Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurd. Krwawiąca pacjentka odsyłana z miejsca na miejsce

(luk)
Bolączką szpitala jest rozmieszczenie w kilku budynkach, co powoduje, że na niektóre badania chorzy muszą udawać się w inne miejsce.
Bolączką szpitala jest rozmieszczenie w kilku budynkach, co powoduje, że na niektóre badania chorzy muszą udawać się w inne miejsce. sxc.hu
Gdybym wezwał do tej kobiety pogotowie, pewnie nie byłoby tylu problemów - mówi Jan Surażyński z Białegostoku. A tak okazało się, jak działa nasza służba zdrowia.

Pani Lidia szła akurat ulicą Fabryczną, gdy zaatakował ją nieznajomy pies. - Skoczył i mnie przewrócił - opowiada kobieta. - Padając stuknęłam się w głowę i straciłam na chwilę przytomność. Rozcięłam też sobie górną wargę.

Zdarzenie widział pan Jan. Podbiegł do zalanej krwią kobiety.

- Pewnie gdybym wezwał do tej pani karetkę, wszystko wyglądałoby inaczej - mówi. - Ale chciałem pomóc.

Postanowił zawieźć ją na pogotowie przy ul. Poleskiej. Tu jednak okazało się, że pomocy nikt udzielić nie może. - Usłyszeliśmy, że lekarze są tu dopiero od godz. 18, poza tym nie ma tu i tak pogotowia chirurgicznego - opowiada mężczyzna. - Odesłano nas do szpitala wojewódzkiego przy ul. Skłodowskiej. Gdy zjawiliśmy się na izbie przyjęć chirurgii, odesłano nas z kolei na druga stronę ulicy, do dyżurującego na SOR-ze laryngologa. Gdy doszliśmy na SOR, znowu kazali nam czekać. Kobieta mi tu ledwo żyła, lała się krew, a nas odsyłali z miejsca na miejsce i kazali czekać.

W końcu panią Lidią zajął się lekarz, zszyto jej ranę, zakładając sześć szwów. Ale to nie był koniec perypetii. Bo aby prześwietlić jej głowę, wysłano kobietę na drugą stronę ulicy. - Nie wiedziałam gdzie iść, powiedzieli, żeby poczekać na sanitariusza, to zaprowadzi - opowiada kobieta. - Ale minęło pół godziny, nikt się nie zjawił. Postanowiłam dłużej nie czekać i jechać do domu.
Najpierw pani Lidia musiała jednak zapłacić 3 zł za zaparkowany przed szpitalem samochód. Mało tego, gdy chciała w aptece wykupić przepisany na receptę lek, okazało się, że lekarka z SOR zapomniała wpisać jej nr PESEL i lek będzie sprzedany za 100-proc. odpłatnością.

Gdy po tygodniu pani Lidia zjawiła się na zdjęcie szwów, znowu musiała półtorej godziny czekać, zanim pojawił się lekarz.

- Nasz SOR przyjmuje w ciągu doby nawet 450 pacjentów - tłumaczy długie oczekiwanie na pomoc w dniu wypadku Urszula Łapińska, dyrektorka szpitala wojewódzkiego. - Załatwiamy tu bowiem także pacjentów, którzy powinni trafiać do lekarzy podstawowej opieki czy specjalistów. O tym, kto jest przyjęty w pierwszej kolejności, decyduje stan pacjenta.

Dyrektorka przyznaje, że bolączką szpitala jest rozmieszczenie w kilku budynkach, co powoduje, że na niektóre badania chorzy muszą udawać się w inne miejsce. Ale tu też pacjenta może zaprowadzić sanitariusz lub pielęgniarka, choć na taką pomoc też nieraz trzeba poczekać. Ta sytuacja zmieni się po oddaniu do użytku nowego bloku operacyjnego z działem diagnostycznym.

- Brak wpisanego PESELU na recepcie to zwykłe przeoczenie, na pewno nikt tego nie zrobił specjalnie - zaznacza dyrektorka. - A za parking odpowiada zewnętrzna firma, płacić musi każdy, bo ciężko rozróżnić, kto jedzie ze stanem zagrożenia życia.

Według przedstawicieli szpitala, oczekiwanie na zdjęcie szwów (ale nie tak długie) to efekt tego, że musiał to zrobić ten sam lekarz, który szwy kobiecie zakładał, a był akurat zajęty przy innym zabiegu.

Pani Lidia na szczęście czuje się już dobrze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny