Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Wertyński - bożyszcze Europy lat dwudziestych. Sprawdź, kim był!

Andrzej Lechowski
Kokainistki, nimfomanki, sadystki...  Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Kokainistki, nimfomanki, sadystki... Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Moja stryjeczna babka Irena uwielbiała Aleksandra Wertyńskiego. Drodzy państwo, wszystkie nasze babki go uwielbiały! Był bożyszczem Europy.

Ten oszałamiająco przystojny Rosjanin, a może Ukrainiec, (urodził się bowiem w Kijowie w 1889 r.), po rewolucji bolszewickiej dłuższy czas przebywał na emigracji w Warszawie. Z niej kilkakrotnie przyjeżdżał do Białegostoku. Pewnie się tu dobrze czuł, bo i herbaty z samowara napić się można było, i mowa taka bardziej wschodnia koiła mu ucho. Za każdym swoim pobytem występował w teatrze Palace, którego widownia wypełniała się po brzegi.

Tak też było 25 kwietnia 1924 r. W ten piątkowy wieczór, grubo przed godziną 9, na Kilińskiego, od strony rynku i od Pałacowej, nie można było wjechać dorożką. Za moment zaczynał się występ "powszechnego ulubieńca publiczności, wszechświatowej sławy piosenkarza Aleksandra Wertyńskiego".

Gdy na widowni zgasły światła, to zza kulis, wiedziony punktowym reflektorem, pojawił się On. Ubrany w nieodzowny kostium Pierrota, z nałożoną na twarz białą szminką, stanął na środku sceny. Tuż za nim bezszelestnie za fortepianem zasiadł Ignacy Sterling - wyborny pianista i subtelny akompaniator. Pierwsze delikatne akordy, pasaż i Wertyński swym charakterystycznym głosem, po rosyjsku (to był ostatni krzyk europejskiej mody), zaczął "Śnieżną kołysankę", a po niej "Chwileczkę", "Wasze palce". Ale publiczność i tak czekała na najsłynniejsze szlagiery. "Madame Irene" (moja babka była przy tym w siódmym niebie), "Liliowy Negr", "Chryzantemy", "Kto mi samotność osłodzi".

Gdy pieśniarz schodził ze sceny, to pojawiał się na niej profesor Witold Jodko, zapowiadany jako "znakomity solista byłych carskich teatrów w Moskwie". Profesor odgrywał na... cytrze fragmenty Verdiego, Brahmsa i inne popularne melodie.

Ostatni raz Wertyński stanął przed wielbiącymi go białostoczankami 19 listopada 1925 r. W ten ponury, jesienny wieczór jego wyszminkowana na biało twarz sprawiała jeszcze bardziej melancholijne wrażenie. Swą kreacją doprowadził publiczność do ekstazy. Wszystko to bardzo nie spodobało się białostockiemu recenzentowi. Czyżby poczuł solidarność z męską częścią widowni, która na tle "Białego Anioła" wypadła, no przecież nie blado, tylko jakoś tak pospolicie swojsko?

Opisując wieczór w Palace, recenzent ów stwierdził, że pieśniarz jest "artystycznym kompletnym zerem". Zauważył jednak, że śpiew artysty jest "kokainą wokalną, która w sposób podniecający działa na różne kokainistki, nimfomanki i degeneratki".

Niebezpieczeństwo słuchania Wertyńskiego było wielkie. Oto bowiem Rosjanie pozwolili się przez niego opanować "chamowi czerwonemu". W Białymstoku natomiast zdarzyło się, że... "Na scenie stał blady jak śmierć, z przeczulonymi wskutek czegoś nerwami artysta i słabiutkim głosem odśpiewywał swoje piosenki kokainowo wokalne. białostockie zaś kokainistki, nimfomanki, sadystki i adeptki miłości lesbijskiej, podniecone jego produkcjami z gorejącymi od zachwytu i niezdrowego rozczulenia oczami, biły oklaski i ryczały z zachwytu. Owacje te to był istny sabat białostockich degeneratek począwszy od podlotków aż do przejrzałych matron".

Tak oto dowiedziałem się, że jestem wnukiem (co prawda nie w linii prostej, tylko od żony stryja mojej matki - skomplikowane, prawda?) kokainistki. Nie mogę pojąć tylko wątku miłości lesbijskiej i w związku z tym nie wiem, czy nie będę musiał brać udziału w najbliższej manifie. Ale niespecjalnie się tym przejąłem. A Państwo? Jeśli nie, to dobrze. Bo jakże ubogi i brzydki byłby świat bez Czesława Niemena (poczytajcie o nim recenzje z epoki), Rolling Stonesów czy... Madonny.
A Aleksander Wertyński? W 1942 r. wrócił do Związku Radzieckiego. W 1957 r. zmarł w Leningradzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny