Zarzuty dotyczą okresu od nieustalonego dnia w 2010 roku do 28 września 2011 roku. Ofiarami przemocy miało paść czworo małych pensjonariuszy Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci i Młodzieży w Bacikach Średnich. Trafiają tu dzieci nieporadne, upośledzone, często porzucone przez rodziców.
- Zarzuty to jakiś stek bzdur i pomówień - zapewniała we wtorek w sądzie 42-letnia Ilona A. - Od 20 lat pracuję z dziećmi upośledzonymi i nigdy nie było w stosunku do mnie żadnych zastrzeżeń.
Ilona A. już nie jest pracownicą zakładu Bacikach. W sądzie zapewniała, że zwolnienie i oskarżenie o znęcanie się spadły na nią jak "grom z jasnego nieba". Sugerowała, że pomówienia są efektem konfliktu między nią a dyrektorką placówki.
- Wszystko nasiliło się, gdy pod koniec lipca ubiegłego roku w zakładzie przeprowadzono kontrole przez rzecznika praw pacjenta. Dyrektorka podejrzewała, że to ja je nasłałam - mówiła była pielęgniarka.
Ubiegłoroczna kontrola rzecznika praw pacjenta wykazała w placówce zagęszczenie, zły stan sanitarny oraz to, że niepełnosprawnym dzieciom nie zapewnia się godności i intymności. Wkrótce po kontroli placówkę wizytował Cezary Cieślukowski, członek zarządu województwa. Uznał, że skromne warunki w ZOL wynikają z braku wystarczających funduszy z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Sąd pytał we wtorek oskarżoną o to, jak układały się jej relacje z pokrzywdzonymi wymienionymi w akcie oskarżenia. Ilona A. przyznała, że mogła zwracać uwagę dzieciom podniesionym tonem, ale nie ubliżała im i nie wyzywała.
- Z natury jestem osobą impulsywną i stanowczą, ale staram się hamować - powiedziała oskarżona. - To są dzieci upośledzone. Występowały u nich często objawy agresji i autoagresji. Stanowiły niekiedy zagrożenie dla siebie i innych pensjonariuszy. Gdy dzieci leciały, żeby uderzyć czy ugryźć kolegę, przytrzymywałam je przed uderzeniem. Gdy uderzały głową o ścianę, też starałam się je powstrzymać. Ale co miałam robić? - pytała drżącym głosem.
Sąd przesłuchał też m.in. dyrektorkę ZOL w Bacikach Średnich Katarzynę Siniakowicz.
- Nie było między nami żadnego konfliktu. Dzieci same wskazały, kto je bije. Część z nich, jak się dowiedziała, że pani Ilona już tu nie pracuje, to skakały z radości - mówiła.
Wczoraj zostali przesłuchani również inni świadkowie, w tym pokrzywdzeni pensjonariusze oraz pracownicy ZOL w Bacikach Średnich.
Dzieci cierpiały przez oszczędności
To nie pierwszy raz, kiedy opisujemy trudną sytuację chorych dzieci z zakładu w Bacikach. Latem ubiegłego roku, po interwencji "Porannego", rozpętała się burza. Okazało się wówczas, że prawie trzydzieścioro ułomnych pensjonariuszy tłoczyło się w małym, dusznym budynku szkoły z dwiema łazienkami. Tymczasem ich przestronny, kolorowy internat był wynajmowany na kolonie dla zdrowych dzieci. Tak dyrekcja zakładu zarabiała na opał na zimę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?