Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ATB. Maria Żynel – Heroina. Kobiety wychodzą z piwnicy (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
ATB. Maria Żynel - Heroina - premiera
ATB. Maria Żynel - Heroina - premiera Jerzy Doroszkiewicz
Frida Kahlo, Emilia Plater, Wanda Rutkiewicz, Kalina Jędrusik, Joanna d’Arc i Lucyna Ćwierczakiewiczowa – Maria Żynel i Małgorzata Skowrońska postanowiły przyjrzeć się losom tych kobiet wczoraj i dziś. I tak powstała „Heroina”.

„Heroina” nie jest łopatologiczną historią kobiet, które w ten cy inny sposób wpłynęły na losy świata – wręcz przeciwnie – bez pewnej znajomości historii owych pań, przekaz spektaklu może okazać się nieco hermetyczny, bądź stać się jedynie zbiorem etiud potwierdzających sceniczną wszechstronność Marii Żynel. A jednak jest coś więcej.

Przede wszystkim pomysł sceniczny. Osadzenie akcji monodramu w piwnicy/magazynie/rupieciarni to znakomite wykorzystanie symboliki tych pomieszczeń. Bo mam wrażenie, że ostatnimi czasy pop kultura bawi się wyciąganiem z rupieciarni różnych pań i robieniem wokół nich szumu medialnego. Tak się stało przecież z Lucyną Ćwierczakiewiczową. Nagle pojawia się książka i wszyscy przypominają sobie o „pani od obiadów za pięć złotych”. Szczęściem Małgorzata Skowrońska przebija balonik, wkładając w usta Marii Żynel mnożenie owej kwoty przez 365 dni i powątpiewanie czy dużo to, czy mało. Za to na otwarcie taka postać to oczywisty samograj. Weź zabawkową kuchenkę, naczynka, kilogram prawdziwej mąki i zrobisz show jak w „Hell’s Kitchen”. I bardzo dobrze. Dziecięcy bohaterowie w formie lalek przytulanek to jeszcze jeden głos komentarza – choć ogarnięci są manią zbieractwa – czasem są też głosem rozsądku.

Połączenie Joanny d’Arc z postacią Emilii Plater nawiązuje choćby do interpretacji czynów tej drugiej według literaturoznawców. W stworzonej z kawałków lusterek zbroi pojawia się heroina z antyczną niemal maską, ale kiedy odstawi półpancerz, staje się już tylko kobietą, która może wojakowi mężczyźnie co najwyżej wyglansować sfatygowane kurzem bitewnym oficerki. Dekonstrukcja mitu z wiersza z dzieciństwa idzie zatem w najlepsze. Filmów o Joannie d’Arc było już bez liku, zaś skoro Emilia Plater szła z kosynierami na Rosjan, czekam na film o niej, oczywiście polskiej produkcji, a co!

Bo Fridę Kahlo Polacy poznali przede wszystkim dzięki genialnej Salmie Hayek. U nas wiadomo – taki film by nie powstał – romans z Lwem Trockim, a fuj. Oczywiście jeśli wiemy, czym „zasłużył się” we wspomnianej przed chwilą Rosji ledwie osiem dekad po powstaniu listopadowym. Postawa malarki walczącej ze słabościami ciała i niewiernością męża fascynuje od jakiegoś czasu panie na całej kuli ziemskiej, zatem i wizualnie część poświęcona tej postaci jest chyba jedną z najlepszych. Serce w walizce, wirujące kwiaty, a wszystko na przekór gorsetowi – temu prawdziwemu i temu społecznemu. Jest fantazja, dramat, są emocje.

A później - „ona przychodzi chytrze, bez ostrzeżeń i gróźb”. Maria Żynel „wielką górę”, pewnie Annapurnę, wyczarowuje z białej płachty, nie wahając się wygłosić w imieniu innych himalaistek kwestii „a ty tam k..wa w ogóle weszłaś”. Ciężkie jest życie śmiałków, wszak „odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej”. Głos Wandy Rutkiewicz słychać z offu, to przecież kolejna kobieta, która ostatnio została przypomniana dzięki książkowej biografii. Twarda, silna, stanowcza, nie pozbawiona wad. Niestety inscenizacyjnie, mimo pokazania zdobycia szczytu, nie przekonuje. Ale nie obraża inteligencji.

Kto nie zna legend o aktorce, na widok której towarzysz Gomułka miał rzekomo ciskać kapciem w telewizor (zagalopowałem się, kto z młodych widzów, którzy jakimś cudem trafili na premierę, wie kim był Gomułka) nie pojmie etiudy z manekinem. Za sprawą Marii Żynel śpiewa on przepiękną piosenkę Wasowskiego i Przybory „S.O.S.” w dodatku w anturażu z Kabaretu Starszych Panów, z tekstem po modyfikacji, bo tyczącym sławetnego biustu owej aktorki. Że chodzi o Kalinę Jędrusik? Ciekawe ile osób poniżej 25 roku życia na sali odgadło tę postać?

I wreszcie finał. Maria Żynel śpiewa i rapuje własnym głosem – jej prawo, szczególnie, że oprawą muzyczną spektaklu zajął się Michał Siwak. Chwilę później potrafi wzruszyć, kiedy z lamusa wyciągnie wreszcie babcię, od której ta historia się zaczęła, obejmie ją i pozwoli odejść. Bo taka jest kolej rzeczy. Zostaje kobieca archeologia i zbiór ciekawych pomysłów potwierdzających wszechstronność aktorki, reżyserki, scenografki…

Współpracą artystyczną wsparli Marię Żynel Marcin Bikowski i Marcin Bartnikowski. I tylko jeden drobiazg – premiera była mocno utajniona. Żadnych anonsów w prasie, jedynie wzmianka w niedzielnym programie „Podróże po kulturze” Radia Białystok na kilka godzin przed spektaklem. Czy stypendystka prezydenta powinna tak traktować białostoczan? Zadziwiające.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny