Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet Michała Probierza: U jak Ultrasi

Michał Probierz

Grałem w różnych klubach, miałem do czynienia z wieloma kibicami. Tak, jak kariery piłkarskie, tak człowiek zawsze śledził, jak wyglądają kibicowskie struktury. Jeżeli chodzi o Śląsk, z którego pochodzę, jest to mieszanka wybuchowa. W okręgu śląskim są kluby od Polonii Bytom, GKS Tychy, GKS Katowice, Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze po - nieśląskie, a zagłębiowskie - Zagłębie Sosnowiec. Nie wspominając już o mniejszych. One wszystkie mają swoich kibiców. Jest wiele animozji, jak choćby to, że ludzie z Polski mówią: jadę na Śląsk na mecz z Zagłębiem, a na Śląsku wszyscy tłumaczą, że to Zagłębie, nie Śląsk.

Zaczynając przygodę z profesjonalną piłką zobaczyłem jak wielu kibiców ma Ruch Chorzów. Jak dużo ludzi jeździ na mecze. Podziwiałem ich za pasję, bo poświęcają dni na podróż pociągiem przez całą Polskę. Pierwszym takim meczem, który bardzo dobrze zapamiętałem jako piłkarz, to derby Śląska Górnik Zabrze - Ruch Chorzów. W fantastycznej atmosferze od prowadzenia 2:0 do przerwy przegraliśmy 2:4. Zobaczyłem wtedy, jak się zmienia atmosfera na stadionie - od radości do smutku.

Nie było kiedyś takich stadionów, jak dzisiaj, tym bardziej trzeba więc doceniać ludzi jeżdżących po tamtych obiektach. Deszcz, zima czy wiatr dzisiaj nie jest problemem. Kiedyś były stadiony bez trybun i atmosfera, których nie da się porównać.

Wyjeżdżając do Niemiec zobaczyłem, jak kibicowsko wygląda II Bundesliga. Widziałem pełne stadiony, co wtedy mogło u nas wywoływać kompleksy. Grałem w Bayer Uerdingen. Na stadionie w Grotenburg kibicowanie zawsze było na wysokim poziomie. Nie mieliśmy może dużo sympatyków, ale byli zawsze z zespołem - na dobre i złe. Po roku awansowaliśmy do I Bundesligi. Mogłem wtedy zobaczyć jak wygląda doping na wielkich stadionach Bayernu Monachium czy HSV Hamburg.

Z niemieckich boisk zapamiętam dwa stadiony oraz kibiców. Pierwszy z nich to St. Pauli i doping od pierwszej do ostatniej minuty. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Drugim stadionem jest Dortmund. Borussia stworzyła kibicowski mur. Człowiek widzi tam żółto-czarną ścianę. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu kibiców na stadionie, siedzących za bramką i dopingujących swój zespół.

Po powrocie do Polski trafiłem do Górnika Zabrze. Nie byłem od początku akceptowany jako swój. Bo wcześniej grałem w Ruchu i mówiono na mnie chorzowski. Nie zapomnę dwóch historii. Pierwsza to pomysł, na jaki wpadli kibice Górnika, gdy graliśmy we Wronkach z Amicą. Były to czasy, kiedy o wygraną tam było bardzo ciężko. Gdy rozpoczynał się mecz kibice Górnika intonowali: „Prosimy was, grajcie na czas”. Tak, zapamiętałem to do dzisiaj. Druga rzecz, która zapadła mi w pamięć, to moje pożegnanie z Górnikiem. Kiedy odchodziłem, kibice wywiesili wielki transparent „Są ludzie, którym należy się szacunek - Michał Probierz”. Do dzisiaj wielu z Zabrza do mnie dzwoni i pisze, nie mogąc się pogodzić z tym, że Górnik ma kibiców ekstraklasowych, a gra w I lidze.

Miałem szczęście jeszcze jako piłkarz grać w klubie, o którym kiedyś wszyscy marzyli. Widzew Łódź miał najbardziej piłkarski stadion. Zapamiętałem jeden mecz. Jeszcze jako piłkarz Ruchu Chorzów wiedziałem, że ten obiekt ma magię. Przegrywaliśmy do 78. min. 0:3. Kibice urządzili sobie zabawę, a my wyrównaliśmy na 3:3. Na stadionie zapanowała cisza, a zawsze tam był gorący doping. Wracając do mojego grania w Widzewie pamiętne są derby Łodzi. W całym mieście policja, helikoptery i 2 tys. kibiców idących na stadion ŁKS Łódź. Derby Łodzi pamiętam również już jako trener Widzewa, a później ŁKS. Była fantastyczna atmosfera. Takie mecze elektryzują wszystkich.

Jako trener miałem okazję zobaczyć, jak kibicowsko wygląda Grecja. Pracując w Arisie obserwowałem, co się dzieje na trybunach. W Polsce stadiony byłyby chyba ciągle zamknięte, gdybyśmy mieli takie ekscesy. Na Krecie, na stadionie OFI, przekonałem się, co to znaczy piłkarska wojna. Wygraliśmy 1:0, sędziowie pokazali cztery czerwone kartki, a spotkanie było kilka razy przerywane. Zostaliśmy obrzucani monetami, oblani gorącą kawą, ale takie mecze dodają smaczku bycia w piłce.

Pracując już 6. rok w Jagiellonii przeżyłem różne chwile - od radości po kłótnie, po smutki. Ale kibice to zawsze nasz 12. zawodnik i czujemy ich wsparcie. Pamiętam finał Pucharu Polski w Bydgoszczy, gdzie kilka tysięcy ludzi nas dopingowało. Na samą myśl o tym mam gęsią skórkę. Było wspaniale. Wszystko w żółto-czerwonych barwach.

I tak wspominając sobie - od starego stadionu po nowy - widzę, jaką moc mają kibice Jagiellonii. Na naszym ostatnim meczu był komplet. Jestem dumny, że mamy takich kibiców. Kiedyś dostałem od nich prezent - bluzę. Obiecałem, że założę ją na rozgrzewkę. Stojąc i patrząc jak stadion się zapełnia w bluzie ze swoim nazwiskiem, cieszę się, że jestem częścią historii tego klubu. Brakuje takiego podsumowania - mistrzostwa Polski, ale nie jest to łatwe. Jednak patrząc, jak wspierają nas kibice, chcemy zrobić wszystko, żeby wreszcie się udało.

Nie potrafię tylko zrozumieć, dlaczego dla 50 kibiców przyjezdnych trzeba zostawiać 2 tys. wolnych miejsc. Panów odpowiedzialnych za to zapraszam do nas. Niech zobaczą, że mamy jeden z najbezpieczniejszych stadionów. Przy okazji, dziękuje wam za wasz doping, za wasze wsparcie, mimo że nie zawsze wygrywamy. Już nie możemy się doczekać, kiedy zagramy u siebie z Pogonią i będziecie naszym 12. zawodnikiem. Życzę kibicom miłego oglądania meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny