Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Klencner brutalnie zabił proboszcza. Uderzał śrubokrętem, w końcu poderżnął gardło.

Magdalena Kuźmiuk
Artur Klencner podczas jednej z rozpraw
Artur Klencner podczas jednej z rozpraw Fot. Anatol Chomicz
Artur zabił księdza. Zadał mu dziewięć ciosów w klatkę piersiową, poderżnął gardło. Gdy sędziowie oglądali film z wizji lokalnej, w której brał udział pozostał z kamienną twarzą.

Nie ma litości. Za taką zbrodnię! Mieszkańcy Miłkowic Maćków chcą surowej kary dla zabójcy proboszcza
ich parafii: żeby nie wyszedł z więzienia. W środę o losach mordercy księdza zadecyduje Sąd Apelacyjny
w Białymstoku.

Na dziedzińcu przed kościołem stoi drewniany krzyż i tablica. A na niej słowa: "Jezu miłosierny, przez wstawiennictwo swojej Matki, św. Rocha i naszych patronów, przez krew męczenników dawnych i obecnych, przez śmierć ks. Tadeusza okaż swoje miłosierdzie i przebacz nam winy nasze". To fragment homilii wygłoszonej w dniu pogrzebu zamordowanego kapłana przez bp Antoniego Dydycza, ordynariusza diecezji drohiczyńskiej.

Pod krzyżem leżą świeże kwiaty, palą się znicze. Tu mieszkańcy wsi wspominają księdza Tadeusza Krakówkę. Żył 54 lata. Został brutalnie zamordowany. Zabił go swój. Ich sąsiad. 23-letni Artur Klencner. Nie mogą się z tym pogodzić.

- Czy można wybaczyć takie morderstwo? - zastanawia się starszy mężczyzna, spotkany niedaleko plebanii. I kręci wymownie głową. - Ale nie nam tu, na ziemi, osądzać czyjeś uczynki. Nie u nas on powinien szukać przebaczenia.

Przyszedł zamordować

Ta zbrodnia wstrząsnęła wszystkimi. Był niedzielny wieczór, 1 marca 2009 roku. Do drzwi plebanii zapukał Artur Klencner. Ksiądz Tadeusz, zazwyczaj ostrożny, nie otwierał nieznajomym, zwłaszcza o późnej porze. Wtedy jednak zrobił wyjątek. Nie miał się czego obawiać, bo do środka wpuszczał swojego parafianina. Z Arturem przyszedł 21-letni Robert T.

- Chcę porozmawiać o kościelnym rozwodzie - powiedział Artur. Ksiądz zaprosił do kancelarii. Sam usiadł za biurkiem. Po kilku minutach rozmowy, Artur nagle kazał księdzu położyć się na podłodze. W ręku miał naostrzony wcześniej śrubokręt. Zażądał pieniędzy. Koledze kazał zamknąć drzwi na plebanię. Ale Robert T. przestraszył się i uciekł.

Bandyta dostał tysiąc złotych. Chciał więcej. Ksiądz zaprowadził go na piętro, gdzie w szafie pancernej trzymał gotówkę. Zeszli do kuchni. I tu Artur zabił księdza. Zadał mu dziewięć ciosów w klatkę piersiową, poderżnął gardło.

Ciało księdza parafianie znaleźli dopiero następnego dnia rano.

Nie sposób zrozumieć

Tomasz Zaleski mieszka naprzeciwko plebanii. Pamięta, jakby to wczoraj było. Tego wieczoru wyszedł przed dom na papierosa.

- Ja tu stałem i spokojnie paliłem, a w tym momencie ksiądz tam dostawał te noże - nie może sobie darować. - Gdybym wiedział.

Mieszkańcy Miłkowic przestali już dociekać, dlaczego Artur zabił księdza. Nie da się tego zrozumieć. Nie sposób.

- Musiał brać jakieś narkotyki. Na trzeźwo czegoś takiego by nie zrobił - odpowiadają.

- W gazetach się rozpisywali, że to ministrant zabił proboszcza. Wielki mi tu ministrant. Kilka razy może i do mszy posłużył, ale to było dawno, jak miał może z dziewięć lat - złości się Tomasz Zaleski.

- A potem buchnął księdzu całą tacę. I skończyło się to jego posługiwanie przy ołtarzu - dodaje mężczyzna na rowerze. Zemsty Klencnera się nie boi, jednak nazwiska swego nie poda.

Ale Artura bali się nawet najbliżsi.

- Od kiedy wrócił z wojska, stał się agresywny i nadpobudliwy. Gdy był pijany, rozbijał w domu sprzęty. Nie znosił sprzeciwu - mówiła o nim jedna z sióstr. Też podejrzewała go o zażywanie narkotyków.

Nawet nie podniósł głowy

Artur Klencner stanął przed Sądem Okręgowym w Białymstoku 3 listopada ubiegłego roku.

- Przyznaję się - to jedyne słowa, które wtedy wypowiedział. Nie chciał składać wyjaśnień. Przez całą rozprawę uśmiechał się, rozglądał po sali, patrzył w sufit. Robił miny do fotoreporterów. Potem na każdą kolejną rozprawę z aresztu śledczego przynosił ze sobą kartki i długopis. I zawzięcie coś rysował. Nawet wtedy, gdy sędziowie oglądali film z wizji lokalnej, w której brał udział. Pozostał niewzruszony, z kamienną twarzą.

Siedząca naprzeciwko Ewa Czarkowska, siostra ks. Tadeusza Krakówki, zalewała się łzami.
Gdy w mowie końcowej prokurator żądała dla niego dożywocia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 35 latach, nawet nie podniósł głowy.
Tylko w ostatnim słowie powiedział:

- Żałuję i przepraszam.

Poprosił wtedy o łagodny wyrok.

11 lutego Artur Klencner został nieprawomocnie skazany na 25 lat więzienia. Sąd pozwolił wtedy na ujawnienie danych i wizerunku mordercy.

W środę apelacja

Z wyrokiem nie zgodziła się rodzina zamordowanego księdza i prokuratura. 15 czerwca sprawa brutalnej zbrodni znów znajdzie się na wokandzie.

- Sąd pierwszej instancji nie przyjął, że Artur Klencner działał ze szczególnym okrucieństwem. Nie zgadzamy się z tym - mówi Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Prokuratura domaga się dożywocia dla mordercy. Rodzina duchownego też chce surowszej kary.

- To straszna zbrodnia. Tamten wyrok jest za niski, dlatego się odwołaliśmy - mówi Franciszek Czarkowski, szwagier zmarłego.

Odwołanie złożyła również obrońca Artura Klencnera - Izabela Łukawska-Siemieniuk. Będzie prosić sąd o jak najłagodniejszy wymiar kary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny