rozpoczętej po nieudanych dla całej naszej ekipy dyskusji o konieczności przeprowadzenia rewolucji w polskim sporcie, badminton zostanie zepchnięty na margines, że nie znajdzie się w gronie dyscyplin strategicznych. W prace nad reformą chce zaangażować się Jerzy Szleszyński, szef SKB Suwałki, a zarazem wiceprezes PZBad. i członek zarządu PKOl.

- Musimy wciągnąć do pracy także socjologów i psychologów, którzy może wytłumaczą, dlaczego mamy mentalność przegranych, a nie zwycięzców - mówi Szleszyński. - Okrutnie denerwuje mnie przyśpiewka "Polacy nic się nie stało", słyszana nawet po ewidentnych klęskach. Na szczęście, w przypadku badmintonistów o takich nie można mówić - uważa.

Dosłownie do upadłego walczyli w Londynie Adam Cwalina i Michał Łogosz. Suwalscy debliści przeżyli dramat w drugim spotkaniu grupowym, kiedy zachowywali jeszcze szansę na awans do ćwierćfinału. Przy stanie 15:16 w rozstrzygającym secie boju z Azjatami Łogosz pechowo stanął na pięcie i zerwał ścięgno Achillesa. Zdjęcia Polaka najpierw leżącego na korcie, a potem przy wielkich brawach publiczności opuszczającego halę na wózku inwalidzkim obiegły świat. Olbrzymi pech zawodnika, który w igrzyskach startował już czwarty raz i mógł realnie myśleć o wymarzonym medalu.

Niczym Justyna Kowalczyk

- Szczęściem w nieszczęściu jest to, że dramat dotknął mnie na igrzyskach - mówi Łogosz, który przeszedł operację i przechodzi rehabilitację w znanym ośrodku w podwarszawskim Karolinie. - Starannie zajmują się mną ci sami specjaliści, którzy opiekowali się Justyna Kowalczyk. To bardzo droga "zabawa", ale jej koszty ponosi PKOl. - się pociesza.

Suwalczanin chwali perfekcję lekarzy i fizjoterapeutów. Nogę ma usztywnioną od kolana w dół, może pracować nad górnymi partiami ciała, niedługo zacznie ćwiczenia na rowerku.

- Dobrze, że to poolimpijski sezon - mówi badmintonista. - Mam czas, żeby wzmocnić organizm. Czuję się na siłach, by jeszcze przez kilka lat pograć na wysokim poziomie. Na razie zostawiam analizę, dlaczego doszło do kontuzji, której bezskutecznie starali się zapobiec związkowi lekarze. Przed igrzyskami, z powodu Achillesa, pauzowałem przecież aż przez dwa miesiące.

To nie jest ostatnie słowo

Pechowy zawodnik chce wrócić na kort za dwa-trzy miesiące. W tym czasie Cwalina zamierza zagrać w kilku turniejach razem z partnerem z Holandii.

- Do czołowych miejsc w rankingu światowym postaramy się wrócić na początku przyszłego roku - deklaruje 35-letni Łogosz. - W badmintonie nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa - zapewnia.
Przyszłoroczne mistrzostwa świata są celem Mateusiaka i Zięby. Złoci medaliści mistrzostw Europy przedłużyli kontrakty ze swoim duńskim klubem. W tamtejszej lidze, która rozpoczyna sezon już we wrześniu, mogą nie tylko grać, ale i trenować z najlepszymi.

- Szkoda, że PZBad. nie miał pieniędzy, by sprowadzić wartościowych dla nas sparingpartnerów - uważa Mateusiak. - Może to zaważyło na tym, że nie stanęliśmy na olimpijskim podium. Jak obliczyłem, nasz medal kosztowałby trochę ponad 100 tys. zł. Na inne dyscypliny poszły zaś miliony - podsumowuje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny