Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Janina Kloza: O tolerancji nigdy za wiele

Agata Sawczenko
Jedwabne zdewastowany pomnik pamięci pomordowanych Żydów.
Jedwabne zdewastowany pomnik pamięci pomordowanych Żydów. Anatol Chomicz
Jeśli wiedza będzie większa, to i zwiększy się szacunek dla wszelakiej odmienności.

Jest Pani nauczycielką języka polskiego. Ale w Białymstoku znana jest Pani przede wszystkim z tego, że uczy Pani - nie tylko swoich uczniów - tolerancji i szacunku wobec wszystkich ludzi i ich dziedzictwa, historii. Wszystkich - nie tylko Polaków, ale również na przykład naszych mniejszości narodowych. Jak tego dobrze uczyć?
Anna Janina Kloza, polonistka i wicedyrektorka w VI Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku:
- Najlepiej po prostu pokazywać bogactwo kulturowe i etniczne Podlasia. Na tym budować pewien potencjał. I wykorzystywać to jako perłę całego województwa. Przecież nigdzie nie ma takiej różnorodności. A tego u nas wcale się tak dobrze tego nie robi. Czytałam strategię miasta, opracowaną przez urząd miejski. Tam jest taki zapis, że każda szkoła i przedszkole kształtuje postawy harmonijnego współżycia z mniejszościami narodowymi i etnicznymi. I każda szkoła uwzględnia w programach edukacyjnych wiedzy o kulturze i kulturze mniejszości. Ja mam duże wątpliwości, czy każda szkoła, każde przedszkole w Białymstoku to robi.

Znam oczywiście szkoły, które podejmują te treści w sposób bardzo ciekawy i uczniowie są zaangażowani. Ale to wciąż, od lat, są te same placówki. Strategia jest do roku 2013 - rok szkolny się skończył, a ja do tej pory nie słyszałam o jakimś spójnym, jednolitym programie edukacyjnym. A warto go stworzyć i na początek objąć nim pilotażowo wybrane chętne szkoły i przedszkola. Potem włączyć w to pozostałe. I doprowadzić do tego, żeby to były zajęcia systematyczne, dopasowane do wieku, prowadzone już od przedszkola aż do końca kształcenia, czyli do zakończenia szkoły ponadgimnazjalnej. Wtedy to ma sens. Bo można oczywiście zrobić w liceum ciekawy projekt, który zdobędzie poklask w środowisku lokalnym czy nawet w Polsce - zabłyśnie dany nauczyciel z grupą projektową. Ale ta grupa to często zalewie 15 osób!

I w projekt zaangażują się ci, którzy ten temat już czują.

- Zaangażują się bardzo zainteresowani tematem. Dlatego ta edukacja powinna być szersza. Nawet przy pilotażach powinni programem być objęci wszyscy uczniowie, a nie tylko grupy chętnych. Tylko wtedy, gdy edukacja obejmie wszystkich i będzie długofalowa, to będzie miało sens. Oczywiście, moja szkoła też robi projekty. Mamy od 2007 roku wymianę z Izraelem, kontynuujemy projekt wymiany z Holandią. Ostatnio odwiedziła nas grupa nauczycieli z całej Polski zaangażowaną w działania CENTROPY, która przywraca pamięć o przedwojennym życiu żydowskim w Europie Środkowowschodniej. Na konkurs Podlaska Mozaika oprócz prac plastycznych, wpływają filmy, wiersze. Jest wielkie zainteresowanie. Ale to tylko taki zastrzyk wiedzy i zainteresowania. Mija konkurs i przez rok czekamy na następną jego edycję. Bardziej by mi zależało na procesie edukacyjnym, bo to gwarantowałoby coś trwałego. Gdy dziecko już od przedszkola będzie wdrażane w problematykę wielokulturowości, to moim zdaniem zniwelowane będą wszelakie radykalizmy, z którymi przychodzi jako uczeń liceum.

No właśnie - jakie osoby przychodzą do liceum?

- Bardzo mało wiedzą na temat mniejszości etnicznych i narodowych. By to sprawdzić, robiłam ankietę. Wpisują tam stereotypy, pojedyncze słowa. O Litwinach wiedzą tyle, że mieszkają w Puńsku, Sejnach, kojarzy im się sękacz. A już tego, że w Białymstoku mieszka mniejszość litewska - to już nie wie nikt. Rosyjska - też trzeba o tym mówić. O Tatarach wiedzą trochę więcej, bo sami Tatarzy dbają o to, by pokazywać swoją kulturę. O mniejszości żydowskiej - też, ale bardziej pod kątem Holocaustu, a nie wkładu Żydów w rozwój naszego miasta, o kulturze, języku jidysz czy chociażby sławnych aktorach. Mało kto wie, że słynny teatr "Habima" powstał w Białymstoku. O mniejszości niemieckiej natomiast ich wiedza jest niemal zerowa. Jeżeli mówi się uczniom, że kościół św. Wojciecha to była dawna kircha i że tutaj też mieszkają ludzie o korzeniach niemieckich, to są bardzo zaskoczeni. Pytają, dlaczego oni nie wyjechali.

Dlatego tak potrzebna jest ta praca od podstaw. Jeśli wiedza będzie większa, to i zwiększy się szacunek dla wszelakiej odmienności. Wszelakiej - bo tak naprawdę to nie jest sprawa tylko mniejszości narodowych i etnicznych.

Czyli jeżeli będziemy szanowali inności narodowe, to łatwiej nam będzie uszanować również te inne odmienności?

- Myślę, że tak. Wraz ze wzrostem poziomu wiedzy wzrasta poziom akceptacji. Ogólnie dla ludzi: różniących się od nas ze względu na narodowość, kulturę, ale także wiek czy orientację seksualną. Bo o tym się mało mówi, panuje kult młodości: wśród młodzieży też. Oni często myślą, że będą wiecznie młodzi. I że już od tych starszych niczego nie mogą się nauczyć. Tak samo odmienność seksualna - to w ogóle jest temat nie poruszany w szkołach. Może to jest taka postawa, może mają obawy przed mówieniem o transseksualizmie, homoseksualizmie.

A może sami tego nie akceptują?

- Może i sami tego nie akceptują. Tego też nie wiem. Te treści są przecież bardzo kontrowersyjne cały czas - mimo że żyjemy już w XXI wieku. Tu też jest dużo jest do zrobienia.

No właśnie - czy można to robić bez tych wszystkich projektów, bez dodatkowych pieniędzy czy zaangażowania władz miasta? Czy da się przemycać te treści po prostu na lekcjach?

- Przemycać można zawsze. Zależy od zaangażowania nauczyciela. Nauczyciel matematyki może to zrobić na lekcji wychowawczej. Ale też jest potrzebne kształcenie nauczycieli. Dobrze jest, gdy są przeznaczone na to dodatkowe fundusze, bo można zrobić ciekawszy projekt czy wyjechać z młodzieżą na wyjazd edukacyjny.

Wróćmy do uczniów. Wielu z nich ma poglądy nacjonalistyczne?

- U nas jeszcze nie wygląda to tak dramatycznie, ale zdarzają się takie przypadki. Nie obnoszącą się z tymi poglądami, ale przyznają się do nich na przykład na lekcjach, kiedy mówimy o patriotyzmie, ojczyźnie. Mówią wtedy: jesteśmy nacjonalistami, bo tak zostaliśmy wychowani. Mówią o szacunku dla symboli narodowych, dla flagi. Często nie do końca rozumieją to pojęcie nacjonalizmu.

Ale szacunek dla flagi to przecież nic złego.

- No nie. Ale oni często idą dalej: że nie powinno być u nas mniejszości narodowych i etnicznych, że ci ludzie powinni opuścić nasz kraj. W ogóle nie rozumieją, że te mniejszości wpisują się w nasz krajobraz od setek lat. Fatalny jest też ich stosunek do emigrantów. Mówią, że w czasach bezrobocia zabierają miejsca pracy. Że na nich przeznaczane są nasze pieniądze. Nie mają wcale rewolucyjnych poglądów. Sami przyznają, że powtarzają to, co usłyszeli w domu. Dlatego też ja uważam, że kształtowanie dziecka powinno się zacząć bardzo wcześnie. Bo ono sobie samo potem jest w stanie wypracować swój pogląd na świat i dane sprawy. A oczywiście - dom ma wpływ. I klimat w domu.

Bo to jest tak, że młodzi nacjonaliści wychowywani są przez nacjonalistów-rodziców?

- Może tak być. Ale na pewno nie zawsze. Czasem rodzice wcale nie wiedzą, czym się syn czy córka zajmują. W pewnym okresie życia większy wpływ ma grupa niż rodzina. On chce być kimś w grupie, chce się wyróżnić. I czasem trafia właśnie do takiej grupy o skrajnie nacjonalistycznych poglądach. Dwa lata temu zauważyłam, jak bardzo młody człowiek u mnie na osiedlu na Bojarach maluje swastykę, szubienicę, a na tej szubienicy wiesza Gwiazdę Dawida. Gdy zapytałam, co te symbole znaczą, potrafił oczywiście opowiedzieć o swastyce, że to symbol Hitlera. Ale dlaczego wieszał tę Gwiazdę Dawida, to już nie umiał wytłumaczyć. Powiedział tylko: koledzy też tak robią.

No właśnie, bo Białystok niestety cały czas udowadnia, że wcale nie jest tolerancyjny.

- Bo cały czas za mało się o tej tolerancji mówi. Ataki rasistowskie powtarzają się u nas cały czas. I sprawcami są bardzo młodzi ludzie. W żadnym miesiącu nie mamy słowa stop. I to z jednej strony świadczy o nietolerancji, z drugiej - o obojętności. Bo gdy bito młodego, 17-letniego chłopca w autobusie, to nikt nie zareagował: ani kierowca, ani współpasażerowie. I nie chciałabym, żeby taka rzecz była obecna w edukacji - żeby ktoś mówił, że to nas nie dotyczy.

Czy w Białymstoku faktycznie jest gorzej niż w innych miastach?

- Ja nie mówię, że jest gorzej. Ale na pewno jest o wiele za dużo tych incydentów. Bo te incydenty gdzie indziej też są: one są na Śląsku, i w centralnej Polsce, i na północy. To nie jest tak, że my jesteśmy jakimś specyficznym regionem. Ale u nas ostatnio cały czas się o tym słyszy, te sprawy są nagłaśniane.

To dobrze, że są nagłaśniane?

- Bardzo dobrze. Bo to, co się dzieje, jest przerażające. Dlatego uważam, że oprócz edukacji powinny być takie działania, jakie prowadzą media, czyli chociażby nagłaśnianie tych spraw. Do każdego przecież co innego dociera. Do niektórych dociera jakiś przekaz poprzez sztukę - tu warto zwrócić uwagę na świetny spektakl Teatru Dramatycznego "Glany na Glanc", do innego performance, do innego wspólne graffiti przeciw rasizmowi. Do innych - różnego typu projekty, działania, w których oni mogą się wykazać, coś zbadać. Dlatego tutaj wszyscy razem, wspólnie musimy zacząć robić o wiele więcej niż robimy do tej pory. Przede wszystkim musimy nie być obojętnymi, kiedy coś się dzieje. Czasami to jest bardzo trudne, ale numer 112 wykręcić nie jest zbyt trudną sprawą.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny