"Społeczeństwo Białegostoku to przeważnie altruiści. Dla ogólnego dobra będą jeździć przez pół miasta, płacić za parkowanie i oddawać plastikowe butelki do automatu".
"Ciekaw jestem jak pomysłodawcą zmotywuje mieszkańców do przyjechania pod urząd z drugiego końca miasta, znalezienia miejsca parkingowego w godzinach pracy urzędu i wrzucenia tam butelek..."
Między innymi takie komentarze pojawiły się na profilu facebookowym "Wschodzący Białystok" pod wpisem o tym, że urząd miasta kupił za 96 tys. zł butelkomaty na butelki PET i postawił je w magistracie. Władze chcą sprzedać wrzucone przez mieszkańców butelki, a pieniądze przeznaczać na sadzenie drzew.
Czytaj też: Butelkomaty w Białymstoku. Są już dwa, ale pieniądze nie trafią do ludzi, ale na program sadzenia drzew
- Liczyliśmy na to, że perspektywa oddawania butelek i sadzenia dzięki temu nowych drzew, będzie na tyle atrakcyjna, że mieszkańcy zechcą odwiedzić budynki urzędu miejskiego, by zostawić tu plastik - mówi rzeczniczka prezydenta Urszula Boublej.
Dodaje jednak, że ustawienie butelkomatów w magistracie ma charakter pilotażowy. - Obserwujemy, jakim zainteresowaniem wśród mieszkańców będą się cieszyły urządzenia. Wsłuchujemy się w głosy, które do nas docierają. W każdej chwili możemy je przenieść w dowolne miejsce - mówi.
Może na Rynek Kościuszki czy - jak sugerują internauci - do galerii handlowych? – Względy techniczne nie pozwalają na ustawienie butelkowatów na zewnątrz. W galeriach handlowych trzeba by za to dodatkowo zapłacić- podkreśla Boublej.
Czy jednak władze nie będą się obawiały, że gdyby urządzenia - a przypomnijmy, że każde kosztowało 48 tys. zł - stanęły w miejscu bez dozoru, nie zostaną zniszczone?
- Lokalizacja butelkomatów nie jest ostateczna. Rozważymy każdą propozycję ich przeniesienia. Dajmy jednak mieszkańcom czas na to, aby do nowych urządzeń mogli się przyzwyczaić - podkreśla rzeczniczka.
Katarzyna Sztop-Rutkowska z Inicjatywy dla Białegostoku komentuje, że skoro władzom miasta zależało na pilotażu, to mogły zamiast kupować urządzenia, po prostu je wypożyczyć.
- Na pewno nie kosztowałoby to 48 tys. zł za jedno urządzenie. A jeśli chodzi o sam pomysł stawiania butelkomatów w magistracie, to oczywiście mija się z celem, bo kto będzie przynosił śmieci do urzędu? Takie urządzenia powinny stanąć raczej w miejscach, gdzie ludzie najczęściej wyrzucają odpady - np. na największych osiedlach - mówi.
Dodaje, że nawet wtedy może to nie przynieść zamierzonego celu, bo butelki można przecież wyrzucić do kontenerów na plastik, które stoją na terenie całego miasta.
- Jedyny sens funkcjonowania takich urządzeń byłby taki, że mieszkańcy wrzucający tu butelki otrzymaliby coś z zamian. Nie muszą to być nawet pieniądze - bo faktycznie ktoś mógłby wyjmować butelki z pojemników na plastik i nosić do butelkomatów - ale zniżki w cenach biletów komunikacji miejskiej czy do instytucji kultury prowadzonych przez miasto. W Stambule na przykład za wrzucenie butelki do butelkomatu otrzymuje się bilet do metra - mówi Katarzyna Sztop-Rutkowska.
Podobnie uważa zresztą przewodniczący PiS w radzie miasta Henryk Dębowski. - Nie sądzę, żeby mieszkańcy specjalnie jeździli do urzędu z workami butelek, przecież nikt im za to nie zapłaci. Drzewka można było posadzić chociażby za banery "Silny Samorząd", którymi prezydent bez pytania mieszkańców pooklejał płoty w Białymstoku - mówił.
Dodaje, że butelkomaty są dobrym rozwiązaniem bo zachęcają mieszkańców do recyklingu. Pod warunkiem, że niekoniecznie zostaną zakupione z naszych pieniędzy.
Czytaj też: Nowe zasady segregacji śmieci w Białymstoku. Zaczynają obowiązywać od poniedziałku 1 października
- Do tego powinny być usytuowane w miejscach ogólnodostępnych przez całą dobę i mieszkańcy po zdeponowaniu butelek będą mogli otrzymać pieniądze lub zniżki na zakup chociażby biletów komunikacji miejskiej lub innych upoważniających do wstępu do obiektów zarządzanych przez miasto (np. na basen) - podkreśla Henryk Dębowski.
I być może taką drogą pójdą właśnie władze miasta. Na FP "Wschodzący Białystok" stwierdził, że "Butelkomaty mają możliwość przeprogramowania - więc jeśli akcja z sadzeniem drzewek się nie przyjmie - można to zmienić (np. na zbieranie punktów, otrzymywanie zniżek, rabatów)."
Przewodniczący rady miasta Łukasz Prokorym z KO, który razem z partyjną koleżanką Jowitą Chudzik prosił w zeszłym roku prezydenta o ustawienie butelkomatów uważa, że pomysł z rabatami jest bardzo dobry. - Proponowaliśmy co prawda, by mieszkaniec mógł dostać pieniądze, jednak jak pokazał przykład Krakowa, nie zdało to egzaminu - mówi.
Dodaje, że jak najbardziej można się zastanowić na przeniesieniem butelkomatów z magistratu. - Myślę, że po jakimś czasie urząd zdecyduje się na taki krok - uważa.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?