Kurier Poranny: Od porażki w walce o mistrzostwo świata wagi półciężkiej organizacji WBO z Niemcem Juergenem Braehmerem minęło już sporo czasu. Doszedłeś do siebie?
Aleksy Kuziemski:- Już dawno i powiem nawet, że jestem po tym pojedynku silniejszy. Wiem, co zrobiłem źle i postaram się wyeliminować błędy w kolejnych walkach.
Czyli nie zamierzasz kończyć kariery? Bo nie brak głosów fachowców, że już się nie podniesiesz.
- Nie wiem, kto wygłasza takie sądy, ale nie są one prawdziwe. Mam zawodowy bilans: siedemnaście zwycięstw i jedna porażka, czyli wciąż znakomity. W rankingach spadłem co prawda o kilka miejsc, ale nadal jestem wysoko. Nie czuję się wypalony, wciąż moim celem jest zdobycie mistrzostwa świata i nic się w tym względzie nie zmieniło.
A czy nie sądzisz, że samo wyjście na ring z zawodnikiem tej samej niemieckiej grupy Universum było błędem?
- A co miałem robić? Zrezygnować z takiej szansy? Wiedziałem, że będę na straconej pozycji i jeśli nie znokautuję go, to przegram na punkty. Braehmer nie jest złym pięściarzem, ale w grupie jest pupilkiem, wszyscy ciągną go do góry i nikt sobie nie wyobrażał, bym mógł go pokonać. Ale gdyby cofnąć czas, to znów podjąłbym rękawicę, tylko na pewno inaczej rozegrałbym walkę.
To znaczy jak?
- Nie szedłbym tak do przodu i nie narażał się na kontry. Nie miałbym tak rozpalonej głowy. Ale nie ma co już do tego wracać. Było, minęło. Przede mną kolejne wyzwania.
No właśnie. Miałeś walczyć w grudniu. Co się stało, że nie będzie następnego pojedynku?
- Rywal, z którym miałem się zmierzyć, doznał kontuzji. Dlatego na ring wyjdę prawdopodobnie dopiero w marcu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam więcej czasu dla najbliższych: żony Asi, syna Maksa i córeczki Mai. Miło jest być w Białymstoku, ale już w styczniu wracam do Hamburga, do ostrego treningu.
Wierzysz, że dostaniesz jeszcze szansę powalczenia o mistrzowski pas?
- No pewnie, inaczej to, co robię, nie miałoby sensu. Nie potrafię jednak powiedzieć, kiedy to się stanie. Wiele zależy od tego, z kim będę walczyć wcześniej. Muszą to być klasowi przeciwnicy. Poza tym w boksie zawodowym nie wszystko zależy od umiejętności. Liczą się znajomości, pieniądze. Ale wiem, że prędzej czy później znów stanę do walki o tytuł.
Tobie się nie udało, a mistrzem świata, co prawda nie tak znanej organizacji, został inny białostoczanin - Dariusz Snarski.
- Wielki szacunek dla Darka, że u schyłku kariery dopiął swego. Brawa należą się mu też za to, że jest organizatorem i promotorem gali w naszym mieście. Jego nazwisko jest znane, dzięki niemu coś się w Białymstoku w boksie zawodowym dzieje. To bardzo ważne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?