Ta opowieść płynie nieśpiesznie jak pory roku. Podzielona na księgi, puszcza oko do wielbicieli Olgi Tokarczuk, zresztą jej nazwisko pada wśród ksiąg zgromadzonych w bibliotece tego obcego, który umie nad wsią zapanować, ba, nawet najpierw namówić do wzniesienia kościoła, a później przepędzić księdza. Ale nie sama historia, oparta wokół rodzinnego dramatu, jest tu tak urzekająca. Cała niewielka powieść uwodzi niemal każdym zdaniem. Muszyński pisze własnym rozpoetyzowanym językiem, uderzając dojrzałością stylu.
W usta obcego wkłada jakże aktualną myśl, iż „Prawo to powieść nad powieściami, bo jako jedyne stwarza fakty, wiąże ludzkie losy ii przenika do życia, kreując je podług woli Prawodawcy”. I nie precyzuje, kim on jest. W tym mikrokosmosie ludzie są silnie związani z ziemią, uprawą roli, to związek z naturą wyznacza ich rytm życia. Potrafią zauważyć, że „świat wyłysiał w dwie niedziele”, a „barwy łuszczyły się…odsłaniając podmalówkę świata…”. Takimi frazami Muszyńskiego można karmić się przez cała powieść, zachwycając się oryginalnymi metaforami i wyjątkowym ujęciem spraw najprostszych. Pewnym szokiem może być epilog, kiedy zupełnie współczesnym językiem, narrator szuka rozwiązania zagadek, które miały intrygować g bądź napawać lękiem w czasach idyllicznego, wiejskiego dzieciństwa.
„Pdkrzywdzie” to kolejny mocny sygnał, że polska literatura przestaje się wstydzić polskości, poszukiwania prawdy, poezji i magii w rytmie natury. To słowa, do których chce się wracać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?