- Zobaczyłem, że ten pies skacze do szyi Moniki. Ona próbowała zasłaniać się ręką. I Sara ją ugryzła. Zaczęła szarpać - zeznawał dziś w sądzie sąsiad pogryzionej Moniki Abramowicz.
- Monika padała, to się podnosiła, to klęczała... A ten pies szarpał ją i ciągał po całej ulicy - zeznawała inna sąsiadka.
Mieszkańcy ulicy Narewskiej, ba tam mieszka kilkunastomiesięczna amstaffka, boją się przechodzić obok posesji państwa M.
- Zabroniłam dzieciom chodzić na plac zabaw, który jest niedaleko. Po prostu się boję - tłumaczyła sąsiadka pani Abramowicz.
O niedopilnowanie agresywnego psa prokuratura oskarżyła Tadeusza M. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. - Sara to suka syna. Ja nie jestem jej właścicielem. To nie moja wina, ale bardzo mi przykro, że doszło do pogryzienia - tłumaczył w sądzie oskarżony. Twierdzi, że amstaffka sama nie mogła otworzyć bramki. Utrzymuje, że zrobił to ktoś złośliwy.
Monika Abramowicz nadal nie może otrząsnąć się ze spotkania z agresywną suką sąsiada. Na samo wspomnienie tamtego wieczoru płyną jej łzy. Na prawym ręku miała założone 30 szwów.
Opiekunowi Sary grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.
Następna rozprawa pod koniec maja. Sąd wysłucha wtedy zeznań ostatnich dwóch świadków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?