Akademia Pilotów w Dubaju. Nauczą latać nie tylko potężnymi Boeingami 777

Pomysł utworzenia przez linie lotnicze Emirates Akademii Pilotów w Dubaju od początku zakładał działanie z rozmachem.

Chodziło nie tylko o szkolenie pilotów dla Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale i całego świata. I tak powstał w roku 2017 ośrodek Emirates Flight Training Academy.

Aby uzyskać licencję IATPL (Integrated Air Transport Pilot Licence), kursanci muszą z powodzeniem ukończyć wymagający program szkoleniowy złożony z 900 godzin teorii i 250 godzin praktyki.

Potem ich przyszłość rysuje się w jasnych barwach, bo badania wskazują, że w 2025 roku w branży lotniczej na świecie będzie brakować 34 tys. pilotów. Liczba ta może wzrosnąć nawet do 50 tys. ze względu na osoby pozostające na urlopach i przechodzące na emeryturę. Wobec przewidywanego wzrostu zapotrzebowania na loty w tym roku w regionie Bliskiego Wschodu może brakować 3 tys., a dekadę później – 18 tys. osób. Boeing szacuje, że do 2041 roku ta luka powiększy się do 602 tys. pilotów na całym świecie i 53 tys. na Bliskim Wschodzie.

Kursanci mają do dyspozycji nowoczesne technologie edukacyjne i nowoczesną flotę samolotów szkolno-treningowych. Ośrodek uczy przyszłych pilotów od podstaw. Zajmuje powierzchnię odpowiadającą 200 boiskom piłkarskim, na której znajduje się 36 sal wykładowych, sześć symulatorów lotu, własna wieża kontroli lotów oraz specjalna droga startowa o długości 1800 m.

Szkolenie naziemne trwa 53 tygodnie, w salach wykładowych znajdują się ogromne ekrany dotykowe i oprogramowanie stworzone przez firmę Boeing. Piloci odbywają 900 godzin szkolenia korzystając z materiałów na własnych urządzeniach połączonych ze sobą w ramach interaktywnego środowiska szkoleniowego.

Szkolenie praktyczne obejmuje 250 godzin na symulatorach oraz jednosilnikowych Cirrusach i odrzutowcach Phenom.

Na tym zaawansowanym kursie pilotażu można się nauczyć latać potężnym Boeingiem 777 do poziomu pilota komercyjnych linii lotniczych.

Były brytyjski pilot, dziś Senior Vice President Flight Training w Emirates, Martin Mahoney podkreśla, jak ważne jest szkolenie i szlifowanie umiejętności każdego pilota. Raz na kwartał każdy zasiadający za sterami samolotów Emirates musi przejść sprawdzian na symulatorze.

- Jest ono obowiązkowe, sporo kosztuje, ale bezpieczeństwo pasażerów jest najważniejsze - zauważa Mahoney. Podobnie jak ważne są również szkolenia całych załóg na wypadek sytuacji awaryjnych, włącznie z tymi, kiedy trzeba jak najszybciej ewakuować kilkaset osób z takich gigantów jak Boeing 777.

Mahoney zwraca uwagę, jak trudne jest to nie tylko z technicznych powodów, bo mowa o opróżnieniu dużego pasażerskiego samolotu w półtorej minuty. Mówi o specyfice załóg różnych przewoźników. Na przykład trudno od razu stewardessie pracującej dla przewoźnika z kraju Bliskiego Wschodu zaszczepić „gen” przywództwa, tak potrzebny do kierowania spanikowanymi ludźmi w przypadku awaryjnego lądowania.

Inne z kolei problemy mają załogi w USA, gdzie spotyka się często otyłych pasażerów i takich, którzy zabierają w podróż wiele cennych przedmiotów, które nawet w chwili zagrożenia życia mają dla nich ogromne znaczenie, a chęć ich ratowania, może opóźnić ewakuację.

Prowadzi się również treningi w basenach, symulujących awaryjne lądowanie maszyny na morzu czy rzece. Woda w basenach jest naprawdę zimna, taka jak przy potencjalnym zagrożeniu. Pomyślne przejście kursów, ćwiczeń i symulacji daje gwarancję, że nawet w najtrudniejszych chwilach pasażerowie mogą liczyć na profesjonalną pomoc.