Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andżelika Borys: Walczymy o historię

Aneta Boruch
- Lubię dobre perfumy – to jest moja słabość - mówi Andżelika Borys.
- Lubię dobre perfumy – to jest moja słabość - mówi Andżelika Borys. Andrzej Zgiet
Marzę, aby Polacy na Białorusi nie byli traktowani jak piąta kolumna, a w przyszłości nią rządzili. I czuli się jak u siebie - mówi Andżelika Borys, przewodnicząca Rady naczelnej Związku Polaków na Białorusi

Przyjechała Pani do Białegostoku, by odebrać partię ponad ośmiu tysięcy książek, zebranych przez mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego w ramach akcji "Książka na Białoruś". Gdzie zostaną przekazane?

Andżelika Borys: - Książki trafią do społecznych punktów nauczania języka polskiego na Białorusi, do parafii, do dzieci, młodzieży, nauczycieli w szkołach państwowych. Bardzo nam zależy na wzmocnieniu i rozszerzeniu nauczania języka polskiego na Białorusi. Na tym, by powstawało jak najwięcej nowych punktów nauczania. Bo oświata jest naszą przyszłością. Związek jako organizacja może zakładać społeczne punkty nauczania polskiego, sobotnio-niedzielne szkółki, i to się dzieje. Takie nauczanie odbywa się obecnie już w 200 miejscach.

Czy na Białorusi jest dużo chętnych do nauki języka polskiego?

- Tak, oczywiście. Zainteresowanie językiem polskim rośnie, bo jest traktowany jako język kraju należącego do Unii Europejskiej. Ważne, żeby chętni mieli się z czego uczyć.

Związek ma listę podręczników, o które proszą nauczyciele. Apelujemy do polskich samorządów i wszystkich ludzi by, jeśli tylko ktoś ma takie możliwości, przekazywać nam różne książki. Otrzymaliśmy niedawno już m.in. książki z Małopolski i z Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Lublina. Ale na tym nie kończymy naszej akcji. Mam nadzieję, że będziemy zbierać książki jeszcze przez cały ten rok.

Czy trudno jest być Polakiem na Białorusi?

- Polakiem łatwo być w Polsce, jednak być Polakiem poza krajem jest zawsze trudno. Na Białorusi, jak powszechnie wiadomo od kilku lat, jest szczególnie trudno.

Pani szczególnie tego doświadczyła z racji swojej działalności i prezentowanej postawy. Ile miała Pani procesów na Białorusi?

- Około setki przesłuchań i parę dziesiątków procesów także. Głównie o działalność w Związku Polaków. Wszystkie moje procesy związane były z tym, że przez wiele lat byłam prezesem Związku Polaków, a teraz pełnię funkcję przewodniczącej jego Rady Naczelnej. Wcześniej byłam kierownikiem wydziału oświaty, w większości zajmowałam się szkolnictwem polskim na Białorusi. Byłam też w celi, spędziłam 24 godziny w areszcie, broniłam wtedy swojego kolegi, za co potem oczywiście dostałam wysoką karę grzywny.

Co takiego było solą w oku władzy, że tak Panią traktowano?

- Myślę, że tą solą w oku na Białorusi jest każda aktywność społeczna. Białoruska władza nie może pozwolić na to, żeby ktokolwiek wyłamał się spod jej kontroli. Związek Polaków zawsze był organizacją, która nigdy nie miała lekko - zarówno w czasach, kiedy był oficjalnie uznawany, jak i wówczas, gdy go nie uznawano.

Polacy na Białorusi jako mniejszość stanowią poważną grupę ludności, liczącą się, mającą swoją tożsamość, swoje szkolnictwo. I siłą rzeczy, żeby nas kontrolować, to trzeba sobie podporządkować. Ta walka o podporządkowanie trwa od wielu lat. My chcemy po prostu, żeby nikt nam nie narzucał tego, jak mamy zajmować się polską oświatą i kulturą. Tylko, żeby ta nasza polska historia była historią prawdziwą, a nie przedstawianą w ideologicznej oprawie tych czy innych kłamstw.

Jak Pani czuje się w tej walce o polskość na Białorusi? Tyle Pani doznała upokorzeń, tyle przeszła i wciąż mówi o tym z takim przekonaniem.

- Człowiek nie zna swoich możliwości, dopóki się nie sprawdzi. Człowiek planuje, a pan Bóg kieruje. Wszystko w swoim życiu zawdzięczam Opatrzności Boskiej, która mi zawsze zsyła aniołów w postaci ludzi, na których mogę liczyć i którzy mi pomagają.
A jednak zrezygnowała Pani z kierowania Związkiem.

- Czasem trzeba zejść ze świecznika. Ustępując ze stanowiska pokazałam, że są ludzie w organizacji, którzy mogą ją prowadzić. Związek oparty jest na zasadach demokratycznych. Pomimo nieuznawania go przez władze, odbywają się kolejne zjazdy i wybory. Nie jest to organizacja, w której jest tak, jak na Białorusi - że mianuje się kogoś odgórnie. W Związku Polaków są wybory demokratyczne.

Jak kobieta radzi sobie w niełatwym starciu ze śledczymi, przesłuchaniami, licznymi sprawami w sądach?

- Mimo wszystko zawsze trzeba być kobietą. W każdej sytuacji warto mieć wdzięk i osobowość, nawet w bardzo drastycznych sytuacjach. I być opanowanym. Ja mam w sobie coś takiego, że w ciężkich chwilach się mobilizuję. Potrafię zapanować nad sytuacją i trzeźwo myśleć. A do wielu rzeczy podchodzić także z uśmiechem. I co by się nie wydarzyło, nie zapominać o swojej kobiecości. Robiłam tak nawet chodząc na przesłuchania. Nie wiem, czy to działało, ale przynajmniej miałam wewnętrzną satysfakcję, że zachowałam normalną normalność, tak bym to kolokwialnie określiła.

To proszę nam zdradzić, gdzie ubiera się najsłynniejsza Polka na Białorusi?

- W Polsce. Zakupy robię przy okazji, gdy tutaj przebywam, gdy jest czas. Lubię dobre perfumy - to jest moja słabość. Przyznaję, że mam też bzika na punkcie butów i torebek, mam ich sporo. Jeśli chodzi o styl ubrania, to lubię klasykę, dobrze się w tym czuję. Śledzę trendy w modzie, ale nie wszystko każdemu pasuje. Należy być w stosunku do nich trochę krytycznym. Trzeba mieć własny styl - dobieram to, co komu pasuje. Ja nie lubię szalonych rzeczy i zestawień - nie czuję się w nich dobrze. Cenię klasyczny spokój i równowagę.

Czym się Pani kieruje w życiu?

- Moje życiowe motto brzmi: człowiek nie jest wart tyle, ile posiada, ale jego wartość polega na tym, czym może się podzielić z innymi i jak może im pomóc.

Autorytetem zawsze był i jest dla mnie Ojciec Święty Jan Paweł II, a obecnie także Franciszek. Oraz Margaret Tchatcher - bo była silną kobietą wielkiej klasy, która osiągnęła to, co chciała.

A jakie ma Pani życiowe plany i marzenia?

- Celem mojej pracy jest aby Polacy na Białorusi byli traktowani jako silna mniejszość. Żeby w przyszłości mogli brać udział w wyborach jako obywatele Białorusi. I by mogli rządzić Białorusią jako jej obywatele, tak jak dziś robią to Polacy na Litwie. Chcę podkreślić, że Polacy w niektórych rejonach stanowią 80 procent mieszkańców. Tak naprawdę to są podatnicy Białorusi. Więc naturalnym powinno być, aby mogli decydować o losie Białorusi na równi ze wszystkimi obywatelami. Mam marzenie, że nie będą traktowani jako piąta kolumna na Białorusi, a w przyszłości będą nią rządzili. I czuli się jak u siebie.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny