Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Nowak-Arczewski – Zmiłuj się nad nami

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Andrzej Nowak-Arczewski – reporter, laureat Ogólnopolskiego Konkursu na Reportaż im. Zbigniewa Nosala. Autor książek reporterskich, m.in. „Orłowińskiej ballady”, „My z pałacu”.
Andrzej Nowak-Arczewski – reporter, laureat Ogólnopolskiego Konkursu na Reportaż im. Zbigniewa Nosala. Autor książek reporterskich, m.in. „Orłowińskiej ballady”, „My z pałacu”. Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Wstrząsające tajemnice świętokrzyskiego Klimontowa zebrał Andrzej Nowak-Arczewski w książce „Zmiłuj się nad nami”. To oddziałujący na emocje reportaż z miejsca, gdzie ludzka krew płynęła strumieniami.

Literaturoznawcy mogli słyszeć o Klimontowie, jako miejscu urodzenia Bruno Jasieńskiego. Jeden z polskich futurystów w 1919 roku stworzył w Klimontowie teatr amatorski, który w przyklasztornym refektarzu wystawił Ich czworo Zapolskiej, Sędziów, a następnie Wesele Wyspiańskiego z udziałem chłopów-naturszczyków (niepiśmienni aktorzy uczyli się ról metodą pamięciową). Jasieński wprowadził do tekstu dramatu nową rolę – Widmo Głodu, które wygłaszało dopisany przez poetę monolog przed I aktem, natomiast w akcie II ukazując się Poecie, cytowało słowa z Manifestu Komunistycznego: Widmo krąży po Europie, widmo komunizmu. Współcześni mogli dowiedzieć się czegoś o historii miasteczka w powiecie sandomierskim z artykułu „Szkoła tysiąclecia” w Rzeczpospolitej z 2001 roku, kiedy na szkolnym boisku odnaleziono ludzkie kości. Wtedy dopiero Polska usłyszała o klimontowskim getcie, eksterminacji Żydów, ale też o mordach na Żydach dokonywanych przez niezidentyfikowanych partyzantów, także w roku 1945, kiedy wśród pięciu zabitych na ulicy osób znalazła się młoda kobieta w zaawansowanej ciąży.

Andrzej Nowak-Arczewski pisze, że wielokrotnie odwiedzał mieszkańców, starał się zdobyć ich zaufanie, poznać skomplikowaną prawdę o czasach II wojny światowej i o pamięci jaką żyje miasteczko. Autor przypomina, że w niewielkim miasteczku trzy czwarte mieszkańców stanowili Żydzi. Doskonale wtopieni w miejscową, przeważnie wiejską społeczność, żyli z handlu i usług, do dziś zresztą we wspomnieniach mieszkańców słychać podziw dla ich talentów. Był młynarz, właściciel tartaku, budowniczowie okazałych kamienic. Kiedy wybuchła II wojna światowa, równowaga społeczna Klimontowa została zaburzona. Weszli hitlerowcy i z miejsca zaczęli traktować Żydów jako podludzi. Wiekowi dziś mieszkańcy, będąc dziećmi byli świadkami prowadzenia ich sąsiadów na rzeź, widzieli zbiorowe egzekucje i… musieli milczeć. Osiemdziesięcioletnia kobieta wspomina, że nie mogła znieść widoku prowadzonych na rzeź, ale matka zabraniała jej płakać, żeby hitlerowcy nie pomyśleli, że jest Żydówką. Nie każdy jednak miał w sobie tyle empatii.

Autor cytuje opowieści o Żydach zabitych przez chłopów widłami, o wydawaniu ukrywających się przed hitlerowcami sąsiadów, o przynoszeniu niemowląt na zatracanie. To opowieści silnie oddziałujące na emocje, a że wspominający występują pod nazwiskami, trudno zarzucić im fałszowanie rzeczywistości. Andrzej Nowak-Arczewski stara się sprawiedliwie opisać każdy z aspektów okupacyjnej codzienności. Dociera do osób, które właściwie bezinteresownie ukrywały Żydów, są wśród nich także katolickie zakonnice. Czy po wojnie zażądały pieniędzy w zamian za wydanie przechowanej małej dziewczynki – nie wiadomo. Po 70. latach ich następczynie nie chcą rozmawiać z reporterem. W małym miasteczku, gdzie każdy zna każdego, wciąż kłębią się emocje. Potomkowie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata mają żal, że potomkowie ocalonych już się z nimi nie kontaktują. Chyba zdają sobie sprawę, że w ten sposób pamięć o szlachetnych Polakach może zginąć. Jest też przejmująca historia człowieka, który przyznał się do zamordowania Żyda. Włodzimierz Gadulski zastrzelił wraz z partyzantami ukrywającego się przed hitlerowcami Chaskiela Grosfelda. Żeby go znaleźć, skatowali polską rodzinę, która go ukrywała, aż wreszcie wskazała miejsce kryjówki. Gadulski tłumaczył, że chciał zabić Żyda, bo z listy katyńskiej dowiedział się, że jego bracia zginęli w Katyniu z rąk NKWD, czyli w jego mniemaniu z rąk Żydów. Historia okrutnie zakpiła z samozwańczego mściciela. Kilka lat po wojnie dowiedział się, że bracia nie byli w Katyniu, wyszli z Sowietów z armią Andersa i walczyli we Włoszech, po czym osiedli w Anglii. Sumienie dręczyło mordercę tak mocno, że na początku lat 60. sam zgłosił się do prokuratora przyznając się, że zabił człowieka. Podobno przedstawiciel komunistycznego wymiaru sprawiedliwości doradził mu, by w piśmie przyznał, że zamordował Żyda dla korzyści materialnych, a zabójstwo ulegnie przedawnieniu. Włodzimier Gadulski odmówił, podając, że zabił z pobudek politycznych i odsiedział w więzieniu we Wronkach (o zaostrzonym rygorze) 11 lat. Do Klimontowa nie wrócił.

Według mieszkańców miasteczka żadnej kary nie ponieśli zaś sprawcy ulicznego mordu na wspomnianym pięciorgu Żydów, którzy wrócili do miasteczka w 1945 roku. Doszło do tego, że ich spadkobiercy wraz z rodzinami stali się pomysłodawcami pomnika upamiętniającego w Klimontowie działalność Armii Krajowej. Zmowa milczenia przetrwała terror UB, przetrwała PRL i, zdaje się, trwa nadal. Autor nazwisk podejrzanych o mord nie podaje, choć pewnie jadąc do tej miejscowości łatwo je odczytać na umieszczonej na pomniku tabliczce. Przez kilka lat w Klimontowie odbywały się „Brunonalia”, poświęcone pamięci Brunona Jasieńskiego ale ostatnie miały miejsce w 2011 roku. W tym też roku poeta żydowskiego pochodzenia przestał być patronem szkoły, która znajdowała się w klasztorze, zaś ksiądz nie chciał nawet pokazać autorowi zdjętej ze ściany gmachu tablicy upamiętniającej poetę. Wszystko przez to, że uwierzył w komunizm, choć jak wiemy – bez wzajemności.

„Zmiłuj się nad nami” silnie oddziałuje na emocje czytającego. Nie tylko opowieściami o znęcaniu się na Żydami, czy rozkopywaniu cmentarza albo biciu młotkiem do nieprzytomności córki właściciela składu drewna. Chłopi obawiali się, że będzie występowała o zwrot zagrabionego majątku. Nie chciała zeznawać przeciwko sąsiadom oprawcom, bo ochrzciła się i wierzyła, że trzeba wybaczać. Czasem wystarczy wspomnienie, jak chłopi używali Tory spisanej na cielęcej skórze do wyściółki butów, albo zamiast onucy. Dziś starsi mieszkańcy, którzy pamiętają zbrodnie o wszystko obwiniają wojnę. „Zniszczyła charaktery, łamała ludzi” mówi w książce jeden z mieszkańców. I przestrzegając przed rozdrapywaniem ran, daje brutalną diagnozę : „Tkwi w nich żądza majątku, władzy, stanowiska kosztem innych. Z chytrości to się dzieje, z wrodzonej przebiegłości chłopskiej, bo wszyscy tu z chłopów”. Jednak gdyby świat był tak prosty skąd wzięliby się warszawscy „szmalcownicy” i wielu, wielu innych? Poruszająca lektura, która stawia fundamentalne pytanie, co sami zrobiliśmy w obliczu zagłady sąsiadów, po prostu ludzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny