Absurd w Krapkowicach. Sąd zakazał dzieciom grania w piłkę na boisku [WIDEO]

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Popołudniami woźny musi zamykać bramę na szkolne boisko i pilnować, by dzieci nie grały tutaj w piłkę. Dzieci się skarżą, że najbliższy "orlik” oddalony jest o 3 kilometry i nie mają teraz gdzie się bawić.
Popołudniami woźny musi zamykać bramę na szkolne boisko i pilnować, by dzieci nie grały tutaj w piłkę. Dzieci się skarżą, że najbliższy "orlik” oddalony jest o 3 kilometry i nie mają teraz gdzie się bawić. Radosław Dimitrow
Sędzia podjął tę decyzję, bo kobiecie mieszkającej w sąsiedztwie podstawówki nr 1 w Krapkowicach przeszkadzały odgłosy odbijanej piłki i krzyki dzieci.

Kuriozalna decyzja zapadła w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Opolskich po tym, jak jedna z okolicznych mieszkanek poskarżyła się na hałasy dobiegające z boiska. Przeszkadzały jej nie tylko pokrzykiwania dzieci, ale także odgłosy odbijanej piłki.

Kobieta interweniowała w tej sprawie od ponad trzech lat m.in. u dyrektorki szkoły, w urzędzie miasta i na policji, ale dzieci wciąż zachowywały się dla niej zbyt głośno. W związku z tym oddała sprawę do sądu. Ten nakazał gminie zamknąć boisko - zakaz obowiązuje codziennie po godz. 16.00.

- Gdy przeczytałam postanowienie z sądu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom! - mówi Krystyna Nowak, dyrektor szkoły podstawowej. - To boisko było w zasadzie jedynym miejscem, gdzie dzieci mogły się popołudniami bezpiecznie bawić. Teraz pozostaje im ulica albo tereny między blokami, choć stamtąd też są przeganiane. Kompletnie nie zgadzamy się z decyzją sądu, bo uniemożliwia ona dzieciom uprawianie sportu. Piszemy już odwołanie, ale do czasu jego rozpatrzenia zostaliśmy zmuszeni do zamknięcia boiska.

W praktyce wygląda to tak, że o godz. 16.00 na boisko przychodzi woźny i wygania dzieci, które się tam bawią. Potem zamyka na kłódkę bramę prowadzącą na teren szkoły i do godz. 21.30 pilnuje, by nikomu nie przyszło do głowy grać w tym miejscu w piłkę. To konieczne, bo dzieci przychodzą pod bramę i sprawdzają, czy jest otwarta. Jeśliby któryś z uczniów wszedł na boisko i nie chciał go opuścić, woźny jest zobowiązany do wezwania policji.

- Sytuacja, która powstała po decyzji sądu, jest chora... - uważa Romuald Haraf, wiceburmistrz Krapkowic. - Według tej logiki trzeba by pozamykać wszystkie boiska i obiekty sportowe, bo przecież tam też jest głośno.
Decyzja o zamknięciu boiska, którą podjął sąd, nazywana jest w prawniczym języku "zaniechaniem immisji". Sąd podejmuje ją, by wyeliminować przedmiot sporu (w tym przypadku hałas na boisku), do czasu aż wyda właściwy wyrok. To oznacza, że boisko będzie zamykane popołudniami tak długo, aż sąd rozstrzygnie spór. Dzieciom trudno jednak wytłumaczyć, o co chodzi w całej sprawie. Czują się poszkodowane.

- Nie mamy teraz gdzie grać w piłkę - mówi Nikodem z szóstej klasy. - W okolicy nie ma innego boiska. Najbliższy "orlik" jest jakieś 3 kilometry stąd. Ale tam nie chodzimy, bo często grają starsi, którzy nas wyganiają.

- Szkoda naszego boiska, bo zrobiło się ciepło, a my musimy siedzieć w domu - dodaje Patrycja.

Dyrektor Krystyna Nowak potwierdza, że boisko cieszyło się dużą popularnością. Poza grą w piłkę, dzieci miały do dyspozycji kosze do koszykówki oraz mogły grać w siatkówkę. Część maluchów przychodziła tutaj z rodzicami, ale wiele dzieci bawiło się samych, bo teren jest ogrodzony i bezpieczny.

Urzędnicy przekonują, że poza mieszkanką, która skierowała sprawę do sądu, w ostatnich latach sąsiedzi nie skarżyli się na dzieci kopiące piłkę. Mimo to dyrekcja szkoły wprowadziła na terenie boiska regulamin, w którym przestrzega, że zakłócanie porządku i używanie wulgarnych słów jest zabronione i będzie karane. Gmina sprawdziła także, na ile uciążliwe są hałasy dobiegające z boiska. Urzędnicy przyjrzeli się, jak zachowują się dzieci i zapytali o opinię mieszkańców.

- Zdecydowana większość sąsiadów stwierdziła, że pokrzykiwania dzieci absolutnie im nie przeszkadzają - mówi Romuald Haraf. - Przyznali nawet, że cieszą się, że dzieci mają gdzie się bawić, bo mają gdzie wyładować energię.

Po decyzji sądu ludzie są wściekli.

- A czy jeżeli ta sama pani poskarży się, że drażnią ją hałasy z drogi, to sąd też zdecyduje się zamknąć ją dla samochodów? - pyta retorycznie pani Lucyna, która także mieszka w pobliżu. - Ta szkoła istnieje od prawie 80 lat. Pani, która się tutaj wprowadziła kilka lat temu, powinna była się spodziewać, że w okolicy bawią się dzieci.

Z powodu boiska zamykanego popołudniami w urzędzie miasta od kilku dni urywają się telefony. Ludzie żądają zniesienia zakazu. Napisali nawet petycję w tej sprawie, pod którą podpisało się kilkaset osób. Trafiła na biurko burmistrza Andrzeja Kasiury. Gmina nie może jednak spełnić próśb mieszkańców, bo musi respektować decyzję sądu.

Próbowaliśmy skontaktować się wczoraj ze skarżącą się mieszkanką, ale jej nie zastaliśmy. Sędziowie także nie znaleźli czasu, by porozmawiać z dziennikarzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska