Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Parafiniuk: Inwestor nie ma czasu na dywagacje

Maryla Pawlak-Żalikowska
Fabryka Ikei w Orli to jedyny przykład zakończonej inwestycji zagranicznej w Podlaskiem pilotowanej przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Fabryka Ikei w Orli to jedyny przykład zakończonej inwestycji zagranicznej w Podlaskiem pilotowanej przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Anatol Chomicz
Wprowadzanie inwestora na rynek, pokazanie mu relacji biznesowych, tego, co się tutaj dzieje, musi mieć wymiar biznesowy a nie urzędowy- mówi Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego.

Po raz kolejny po kilku raportach i podsumowaniach dowiadujemy się, że Polska Wschodnia jest regionem postrzeganym jako mało atrakcyjny inwestycyjnie. Badani przedsiębiorcy narzekają ciągle na to samo (komunikacja, kadry, słaba siła nabywcza mieszkańców). Rozmawiając na te tematy, czuję się trochę jak mysz w klatce, biegająca w takim ruchomym kółku: przebiera łapami, a ciągle jest w tym samym miejscu. Może Pan widzi jednak jakieś zmiany i ma koncepcję, która może przełamać tę nie najlepszą opinię o regionie jako o miejscu do inwestowania?
Andrzej Parafiniuk:
Pomijając problemy systemowe, takie jak dostępność komunikacyjna, elementów jest kilka. Obszar Polski Wschodniej dopiero zaczął budować swoją podmiotowość jako region, ale funkcjonuje od kilu lat jako element polityki wspierania rozwoju przez fundusze europejskie. I dobrze. Ale z punktu widzenia inwestorów zewnętrznych to moim zdaniem jednym z głównych powodów, żeby zwrócić na nas baczniejszą uwagę jest położenie przy wschodniej granicy Unii i traktowanie tej lokalizacji jako punkt odbicia do wejścia na rynki wschodniej Europy. A w sytuacji gospodarczej jaką mamy - gdy unijny rynek jest coraz bardziej nasycony i konsumpcja nie jest już tak dynamiczna, to słusznym chyba by było, żeby nie tylko te kilkadziesiąt podlaskich, lubelskich, czy podkarpackich firm myślało o rynkach wschodu. Mogą się nimi interesować też przedsiębiorcy z innych regionów kraju czy zagranicy, a wtedy mogą choćby korzystać z naszej wiedzy i doświadczenia. Bo to my od lat mamy już umiejętność współpracy z Ukraińcami czy Białorusinami. Czyli może warto to eksponować zamiast naszych klasycznych potencjałów jak tania siła robocza. Tym bardziej, że ta tania siła robocza jest stosunkowo mało wydajna.

Właśnie, z raportu Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju UNCTAD wynika, że inwestorzy szukają kadr wykwalifikowanych i wydajnych. A wystarczy poprzeglądać komunikaty statystyczne, żeby zobaczyć, że wydajność w regionie pozostawia dużo do życzenia.

- To jest nasz problem wewnętrzny, któremu możemy zaradzić zmieniając kulturę pracy, bo - pomijając oczywiście wiodące regionalne firmy - ciągle działamy na wzorcach sprzed kilkudziesięciu lat. Podejście do pracy jest dosyć luźne. Natomiast na młode kadry nie mamy powodu narzekać - możemy je dopasować do różnych branż. Potrzebna jest jednak praca u podstaw i promocja wiodącego ośrodka gospodarczego i naukowego, jakim w województwie jest Białystok. Moim zdaniem zarówno instytucje samorządowe, jak i np. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych robią, co robić powinny. Choćby przedstawiciele miasta i białostockich firm korzystając ze wsparcia PAIiIZ, nie ponosząc własnych kosztów uczestniczą w zagranicznych imprezach, gdzie pokazują nasz potencjał. I nie śmiałbym się z wizyt w Korei czy Arabii Saudyjskiej.

O których teraz właśnie sporo mówi PAIiZ.

- Tak. Bo tam są pieniądze, tam jest kapitał. Niektóre nasze firmy, i to nawet białostockie, już tam przecież są. Tam częstokroć mają największych klientów swoich usług i produktów.

A jak Pan ocenia stan i możliwości zapewniania warunków inwestorom?

- Na tej scenie głównym aktorem są samorządy. One nie są w stanie zapewnić ani szybkiego dojazdu, ani dolotu, bo to proces długotrwały i nie we wszystkim od nas samych zależny. Ale mogą zapewnić tereny inwestycyjne, których do niedawna było jeszcze jak na lekarstwo. Ale i w tej materii zachodzą pozytywne zmiany. Dobrym przykładem może być Białystok, Suwałki, Zambrów czy Czarna Białostocka inwestujące w infrastrukturę w formie stref, parków naukowo-technologicznych lub przemysłowych. Bo tak właśnie powinno być: gdy inwestor się zainteresuje naszymi terenami, to pokazujemy mu od razu konkret, a nie mówimy, że porozmawiamy i spróbujemy coś znaleźć. Inwestorzy nie mają czasu na dywagacje, inwestorzy decydują.
I o ile w tym aspekcie dajemy sobie coraz lepiej radę, to kolejnym jest obsługa tych inwestorów. To, co zrobiono kilka lat temu, to był moim zdaniem istotny błąd - obsługa pozostała w kilku rożnych miejscach i to głównie w dużych urzędach. A świat gospodarki i świat administracji to dwa różne świat.

Jakie powinny być ich granice w stosunku do inwestorów?

- Administracja samorządowa jest potrzebna do promocji, stworzenia terenów atrakcyjnych inwestycyjne, dopełniania formalności. Ale urzędnik już nie zapewni inwestorowi obsługi pod kątem właściwych dla jego branży dostawców, podwykonawców, usługodawców, pracowników itd. Urzędnik mu tego nie przyniesie, bo on nie od tego jest. Ma inną rolę do wypełnienia. Wprowadzanie inwestora na rynek, pokazanie mu relacji biznesowych, tego, co się tutaj dzieje, musi mieć wymiar biznesowy a nie urzędowy.

To nawet nie jest tak, że urzędnicy jak jeden mąż nie chcą - ale ich interesy tak naprawdę zbiegają się z interesem inwestora tylko w tej materii formalnej. Dalej inwestor potrzebuje takiej opieki, która rozumie jego potrzeby, w realizacji partnerskiej, a nie urzędnik - petent.
Tym bardziej, że u nas jest ciągle bardzo dużo bardzo pokomplikowanych przepisów, niezrozumiałych czy nawet niespójnych wobec siebie.

- Urzędnicy są związani tymi przepisami i formalnościami i to kształtuję ową urzędniczą duszę. Taki jest ten świat.

Zwłaszcza polski. Przodujący w rankingach biurokracji.

- I gdy to ma się zetknąć z myśleniem kreatywnym biznesu, nie ma możliwości, żeby nie było problemów. Zderzeń zamiast połączeń. Dlatego cześć z tych funkcji operacyjnie przygotowujących daną inwestycję, powinna mieć także charakter biznesowy.

Ale o to, o czym Pan mówi, rozbijają się inwestorzy w całym kraju. Gdyby to się zmieniło systemowo, to zmieni się wszędzie. A my szukamy chyba rozwiązań, które pozwolą obrać inną ścieżkę od innych i przyspieszyć.

- Prezydent i marszałek mogą takie decyzje podjąć regionalnie. Możemy wyprzedzić innych we wprowadzeniu takich rozwiązań.

I rozumiem wyskoczyć przed szereg?

- Urząd marszałkowski wykonuje funkcje wynikające z prowadzenia Centrum Obsługi Inwestora, to wynika oczywiście z obowiązujących w całej Polsce umów z PAIiZ i związane jest z programem finansowanym przez ministerstwo gospodarki finansuje. I wprowadzenie zmian, o których mówię nie znaczy, że należy im te Centra zabrać i oddać komuś innemu. Chodzi o to, żeby obok tworzyć ścieżkę wsparcia biznesu przez biznes. Niech będę wskazane doświadczone w tej mierze instytucje, komercyjnie podchodzące do tematu. To one będą się martwiły czy je stać na takie usługi. W zakresie swojej działalności mają tę sferę np. agencje rozwoju regionalnego. One są "za pan brat" z biznesem od 20 lat i same są przedsiębiorstwami. Znają firmy od mikro, przez małe i średnie do dużych i ich problemy funkcjonowania. Nie mają za to tylu formalnych ograniczeń jak urzędy. Choć oczywiście przy niektórych realizowanych funkcjach (np. przy wdrażaniu funduszy unijnych) też mają ten biurokratyczny garb. Ale też dlatego rozumieją urzędników i ich świat. Mamy w Polsce już przykłady takich prób, gdy instytucje powiązane z administracją, ale jednak niezależne i działające komercyjnie, prowadzą inwestora.

To tym bardziej warto przedyskutować i brać się szybko za ten pomysł zanim inni go wprowadzą, jeszcze mocniej podniosą swoją skuteczność, a my będziemy tylko powtarzać, że chcieliśmy.

- Można teraz się pokusić o taka odwagę, zwłaszcza że przystępujemy do nowej perspektywy finansowej na lata 2014-2020. Czas szybko leci i jeśli w przyszłym roku mamy już mieć ustalone i wynegocjowane z rządem i Komisją Europejską formy działania na przyszłość, to jest to jeden z elementów, które powinniśmy już sobie ustalić.

A mamy już podwaliny, żeby działać mądrzej na tym polu: mamy coraz więcej obszarów przygotowanych do wejścia inwestorów i ta część działań proinwestycyjnych należąca do samorządów w znacznej mierze została już wykonana. Teraz trzeba edukacyjnie wesprzeć urzędników tak, żeby z tymi przepisami sami umieli troszkę skuteczniej walczyć. Aby ta cześć formalna, której muszą doglądać była możliwie najskuteczniej i najszybciej realizowana. Czyli chodzi o przyspieszenie operacyjności urzędów. A po drugie trzeba by ustalić, kiedy w te relacje z inwestorem wchodzi pomagająca mu instytucja biznesowa. Ona musi mieć bazy danych naszych przedsiębiorców - potencjalnych partnerów biznesowych dla inwestorów, bardzo dobrą relację z uczelniami, samorządami, urzędami pracy itp. Gdy pojawi zainteresowanie inwestycyjne musi umieć przedstawić inwestorowi kompleksowe propozycje rozwiązań problemów, które w procesie inwestycyjnym mogą się pojawić.

Na jakich zasadach miałyby być typowane owe instytucje biznesowej obsługi inwestorów?
- Oczywiście konkursów opartych na merytorycznych wyłącznie kryteriach oceniających doświadczenie, możliwości, fachowość, czyli potencjał takich instytucji. Byłyby one instytucjonalnie wsparte przez samorządy, a z drugiej miały biznesowe relacje z inwestorem. Bo gdy jestem w stanie zapewnić inwestorowi obsługę i rozwiązanie problemów, z których on sobie może nawet nie zdawać sprawy wchodząc na ten rynek, to na pewno się z nim dogadam w sprawie finansowania kosztów tej pomocy. On będzie w stanie policzyć, ile jest wart czas, jaki by musiał poświęcić na samodzielne poznanie relacji i rozwiązywanie problemów. I ile oszczędzi, gdy ktoś mu to zapewni.

Trochę już przestaję się czuć jak mysz w kółku. Ale wrócę jeszcze do pytania czy tego typu system można zbudować na dole, bez Warszawy?

- Moim zdaniem nie ma żadnego problemu. Jestem cały czas w kontakcie z agencjami rozwoju regionalnego pięciu województw Polski Wschodniej. Tam jest podobna opinia. Inicjując ten temat wracalibyśmy zresztą w pewnym zakresie do pomysłu, jaki mieliśmy pięć lat temu. Jesteśmy w stanie przygotować taką ofertę dla samorządów w tych pięciu regionach.

Lepszy wizerunek, ale nadal mało inwestorów

Choć postrzeganie regionów Polski wschodniej się poprawia, to 10 proc. respondentów nadal postrzega je źle - jako zaściankowe, zacofane, niekonkurencyjne. Na pytanie, czy w ciągu najbliższych dwóch lat firma zamierza zainwestować na terenie województw Polski wschodniej, 74 proc. odpowiedziało, że nie; 4 proc. zadeklarowało, że tak, a 22 proc. było niezdecydowanych. Agnieszka Łukaszewska-Wojnarowska, dyrektor departamentu rozwoju regionalnego w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, stwierdziła, że to właśnie do tej grupy niezdecydowanych będą kierowane kolejne działania mające promować region. Poinformowała, że we wrześniu ruszy kampania reklamująca Polskę wschodnią jako miejsce do inwestowania. Ponadto na październik zaplanowano wizyty we wschodnich województwach przedsiębiorców z Korei Południowej i Arabii Saudyjskiej. Jak wyjaśniła dyrektor, Saudyjczycy mogą być zainteresowani inwestowaniem w spa, a Koreańczycy - w przemysł motoryzacyjny.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny