Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agencje towarzyskie dotknął kryzys. Prostytutki wyjeżdżają za granicę

Roman Laudański [email protected]
Kryzys dotknął także agencje towarzyskie. Brakuje dziewczyn do pracy. Prostytutki wyjechały za granicę.
Kryzys dotknął także agencje towarzyskie. Brakuje dziewczyn do pracy. Prostytutki wyjechały za granicę. sxc.hu
To nie Polacy stali się bardziej cnotliwi, tylko kryzys zapukał do agencji towarzyskich. Prostytutki wyjechały za granicę.

- Coś dziwnego zrobiło się z naszą branżą - mówi właściciel agencji towarzyskiej. - Nie ma dziewczyn do pracy. Nagle wszystkie się cnotliwe zrobiły? Skądże! Wyjechały za granicę.

- A co z klientami? Branża towarzyska odczuła kryzys? - pytam. - Siedzimy już ze dwie godziny i żaden nie zapukał, ani nie zadzwonił. Tego wcześniej nie było. Przychodzili różni. Ci, co mieli firmy i ci, którzy dostawali pensje, emerytury i renty.

Nie ma ich. Wyjechali? Wszyscy? Zrobili się cnotliwi? Wiekiem zaniemogli? W życiu! Od dziesięciu lat są wspomagacze, żaden problem lekarza o przepisanie wiagry poprosić. Jak nie ma wstydu przyjść do agencji, to i nie ma wstydu poprosić o niebieską tabletkę. Byleby klient nie miał kłopotów z ciśnieniem, bo bywało, że schodzili w trakcie.

Dziewczyna stawia kawę. Rozmawiamy o kryzysie w branży. Dlaczego klienci nie przychodzą? Odpowiedź nasuwa się sama: bo nie mają kasy! Wszystko wokół drożeje. Ludzie zarabiają coraz mniej, to i nie mają pieniędzy na wizytę w agencji.

- Pokończyły się pieniądze - wzdycha właściciel. Chciwi prezesi i dyrektorzy wymagają dużo więcej pracy i obniżają wynagrodzenia. A co banki robią w kryzysie? Powinny obniżać ceny usług, prawda? A tu każdy ciągnie coraz więcej, to gdzie ten kryzys? Za komuny, to jak władza podniosła ceny mięsa czy cukru, to strajk był. I jak tu nie chwalić tego PRL-u? A dziś? Wszystko drożeje, a ludzie potulnie do roboty chodzą, tak są zastraszeni.

Czyściły frajerów, że hej!

Bo w takim Peerelu to przecież dziewczyny też czekały na klientów. Wystarczyło się przejść do "Zodiaku", "Orbisu", "Pomorzanki", "Słowianki" czy "Staromiejskiej". Tam czekały na frajerów. Szczególnie w dni wypłaty.

- Boże, jak one skubały klientów! Prawdziwe żniwa - uśmiecha się do wspomnień starszy bydgoszczanin. - Miałem kiedyś o kilka lat straszą koleżankę - opowieść snuje się jak dym z papierosa.

- Pytała: masz chęć się zabawić?

- No mam, ale gorzej z kasą.

- To nic, ja stawiam.

- Szliśmy od knajpy do knajpy, a ja nie mogłem pojąć, jak to jest, że wchodziła bez pieniędzy, a wychodziła z kasą. Oko zrobione, uśmiechnięta i chętna, cyc na wierzchu. Lepili się jak pszczoła do miodu! Stawiali kolejkę za kolejką, wciskali banknoty. Jak już byli rozpaleni i chcieli iść do niej, to niewinnie pokazywała na mnie, że niby kuzyn ze wsi przyjechał i nie może zaprosić. Czyściła frajerów, że hej! Wracał taki robol do domu. Napić mógł się tylko po drodze, bo w domu żona z małymi na pieniądze czekała. Wchodził do lokalu na "setkę" i dalej już szło.

Była fantazja w narodzie

A jak już nastała ta wolność, to i agencje pojawiły się jak ten zakazany owoc. Właściciel agencji: - Panie, w lokalnej gazecie było sto ogłoszeń, z czego kilkanaście moich! Miałem dwa lokale. W najlepszych czasach w centrum na 34 metrach pracowało czternaście dziewczyn. I każda zarobiła! Założyłem w lokalu po kilka telefonów stacjonarnych i komórki. Towarzystwo dzwonił bez przerwy, a nie jak dziś. Ile już siedzimy? Godzinę? Półtorej? I patrz pan, nikt nie zadzwonił, nie zapukał. To było kiedyś nie do pomyślenia! I jaka ludzie fantazję mieli! Gość brał dwie, trzy dziewczyny na dobę lub dwie. Zębami rozdzierał koperty z pieniędzmi, tysiące przepuszczał, a dziewczyny doiły go na szampanie. Płacił jak za markowy francuski. Teraz mówimy o dniówkach pracujących w miesiącu, a kiedyś o przepracowanych godzinach. Taki to i ruch. A wtedy przychodził dzień wypłaty, renty czy emerytury i już dziewczyny miały co robić.

- Ile wyciągały miesięcznie? - pytam.

- Do pięciu tysięcy na czysto. Tak było, a teraz bieda, a przecież bezrobocie jest nie od dziś! Powtarzam, że ten kryzys to przez tych, co na stołkach sierdzą i ludziom porządnie nie dają zarobić. Gdzie dziś "trzynastki"? Kto płaci dodatkowe premie? Człowiek tyra jak wół i nie ma nawet na odrobinę przyjemności.

Pojechały w unię

Ten zły czas w agencjach właściciel kojarzy z wejściem do Unii Europejskiej. - Wtedy polskie pieniądze przestały im smakować - wzrusza ramionami. - Pojechały z reklamówkami do Niemiec, do Holandii czy Belgii. Może niektóre trafiły? Jak było im dobrze, to ściągały koleżanki.

Dzwoni komórka. - To nie klient - kręci głową. - Dziewczyna z centrum przyszła do agencji na trzynastą Teraz jest dziewiętnasta i już wychodzi. A nie tak dawno na tym miejscu, co pan siedzi, przysiadła kandydatka do pracy. Zaklinała się na wszystkie świętości, że przyszła do pracy na dwa tygodnie. Poprosiłem stanowczo, żeby chociaż przez weekend wytrzymała. I myślisz pan, że dała radę? Ludzie pracy nie szanują.

Kobietę, która przygotowała kawę pytam o wydatki dziewczyn. Ile wydają na kremy do ciała, "solarki" lub powiększenie biustu? Uśmiecha się i kręci głową. - Nic z tych rzeczy, raczej w stomatologa powinny zainwestować, a nie w duże piersi.

Branża się zmienia

Właściciel mówi, że przez te lata rynek się zmienił. Kiedyś miał panów dla panów i panów dla pań. Skończyło się. Panowie maja swoje kluby gejowskie, przez internet się znajdują i agencje już im do kontaktów niepotrzebne. A panowie dla pań? - Jak trzeba, to mam jeszcze z jednym kontakt, ale rzadko kiedy chętna kobieta o to pyta. Bywało, przyjeżdżały panie z okolicznych miasteczek do hotelu i chciały się zabawić.

Albo żony przyłapywały mężów z panienkami w jednoznacznych sytuacjach i chciały się odkuć. Ale często tylko razem kawę pili, do niczego nie dochodziło. Tylko ten facet, co do nich przyjechał, musiał wysłuchiwać najgorszych przekleństw na temat ślubnych.

Co jeszcze w branży się zmieniło? Liczba agencji zmalała. Kiedyś było mnóstwo. Ile w takiej Bydgoszczy zostało? Może dwadzieścia, może mniej. Ceny się zmieniały i środki płatnicze. Ze starych złotówek przeszliśmy na nowe. Z bonów dolarowych na dolary i euro. Świadectwami NFZ też kiedyś płacili, nawet bonami z opieki społecznej próbowali, ale pogoniłem. Tych co siaty z opieki ciągnęli do agencji też goniłem. Dziewczyny nie potrzebowały hurtowo mleka, makaronów czy kaszy.

Pieniądz się rozchodzi

Na i kilkanaście lat temu "mieszkaniówek" nie było, co to przyjmują bez agencji. Nie wierzę, że one takie same i zaradne, pewnie za rogiem kochać czeka na pieniądze lub w domu matka z ojcem i dzieci. Bywało, że co cwańsze dziewczyny u mnie podpatrywały, jak kręci się ten biznes, a później rozkręcały własny. Raczej nie na długo. Bo w tej branży trzeba wiedzieć, ze pieniądz musi być odłożony. A one zawsze chciały byle tylko wypłatę do ręki dostać. Przychodziły zadłużone po uszy, zawsze mówiły, że u konkurencji zarabiały więcej, to i często myślałem, że jak tak, to czemu agencję zmieniłaś? W domu już czynszu nie płaciła, prąd i gaz odcięty, to przyszła zarobić na spłatę długów. A że lubią do kieliszka zajrzeć lub wciągnąć coś do nosa, to pieniądze się rozchodziły. Jak tylko miały forsę w garści, to od razu leciały ją wydać. Przez te kilkanaście lat, to może tylko z pięć rozsądnych było, co miały w pracy jakiś cel. Te potrafiły pieniądz szanować. Pracę i klienta też.

Tylko głaskać i drapać

Właścicielka agencji w regionie: - Mamy teraz koniec roku, prawda? Potakuję. - W poprzednich latach o tej porze do agencji pukały dziewczyny, które miały problem ze świadectwami. W domu awantury i burze, to one - myk w kraj i szukały łatwego zarobku. Ale czy to łatwy pieniądz? Pewnie, że gdyby im przyszło przerzucać tony towarów w markecie przez osiem godzin, to byłoby coś innego. Tu jednak trzeba się przełamać. Jak dziewczyna dopiero zaczyna, to i klienta trzeba uprzedzić, żeby jej nie zniechęcił. No więc pod koniec czerwca trafiały do nas dziewczyny, a za nimi panowie z "obyczajówki", co grzecznie prosili o sprawdzenie, czy nie ma u nas takiej to a takiej. Każda przecież oświadczenie pisała, że jest tu tylko dla towarzystwa, bo przecież w agencjach towarzyskich seksu nie ma, bo jest zabroniony. Dziewczyny są tylko od tego, żeby pana głaskać i drapać. Taki mamy religijny kraj, że lepiej udawać niż powiedzieć prawdę. A miałam takie dziewczyny, co przez te lata kilka razy do mnie wracały. Ostatnio dałam ogłoszenie, to po głosie można było poznać, że dzwoniły te, którym stuknął czwarty lub piąty krzyżyk. Takie też niektórzy lubią.

Taniej przy drogach

- Co jakiś czas obdzwaniam konkurencję i sprawdzam, ile biorą i jak słyszę dwieście, to się zastanawiam: za co? - mówi nieco filozoficznie właściciel innej agencji w regionie. - U nas mamy ceny na każda kieszeń. Komuś wystarczy kwadrans czy pół godziny - policzymy za mniej, ale minimum 60 złotych. A kiedyś? Jak klient miał 70 czy 80 złotych zapłacić, to dawał stówę i nie prosił o resztę. Dla dziewczyny było więcej. Hojniejsi byli, mieli gest. Taniej mogą dostać przy drogach.
Najgorzej było, jak przyszło trzech podpitych, to już im się wydawało, nie wiadomo co. Popisywali się jeden przed drugim. Dziś małolaty wyrywają na dyskotekach.

Postawi drinka, przewiezie dwudziestoletnia furą, a młoda gąska aż piszczy z radości. Siedzimy tu i siedzimy, a cisza jak w kościele. Nikt do drzwi nie zadzwonił. Redaktor się napije kawy czy herbaty?

Robią tylko dobrze

- Po chudych latach muszą nadejść tłuste, inaczej być nie może - ma nadzieję właściciel agencji. - Kiedyś mógł być tydzień przestoju, może dwa, ale nie tak jak teraz, że echo po agencji się odbija. W cnotę Polaków nie wierzę, swoje wiem. Czy próbowałem się przebranżowić? Jasne. Uderzyłem w handel, ale też było ciężko i manele zwinąłem. Czy kiedyś miałem wyrzuty sumienia lub rozterki moralne z powody tego interesu? Ta firma krzywdy ludziom nie robi, tylko dobrze. Zawsze uczulałem dziewczyny, żeby uważały na wariatów, co chcieli bez gumy, bo im lateks szkodzi. Niektóre głupie się zgadzały, ale nie rozumiem facetów, że na to szli. przecież jak jemu da bez, to innemu też, a później ciąże lub choroby.

A my to o seksie, a tego przecież w agencjach nie ma. A że goście z agencji wyginęli? Dinozaury kiedyś też wyginęły. No dobra, żartowałem. Przecież to najstarszy zawód świata. Przeżyjemy i ten kryzys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny