Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

AZS Białystok. Krajobraz po spadku z ligi

Tomasz Dworzańczyk [email protected] tel. 85 748 95 34
Trener AZS Białystok Jacek Malczewski (z lewej) i jego podopieczne do końca walczyły o pozostanie w Orlen Lidze. Niestety, nie udało się i białostocki klub po siedmiu latach występów w elicie został zdegradowany.
Trener AZS Białystok Jacek Malczewski (z lewej) i jego podopieczne do końca walczyły o pozostanie w Orlen Lidze. Niestety, nie udało się i białostocki klub po siedmiu latach występów w elicie został zdegradowany. Anatol Chomicz
Kibice w Białymstoku zastanawiają się, czy degradacja AZSBiałystok z Orlen Ligi będzie oznaczać także koniec kobiecej siatkówki w naszym mieście. Niestety, wiele na to wskazuje, bowiem trudno znaleźć wiele pozytywnych przesłanek w fatalnie zarządzanym klubie.

Spadek AZS nie jest żadną niespodzianką, bo taką byłaby odwrotna sytuacja, w której zespół jakimś cudem by się utrzymał, pokonując w serii play-out Legionovię Legionowo. Cudu jednak nie było i stało się to, na co zanosiło się od dawna. Po raz pierwszy od siedmiu lat, w przyszłym sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywek zabraknie zespołu ze stolicy Podlasia.

- Staraliśmy się robić co w naszej mocy, ale nie udało się. Nie chcę szukać na siłę usprawiedliwień, bo wszyscy wiedzą, jak jest. Graliśmy w zasadzie dziewięcioma dziewczynami, z których dwie nie trenowały, bo miały kontuzję, a do naszej dyspozycji była tylko jedna środkowa. W sytuacji, kiedy nie można normalnie przeprowadzać treningów, trudno o wyniki w profesjonalnej lidze - komentuje Jacek Malczewski, trener akademiczek.

Projekt był niezły

Szkoleniowiec nie ma pretensji do nikogo z zespołu, bo też jeśli chodzi o sportowy aspekt, trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do zawodniczek, z których zdecydowana większość dopiero w tym sezonie debiutowała w Orlen Lidze. Wręcz przeciwnie, młode siatkarki, wyselekcjonowane przed sezonem przez Czesława Tobolskiego z I ligi, sprawdziły się.

Można zaryzykować tezę, że budowany przed sezonem zespół utrzymałby się w cuglach, gdyby nie problemy, jakie pojawiły się w trakcie rozgrywek, a później zwyczajnie przerosły włodarzy klubu. Na skutek zaległości finansowych zespół zaczęły opuszczać kolejne zawodniczki i niewiele brakowało, by nie było kim grać. Ale nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.

- Z tego co wiem, większość dziewczyn po tym sezonie zamierza szukać nowego pracodawcy - mówiła na konferencji prasowej po ostatnim meczu Natalia Kurnikowska, kapitan AZS.

W teorii większość białostockich siatkarek ma ważne kontrakty jeszcze przez rok, jednak ich zatrzymanie w Białymstoku graniczyłoby z cudem. Z powodu zaległości w z wypłatami, przekraczających trzy miesiące, zawodniczki mogą ubiegać się o rozwiązanie umów w siatkarskiej centrali. Podobno uczyniły to już wszystkie siatkarki, występujące w tym sezonie w AZS.

Jeśli PZPS przychyli się do wniosków zawodniczek (a trudno wyobrazić sobie, żeby było inaczej), to AZS zmuszony będzie szukać kogoś w ich miejsce. Po takiej antyreklamie, jaką klub zrobił sobie w minionym sezonie, zalegając z wypłatami, chętnych do gry w Białymstoku z pewnością zbyt wiele nie będzie.

Nie to jest jednak najgorsze, bowiem nad klubem wisi całkiem realne widmo wycofania się z rozgrywek I ligi. Chociaż niektórzy działacze są w tej kwestii optymistami, to jednak na przeszkodzie mogą stanąć względy proceduralne. Uzyskanie licencji na grę w I lidze zasadniczo nie różni się zbytnio od tej w ekstraklasie. W niższej klasie rozgrywkowej też trzeba płacić, a tego wymogu AZS nie spełnia. Jeśli nie znajdą się pieniądze, to PZPS może nie przymknąć po raz kolejny oka.

W białostockim klubie trudno uzyskać oficjalne stanowisko, ale też nie można wiele wymagać od tworu, w którym od dłuższego czasu nie ma nawet prezesa. Zawodniczki i sztab szkoleniowy nie wiedzą, czy mają nadal trenować, czy udać się już na urlopy. Po ostatnim przegranym meczu z Legionovią nikt z działaczy nie podziękował zespołowi nawet za walkę, którą akademiczki nawiązały, mimo że od dłuższego czasu grały w zasadzie za darmo.

- Ten sezon kosztował nas sporo sił, dlatego wysłałem dziewczyny na tydzień do domów, żeby odpoczęły. Umówiliśmy się, że wracamy do zajęć w przyszły wtorek, żeby rozpocząć roztrenowanie. Jednak nie wiem, czy to w ogóle będzie możliwe, bo dochodzą inne kwestie, na przykład wynajęcia sali, a za to nie jestem odpowiedzialny - tłumaczy trener Malczewski.

Trener może zostać

Sam szkoleniowiec nie wie też nic na temat swojej przyszłości. Jego kontrakt z klubem wygasa w czerwcu i jak na razie nikt nie prowadził z nim rozmów na temat przedłużenia umowy.

- W najbliższym czasie nie zamierzam raczej ruszać się z Białegostoku, bo tutaj mieszkam i niedawno urodziło mi się dziecko, którym chciałbym się trochę nacieszyć - mówi Malczewski.

- Dlatego, jeśli chodzi o moją dalszą pracę w AZS, to tego nie wykluczam - dodaje.
Wszystko zależy jednak od tego, czy klub przetrwa, a zapowiadają się sądne dni dla AZS.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny