Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Czajkowski i Władysław Piotrowski: ksiądz z pistoletem i mistrz obiektywu. Pamiętajmy o nich

Marian Olechnowicz
Jeden był nietypowym księdzem. Bo z pistoletem w ręku walczył o Warszawę i Polskę. Napisał monumentalną monografię parafii Kobylin. Drugi też walczył o Polskę. Nawet dwa razy. I był mistrzem fotografii. Antoni Czajkowski i Władysław Piotrowski.

Ksiądz Antoni Czajkowski urodził się 13 listopada 1909 roku w Czajkach. Rodzicami byli Aleksandra z Babińskich oraz Wojciech Czajkowski. Święcenia kapłańskie przyjął 27 lipca 1939 roku. Wkrótce wybuchła wojna światowa. Jesienią został kapelanem szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie i wstąpił do ZWZ.
W czerwcu 1941 roku, zagrożony aresztowaniem, planował ucieczkę ze stolicy. Jednak gestapo zdążyło go aresztować. Wkrótce władze podziemne wykupiły księdza, a ten wyjechał na rodzinne Podlasie. Wrócił dopiero w 1942 roku. Został kapelanem w szkole pielęgniarskiej i rozpoczął tajne studia na UW.

Sutanna i pistolet

W Powstaniu Warszawskim walczył jako jedyny duchowny z pistoletem w ręku. Sam wybuch Powstania go zaskoczył i dotarł jedynie do Placu Starynkiewicza. Tu okazało się, że powstańcy nie mają kapelana i ks. Czajkowski z nimi został.

W rozmowie z jednym z żołnierzy zażartował, że z tak krótką bronią, to on czołgom nie sprosta. Chwilę później broń wystrzeliła. Żołnierz o ps. Rola został ciężko ranny, a lekarz nie rokował, że przeżyje. Kapłan modlił się w intencji rannego. Potem przyjął ps. Rola II i walczył jako żołnierz. Podczas jednej akcji zdobył karabin mauser. Po dwóch tygodniach ks. Czajkowski ponownie został kapelanem.
Był zastępcą ppor. Bolesława Niewiarowskiego. Przyjął też nowy pseudonim Badur. Wkrótce został kapelanem zgrupowania Chrobry i otrzymał stopień kapitana. Pod koniec Powstania był szefem służby duszpasterskiej. Za udział w nim otrzymał Virtuti Militari, Krzyż Walecznych i Krzyż Powstańczy. Dosłużył się stopnia pułkownika. Uniknął niewoli.

Więzień systemu

Po wojnie dokończył studia prawnicze. Był szykanowany przez aktywistów PPR. Musiał opuścić Warszawę. Na krótko trafił do Płonki Kościelnej. Wkrótce został oskarżony o współpracę z Huzarem. Jego "winą" było i to, że znał rotmistrza Witolda Pileckiego. Został aresztowany i osadzony we Wronkach. Otrzymał wyrok 22 lat więzienia. W celi przebywał w latach 1947-1953.

Po wyjściu na wolność został proboszczem w Zalesiu Dolnym koło Warszawy. Wtedy okazało się, że ranny powstaniec Rola przeżył. Gdy spotkał ks. Czajkowskiego był... komendantem MO.

W latach 60. ksiądz współpracował z Komitetem Katyńskim i Kręgiem Pamięci Narodowej - wtedy nielegalnymi instytucjami. Organizował wiele patriotycznych uroczystości. Zmarł w 1985 roku.

Jego wielkim dziełem była monografia "Historia parafii Kobylin". Opracował też historię wsi Czajki. W 1979 roku ufundował figurkę MB, która została wzniesiona na skrzyżowaniu dróg w okolicach Czajek…

Mistrz obiektywu

W zachowanym nagraniu radiowym Władysław Piotrowski mówił o sobie skromnie. Najbardziej o tym, że zawierzył życie Matce Boskiej Ostrobramskiej. Gdy go spytano, jak to się stało, że jego fotografie są tak piękne, odparł: - Nigdy z żadnego zdjęcia nie byłem do końca zadowolony. Może właśnie dlatego?
Władysław urodził się w 1899 roku, w dalekiej w guberni Permskiej. Jednak gniazdo rodzinne Piotrowskich herbu Szeszebardzis było na Wileńszczyźnie. Był dumny ze swego pochodzenia, ale i martwił się herbem, bo w tłumaczeniu na polski oznaczał sześć brodawek: - Żaden powód do chwały - ironizował pan Władysław, ale bardzo się ucieszył, kiedy okazało się, że nie o brodawki chodzi, lecz zwykłe męskie brody...

W Łyśnie ukończył szkołę techniczną. Jeszcze przed wojną światową rodzina kupiła majątek Balwirsze niedaleko Podbrodzia. W 1914 roku zamieszkali w pobliskich Zamakach.

W 1920 roku Władysław z bratem Bronisławem zaciągnął się do wojska. Jeszcze w służbie zmilitaryzowanej trafił w 1921 roku do pracy w łapskich Warsztatach Kolejowych. Władysław rozpoczął pracę jako kancelista-kreślarz. Ożenił się z dość zamożną Reginą Łapińską, kuzynką bohaterskiego ppłk. Stanisława Nilskiego- Łapińskiego. Jeszcze przed 1939 rokiem awansował na adiunkta.

Jego wielką radością był syn. W 1933 roku nagła śmierć Januszka zmieniła jego życie w udrękę. Uciekł w inny świat. Zaczął fotografować i majsterkował (zbudował radio 7-lampowe i motorower). Dużo podróżował i wędkował. Uwielbiał muzykę. Sam próbował gry na skrzypcach. Dużo czytał i pisał pamiętnik, w którym przebija żarliwa miłość do zmarłego jedynaka.

Kiedy w 1939 roku przyszli do Łap Sowieci, Piotrkowscy wyjechali do Lwowa. Wrócili, gdy na nasze ziemie weszli Niemcy. Władysław nie wrócił już do pracy na kolei. Otworzył zakład fotograficzny i trafił do AK.

Po wojnie nie dał się złamać. UB naciskało grożąc, że zabronią prywatnej działalności. Kazali mu wstąpić do partii lub gdziekolwiek. To wstąpił... do Związku Wędkarskiego. Kazali mu opowiadać o czym rozmawiają wędkarze, to z właściwą sobie nonszalancją dla władzy odpowiadał: - O niczym, bo będąc na rybach należy milczeć.

W 1971 roku zakończył swą zawodową pracę. Fotografował przez 50 lat. Potem, aż do śmierci nie wykonał żadnego zdjęcia.

Ostatnie lata

Niełatwe miał życie Władysław Piotrowski. Na wiek nigdy nie narzekał. I na samotność też, choć w 1989 roku zmarła żona Regina. Odeszli z tego świata jego krewni. Tylko czasem otrzymywał listy z Ameryki.

Śmierci też się nie bał, wręcz czekał na nią, bo miała być spotkaniem z ukochanym synem.

Wśród sąsiadów miał wielu przyjaciół, którzy mu pomagali. Pamiętała o nim dyrekcja ZNTK, podsyłając czasem drewno na opał. Odwiedzali historycy, fotograficy, czy zwykli ludzie dobrego serca.

Umiał opowiadać, wciągał w dyskusję. I miał fenomenalną pamięć. Potrafił godzinami oglądać stare fotografie. Rozpoznawał miejsca, ludzi, wydarzenia. Czasem można było w jego domu usłyszeć muzykę. Miał dużą kolekcję płyt jeszcze sprzed wojenny. Słuchał tej muzyki ze starego gramofonu. Nieraz w towarzystwie sączył delikatnie czerwone wino. Potrafił być szarmancki i elegancki, bo przecież pochodził ze starej szlachty.

Tylko kiedy wieczór nadchodził wyciągał z szuflady fotografie syna. Wpatrywał się w nie, tłumił łzy i pisał do Januszka słowa pełne żalu i tęsknoty. Do zmarłego syna pisywał przez całe życie. Aż do ostatnich swych dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny