Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alkohol - kierownica - więzienie…

Iza Puc
Jedna z cel hajnowskiego aresztu. Trafiają tu także ci, co prowadzili pojazd "na dwóch gazach”.
Jedna z cel hajnowskiego aresztu. Trafiają tu także ci, co prowadzili pojazd "na dwóch gazach”.
Zwierzenia skazanych. Dla wielu osób decyzja, by po wypiciu siąść za kierownicą, staje się krótką drogą do bram więzienia.

Komentarz

Komentarz

Być mądrym przed szkodą

Iza Puc

U wielu kierowców jeżdżących pod wpływem alkoholu pobyt w więzieniu zmienia nastawienie do tego tematu. Zarzekają się, że już nigdy nie będą siadać za kierownicą w stanie nietrzeźwym. Jednak - czy aby zrozumieć, jakim złem jest jazda po pijanemu, trzeba trafić do więzienia? Czy nie wystarczą błędy popełnione przez innych, czasem nawet przez naszych bliskich? Według 28-letniego więźnia, rozmowy, przestrogi udzielane innym nie mają sensu. Zapewniał mnie, że już kilkakrotnie był w takiej sytuacji. Ostrzegał znajomych, dawał im własny przykład. I nigdy jego prośby nie skutkowały. Bo jeżeli ktoś choć raz odważył się na jazdę pod wpływem alkoholu, będzie to powtarzał. Dopiero musi sam się przekonać, jakie mogą być tego skutki. Smutne, ale niestety, prawdziwe. To czy wystarczającą lekcją dla nas będą jedynie cudze błędy i przestrogi, że my również możemy się znaleźć po drugiej stronie krat, czy też dotrze to do nas dopiero, gdy rzeczywiście tam się znajdziemy - zależy indywidualnie od każdego z nas. Na pewno warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, w okresie świąt, gdy w wielu domach alkohol jest jednym z głównych świątecznych dań.

Dopiero tam przychodzi opamiętanie. Chociaż nie wszystkim...

Nie wypiłem aż tyle, żeby nie móc kierować", "Mieszkam tak blisko, co może mi się stać na tak krótkim odcinku drogi?", "To tylko rower, przecież nie zabiję się jadąc na rowerze" - to najczęstsze argumenty osób decydujących się na prowadzenie pojazdu po wypiciu alkoholu.

Areszt Śledczy w Hajnówce. Niewielka sala. Przy stole sześciu mężczyzn. Łączy ich jedno - wyrok za jazdę w stanie nietrzeźwym. Wychowawca Artur Cyruk prezentuje im film na temat skutków jazdy po spożyciu alkoholu. Dokładne opisy wypadków, zdjęcia ofiar. Wszystko po to, by uświadomić skazanym, jaki mógłby być efekt ich decyzji. Przez 20 minut wszyscy w skupieniu oglądają film. Poza jednym.

Śmiech i skrucha

(…) Pojazd uderzył w samochód kobiety. Uderzenie zaklinowało jej nogi, zablokowało drzwi, kobieta nie mogła się wydostać (…) samochód wybuchł, kobieta spłonęła żywcem - to fragment filmu, podczas którego 18-letni skazany wybuchł śmiechem, szukając jednocześnie rozbieganym wzrokiem akceptacji starszych kolegów z celi.

- (…) Widząc jadący prosto na nich samochód ciężarowy pasażerowi z przerażenia wyskoczyły oczy z orbit - kolejny fragment ze zdjęciem ofiary i znów ten sam śmiech i to samo spojrzenie.

Po prezentacji filmu rozbawiony osiemnastolatek szybko podsumowuje:

- To mnie nie dotyczy, mnie tu wcale nie powinno być. Ja tylko jechałem rowerem i miałem bardzo mało alkoholu we krwi.

Jednak gdy zostajemy z nim sami, już bez kolegów z celi, młody "twardziel" zmienia się w przestraszonego chłopca.

- 12 sierpnia miałem osiemnastkę i całą noc piłem z wujkiem - opowiada. - Oblewaliśmy moją osiemnastkę. Drugiego dnia pojechałem do sąsiedniej wsi, żeby kupić jeszcze coś w sklepie. Wypiłem dwa piwa. Wsiadłem na rower i gdy już jechałem do domu zatrzymała mnie policja. Miałem 600 zł do zapłaty i 130 zł kosztów sądowych. Nie miałem z czego zapłacić, więc wylądowałem tutaj. Dostałem 30 dni kary zastępczej.

Zapytany jak dziś, jako więzień patrzy na to, co się stało i czy według niego wyrok jest adekwatny do tego co zrobił, odpowiada:
- Żebym wiedział jak to się skończy, nigdy bym takiej głupoty nie zrobił. Jak wyjdę, wszystkim będę odradzał jazdę po alkoholu, a rower oddam bratu. Myślę, że wyrok jest sprawiedliwy. Gdym zapłacił tylko grzywnę, pewnie znów pijany wsiadłbym na rower. Teraz już tego nie zrobię.

Po prostu byłem głupi

Wysoki 28-letni mężczyzna, z zawodu piekarz, odsiaduje wyrok - pół roku więzienia - za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Poprzedni wyrok za taki sam czyn, to 6 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata.

- Po roku i 9 miesiącach od pierwszego wyroku zostałem zatrzymany, byłem pijany. Dlaczego to zrobiłem, nie wiem. Nie myślałem. Po prostu byłem głupi. Z dnia na dzień zostałem aresztowany, nie miałem czasu nawet załatwić swoich spraw. To wszystko tam zostało - mówi rozgoryczony mężczyzna.

To policja uwzięła się na mnie

Można ich podzielić na dwie grupy. Jedni tak jak 28-latek poczuwają się do winy, inni próbują przekonać siebie i otoczenie, że to policja jest zła, czepia się prostego obywatela.

- Za jazdę rowerem karać? Przecież to nie samochód. Komu zrobię krzywdę, a jeszcze jadąc po polnych drogach? Nie wiem, czemu policja uwzięła się na mnie - mówi 51-letni mężczyzna, który w więzieniu jest już po raz trzeci.

Czy po wyjściu z więzienia zaryzykuje pan jazdę rowerem w stanie nietrzeźwym?
- No pewnie, sam nie będę szukał okazji, ale jak kolega postawi, to jak odmówić? A do domu też trzeba jakoś wrócić. Będę teraz tylko bardziej uważał i jeździł drogami, którymi policja nie jeździ.

Wielu skazanych za jazdę po pijanemu, to alkoholicy, którzy nie zdają sobie sprawy ze swego uzależnienia, potrzebują fachowej pomocy.

- Bywa, że w ciągu miesiąca przywiozą nam do 30 osób. Połowa z nich ma problem z odstawieniem alkoholu, następuje delirium. A przejście delirium w warunkach więziennych to naprawdę straszna sprawa. Często takie osoby trafiają na oddział odwykowy w Hajnówce - mówi Roman Paszko, zastępca dyrektora Aresztu Śledczego w Hajnówce.

- Ostatni drastyczny przypadek: skazany przeleżał cały wyrok w szpitalu. Przyjechał do nas na siedem dni. Bez alkoholu natychmiast popadł "w delirkę" , trzeba go było umieścić w szpitalu, gdzie pięć dni był spięty pasami. Kara w tym przypadku spełniła jedynie rolę odtruwającą - dodaje wychowawca Artur Cyruk.

Pił, a potem zabił

Wielu z nich nie dopuszcza do świadomości własnego nałogu. Zaprzeczają, tłumaczą się. - Im bardziej inteligentny, tym ciekawsze wyszukuje argumenty na to, że on nie jest chory, że nie jest alkoholikiem - zauważa Artur Cyruk. - Mieliśmy w naszym więzieniu lekarza alkoholika. To, że jest chory dotarło do niego dopiero po trzech latach pobytu. To był jeden z najlepszych lekarzy w Białymstoku, który pod wpływem alkoholu postanowił popełnić samobójstwo. Wyjechał na szosę, rozpędził się, chciał uderzyć w jakieś drzewo. Skończyło się tak, że uderzył w malucha. Jedna ofiara śmiertelna, druga kaleką na całe życie. On wyszedł bez szwanku. W więzieniu przeszedł wszystkie etapy nastawienia do tego, co zrobił. Początkowo był szok, później zaprzeczanie, wyparcie się całego problemu. Potem zabiegał, by jako lekarz mógł opiekować się jego drugą ofiarą, kaleką. Wyjechał od nas na terapię, po której przeniesiony został do innego zakładu karnego, gdzie pracował jako lekarz wolontariusz.

Panie, to stara baba była...

Zaprzeczanie, wypieranie się, to schemat bardzo często obserwowany wśród więźniów.

- Mieliśmy skazanego, który również spowodował śmiertelny wypadek pod wpływem alkoholu. Powtarzał, że nic złego nie zrobił, że to tylko wypadek, który każdemu może się zdarzyć. Wkrótce przywieźli kolejnego pana, który zabił również w wypadku i pod wpływem alkoholu - syna tego pierwszego osadzonego. W oczach więźnia i jednocześnie ojca zabitego chłopca drugi skazany był mordercą, zabójcą. Ale on sam, to nie - wspomina Roman Paszko.

Arturowi Cyrukowi najbardziej zapadła w pamięci rozmowa z dwudziestolatkiem, który zabił na drodze kobietę. - Zapytałem go czy czuje się winny. Powiedział, że nie. Jak to - przecież zabił pan człowieka. I wtedy usłyszałem słowa, których chyba nigdy nie zapomnę: "panie, to stara baba była"...

Co z profilaktyką?

Większość skazanych ma na koncie kilka wyroków za jazdę w stanie nietrzeźwym. Rekordziści już kilkakrotnie siedzieli za to przestępstwo. I tu, zdaniem pracowników więziennych, jest ogromne pole do popisu dla placówek zajmujących się problemem alkoholowym. W więzieniu wychowawcy organizują zajęcia informacyjno-edukacyjne, również dla tych, którzy odbywają karę kilkunastu dni. Jednak zajęcia trwają tylko godzinę, przez kolejne 23 godziny wpływ na skazanego mają koledzy z celi. Na zewnątrz tej presji ze strony kolegów już by nie było. Specjalne ośrodki do tego celu powołane, mogłyby prowadzić spotkania ze skazanymi, organizować spotkania z psychologiem.

- Takie zajęcia powinny odbywać się już po pierwszym wyroku - uważa Roman Paszko. - Nie trzeba czekać aż dana osoba po raz kolejny będzie jechać w stanie nietrzeźwym i trafi do więzienia. Już po karze grzywny można by nakazać jej przykładowo udział w mitingach. My również oferujemy pomoc, wiemy jak pracować z takimi ludźmi. W naszych spotkaniach uczestniczy psycholog. Mieliśmy przypadek, że osoba odbywająca u nas karę pozbawienia wolności, po odbyciu terapii, prowadziła grupę wsparcia.

Natomiast podjęte dwie próby wprowadzenia klubu AA do aresztu skończyły się próbami przemytu alkoholu. Mimo to hajnowski areszt nadal liczy na współpracę z placówkami z zewnątrz. Jak dotąd, z taką propozycją współpracy zgłosiło się Centrum Pomocy Rodzinie w Bielsku Podlaskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny