To jest absurd - uważa Bogusław Poniatowski, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - Narodowy Fundusz Zdrowia płaci nam za to, że pacjent jest u nas, a nie za wykonane u niego zabiegu.
Dyrektor tłumaczy, że np. w przypadku wykrycia guza u pacjenta i natychmiastowej jego operacji, fundusz zapłaci albo za operację albo za diagnostykę. Do takich sytuacji w szpitalu dochodzi bardzo często.
Żeby NFZ zapłacił za oba świadczenia, pacjent musi najpierw zostać zdiagnozowany, potem wypisany do domu, a później przyjęty ponownie na operację.
- A to może mieć katastrofalne skutki dla chorego - dodaje Bogusław Poniatowski. - Bardzo często nie można czekać i trzeba natychmiast operować chorego.
Na niesprawiedliwy system rozliczeń z funduszem skarżą się też inni dyrektorzy białostockich szpitali.
- Dochodzi do tego, że pacjent nie może leczyć się w jednym szpitalu - dodaje Henryk Misiewicz, szef Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Kazimierza Dłuskiego w Białymstoku. - Trzeba go wypisać i skierować do kolejnego specjalisty. Bo fundusz płaci za jednostkę chorobową, a nie kompleksowe leczenie chorego.
NFZ uważa jednak, że takie sytuacje wcale nie zdarzają się często, a poza tym istnieje możliwość indywidualnych rozliczeń.
- Pacjent musi być wyleczony - podkreśla Adam Dębski, rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia w Białymstoku. - Co do tego nie ma wątpliwości, a system rozliczeń ze szpitalami to już co innego.
Przyznaje, że szpital, który najpierw bada, a potem wykonuje zabieg u pacjenta, musi najpierw wykazać całą procedurę zabiegową. I tylko za nią dostaje pieniądze.
- To pozwala na bardziej racjonalne gospodarowanie publicznymi pieniędzmi - ocenia Adam Dębski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?