Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka ma białaczkę, a w domu jest grzyb. Urzędnicy nie spieszą się z remontem.

fot. Wojciech Wojtkielewicz
Pani Jolanta Wendołowicz jest bezradna. Wszystkie jej pisma o remont urzędnicy lekceważyli.
Pani Jolanta Wendołowicz jest bezradna. Wszystkie jej pisma o remont urzędnicy lekceważyli. fot. Wojciech Wojtkielewicz
Dopóki w mieszkaniu są grzyb i pleśń, chora na białaczkę Agnieszka nie może przebywać w domu. Pojawiły się, kiedy zeszłej zimy wiatr zerwał dach w bloku. Administracja go naprawiła, ale w środku wilgoć została. Prośby o remont pozostają bez odpowiedzi.

Mieszkamy tu od roku i od razu po pierwszej zimie pojawił się problem. Z sufitu kapała woda. Musieliśmy podstawiać miski, żeby nie zalało mieszkania - opowiada Jolanta Wendołowicz.

Kobieta razem z szóstką dzieci mieszka na ostatnim piętrze w bloku przy ulicy Zagórnej. Mieszkanie, które dostała od Zarządu Mienia Komunalnego, na początku było spełnieniem ich marzeń. Ale już po kilku miesiącach zaczęły się kłopoty z zaciekami i grzybem.

To ogromny problem zwłaszcza dla 12-letniej córki pani Jolanty, Agnieszki. Dziewczynka choruje na białaczkę.

- Musiała się przenieść do babci, bo tutaj nie może mieszkać. Ona powinna przebywać prawie w sterylnych warunkach. Nie może być ani pleśni, ani grzyba, bo to dla niej zabójcze - denerwuje się mama.

Pani Jolanta na początku roku zwróciła się do administracji bloku o naprawienie przeciekającego dachu. W lutym jej mieszkanie odwiedziła komisja.

- Stwierdziliśmy, że wiatr poderwał dach nad mieszkaniem pani Jolanty. Ale jeszcze w lutym został on naprawiony - mówi Eugeniusz Zysk, prezes Komunalnego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, administratora budynku.

Ale to nie rozwiązało problemu, bo na ścianach i suficie kuchni oraz pokoju pozostały grzyb i pleśń.

- Z każdym tygodniem jest coraz gorzej. Staramy się zmywać i usuwać zacieki, ale pojawiają się znowu - opowiada kobieta.

Pani Jolanta, chociaż szkoda nie powstała z jej winy, nie może doprosić się remontu mieszkania. Wszystko przez to, że administrator z właścicielem odsyłają między sobą jej pisma. TBS uznało, że naprawiony dach załatwia sprawę.

- Lokal jest mieszkaniem gminnym, dlatego w kwietniu sprawę ewentualnego remontu przekazaliśmy ZMK, bo to oni są właścicielem - mówi prezes Zysk.

Więc w kwietniu mieszkanie przy ulicy Zagórnej odwiedziła komisja z ZMK.

- Informowaliśmy panią Jolantę, że w sprawie ewentualnej naprawy i odszkodowania powinna się zgłosić do administracji TBS - uważa Krzysztof Rysiak, kierownik referatu ewidencji i utrzymania zasobów ZMK.

- Nikt nie chce mi pomóc, a mnie samej nie stać na remont. Wszystkie pieniądze idą teraz na leczenie córki - płacze kobieta.

Dopiero po naszej interwencji sprawa drgnęła. Okazuje się, że wszystko da się załatwić. U pani Jolanty ma pojawić się kolejna komisja, która oceni straty.

- Jeśli ZMK wystąpi do nas o zwrot kosztów remontu, my zwrócimy się w tej sprawie do ubezpieczyciela i myślę, że uda się sprawę załatwić - zapewnia Zysk.

- Na pewno wystąpimy do TBS o naprawę szkody i pokrycie kosztów - twierdzi Rysiak. - Podejmiemy odpowiednie kroki i postaramy się sprawę jak najszybciej załatwić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny