Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka i Paweł znaleźli miłość przez Internet. Walentynki to teraz ich święto.

Fot. Archiwum domowe
Agnieszka i Paweł znaleźli się, choć wcale nie szukali.
Agnieszka i Paweł znaleźli się, choć wcale nie szukali. Fot. Archiwum domowe
Możemy spotkać drugą połówkę w kolejce do sklepu, w autobusie, parku, czy w Internecie, a nawet przez smsa. Miejsce nie jest ważne.

- Teraz to jest zupełnie inaczej - śmieje się pani Sabina, osiemdziesięciolatka spod Białegostoku. - Ja tam męża nie szukałam. Pamiętam, jak pewnego dnia przyszedł swat. Za nim stał wysoki, przystojny młodzieniec. Rodzice powiedzieli mi: "To twój mąż". Przeżyliśmy wspólnie wiele długich lat.

Złapani w sieci

Wieczór jak wieczór. Czasem nie chce się wysunąć nosa na zewnątrz. Paweł postanowił wejść na czat. Wirtualna Polska, Białystok.

- Wcale nie miałem zamiaru szukać dziewczyny - zarzeka się Paweł Katana z Białegostoku. - Rozmawiałem z wieloma osobami. Czasem lubię podrążyć intrygujące mnie tematy.
I pośród wielu zwyczajnych rozmów, jedna okazała się zupełnie inna.

- Nie poruszaliśmy tematów damsko-męskich, rozmowa czysto światopoglądowa, niezobowiązująca - śmieje się Paweł. - Ale tak interesująca, że ... Moja rozmówczyni obudziła we mnie wielką ciekawość - Kim ona jest!?

Wymiana numerów gg i kolejne rozmowy.

- Złapałem się na tym, że na tych pogaduchach czas mi umyka strasznie szybko, a ja tego upływu czasu nie odczuwam. I czułem się z tym świetnie.

Kolejny etap wtajemniczenia - skype.

- Tutaj było już trudniej - przyznaje Paweł. - Odkrywamy to, co chcemy ukryć. Kontakt jest niemal realny.

Ale reakcja po obydwu stronach monitora była taka sama - pozytywna. Mimo to nie spieszyli się z pierwszym spotkaniem na żywo. Od pierwszej rozmowy przez skype minął tydzień.

- Chyba i Agnieszka i ja jesteśmy tak samo ostrożni, chcieliśmy to wszystko przemyśleć i nie robić nic pochopnie - mówi Paweł. - Ale w końcu spotkaliśmy się i nie rozczarowaliśmy się. Jesteśmy parą od kilku miesięcy.

Paweł twierdzi, że nie można wybrać miejsca i okoliczności, ale ludzi tak: - Możemy spotkać drugą połówkę w kolejce do sklepu, w autobusie, parku, czy w Internecie.

A jednak

Iza i Jacek są już małżeństwem.

- Ale nie było łatwo - śmieje się Iza i opowiada jak po raz pierwszy spotkała swojego męża - przez zupełny przypadek - jak twierdzi. Jakieś osiem lat temu, była w klasie maturalnej, pojechała na festyn.

- Nie w celu rozrywki, bo czego się można spodziewać po festynie wyborczym, takie klimaty nigdy mnie nie pociągały. Po prostu musiałam przekazać coś tacie, który tam pracował - mówi.
Impreza jeszcze się nie rozpoczęła, kiedy wśród organizacyjnego zgiełku zobaczyła coś, co przykuło jej uwagę, jak sama to określa - dziwne to było. Na betonowym klepisku, z małym chłopcem grał w nogę chłopak w garniturze, w żółtym krawacie. Robił to ze szczególnym zaangażowaniem. Na chwyt przedwyborczy to nie wyglądało.

- Sytuacja wydała mi się zabawna - mówi Iza. - Kiedy chłopak zauważył, że się mu przyglądam, po prostu uśmiechnęłam się. Wtedy podszedł do mnie i zaczął rozmawiać jakby mnie znał. Czułam się zakłopotana, zwłaszcza gdy się okazało się, że pomylił mnie z córką VIP-a. Ja też wzięłam go za zupełnie inną osobę.

Ale szczytem wszystkiego był komentarz: "Fajna jesteś i masz piegi!" A piegi były jej życiową zmorą. Festyn trwał, a Jacek podchodził do dziewczyny od czasu do czasu i rozmawiali.

- Zaproponował pójście na kawę i imprezę, na której musiał być jeszcze tego samego dnia - opowiada Iza. - Normalnie nie zgodziłabym się. W końcu to człowiek, którego zobaczyłam pierwszy raz w życiu. Ale tym razem zrobiłam coś wbrew rozsądkowi. Zresztą poprosił o to oficjalnie mojego tatę, wiedziałam, że nic mi nie grozi.

Wieczór był miły, a tematy do rozmów się nie kończyły. Ale Jacek wtedy nie zauroczył Izy na tyle, by mogła potraktować to poważnie. Nie pociągała jej nawet jego popularność. Chciał, żeby zadzwoniła, ale miała wtedy inne ważne sprawy. Jacek naprawdę się zakochał i nie dawał za wygraną. Po pewnym czasie zadzwonił nawet do szkoły Izy - komórki ileś lat temu nie były jeszcze powszechnie dostępne.

- Panią z portierni oczarował na tyle, że szukała mnie w szkole i doprowadziła do telefonu: "Iza, jakiś chłopiec do ciebie, ależ on ma piękny głos". Okazało się, że to Jacek - śmieje się dziewczyna.

Czasami niby przypadkiem trafiali na siebie na przystanku, z którego wracała do domu. Były spacery i długie rozmowy przez telefon.

- Nie wierzę w miłość od pierwszego spojrzenia. Dopiero po wielu długich rozmowach, różnych sytuacjach przekonałam się do Jacka - tłumaczy Iza. - Ujął mnie swoją konsekwencją, pasjami, podejściem do życia. Okazało się, że nasze wartości są takie same. I trochę to wszystko trwało. Jeżeli o mnie chodzi, uczucie zrodziło się z czasem.

Po siedmiu latach stanęli na ślubnym kobiercu.

- Jacek do tej pory w żartach mi wypomina, że zauroczyłam go od chwili, kiedy mnie zobaczył, a ja nie zakochałam się w nim od razu. A jednak... - śmieje się Iza. - Coś z tego wyszło i może... to nie był przypadek?

Masz wiadomość

Maciek nudził się i postanowił wysłać smsa do kolegi. Kumpel zmienił numer, więc chłopak zapisał kontakt gdzieś na kartce. Ale cyfry były trochę zamazane. I w ten sposób wiadomość "Co robisz" trafiła do Eweliny studiującej kilkaset kilometrów od Białegostoku. To przeszkoda? Ależ skąd?

- Wymiana smsów była tak ciekawa, że postanowiliśmy kontynuować znajomość na gg - z uśmiechem wspomina Maciek. - A później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ale czas leci. To już dwa lata!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny