Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet Michała Probierza. G jak Gol

Michał Probierz
Michał Probierz
Michał Probierz Admis
Od dziecka pamiętam, że gol zawsze kojarzył się z euforią.

I to niezapomnianą do dziś jak po bramce zdobytej przez Wieśka Wragę na miarę awansu Widzewa w europejskich pucharach. Albo po hat-tricku Zbigniewa Bońka w meczu z Belgią na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii. Z tych radosnych, które nie mogły przejść bez echa w piłkarskim światku na pewno trzeba wymienić cztery gole Roberta Lewandowskiego wbite Realowi Madryt czy pięć bramek zdobytych w dziesięć minut przeciwko Wolfsburgowi.

Ale były też smutne gole jak ten Michela Platiniego strzelony z karnego po faulu na Zibim w finale Pucharu Europy na stadionie Heysel w Brukseli. Bo jak cieszyć się, gdy tuż obok na trybunach tratowani są kibice.

Każdy ma w swojej pamięci jakiś moment euforii po golu strzelonym przez ukochaną drużynę. Dla mnie jeden gol miał znaczenie szczególne. Mój ojciec chorował i był na wózku inwalidzkim. Obiecałem mu bramkę przed meczem z Radomskiem. Udało mi się ją zdobyć i szczęśliwy wyściskałem ojca za linią autową. Był kibicem na dobre i złe. Mogę tylko żałować, że nie dane było mi dedykować mu więcej goli. W swoich 260 występach w ekstraklasie strzeliłem ich 9. To nie jest bilans godny chwalenia się. Na pewno jednak swoją wymowę, taką na miarę przejścia do historii, ma bramka zdobyta w 11. sekundzie w meczu z Wisłą Płock.

No i są jeszcze samobóje. Ostatni sezon Jagiellonii dobitnie pokazał, jak bardzo mogą być one bolesne. Zwłaszcza, że ich trochę było. Na szczęście w pamięci trenerskiej na zawsze pozostały mi te inne, które niosły za sobą wielką radość. Jak ten jedyny w finale Pucharu Polski strzelony przez Andriusa Skerlę lub Tomka Frankowskiego, gdy Jagiellonia zdobywała Superpuchar. W historycznym sezonie, zakończonym trzecim miejscem, było wiele goli, które wprawiały w euforię kibiców Jagiellonii. Chociażby bramka Jana Pawłowskiego w 93. min. na 2-1, a przecież do 88. minuty przegrywaliśmy 0-1. Z ostatniego sezonu w pamięci na zawsze pozostanie bramka Tarasa Romanczuka w meczu z Podbeskidziem zdobyta w 93. min. Wcześniej dwukrotnie doprowadziliśmy do remisu, by ostatecznie zejść z murawy w stanie euforii. Mam nadzieję i życzę tego Państwu, żebyśmy w rozpoczynającym się w lipcu sezonie strzelali gole tylko do bramki przeciwników, a kibice po nich szaleli z radości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny