Chodzi o mandat. Pani Katarzyna dostała go, bo jechała autobusem na gapę. Tłumaczy, że była 4 rano i nie miała gdzie kupić biletu. Nie chciała zapłacić, więc sprawa trafiła do sądu.
We wtorek dostała list z XI Wydziału Grodzkiego Sądu Rejonowego w Białymstoku. Myślała, że to w jej sprawie. Koperta zaadresowana była poprawnie. Ale w środku znalazła dokumenty zupełnie innej kobiety.
- Mieszkanki Bytomia. Nazwisko, adres, kwity - mówi pani Katarzyna. Sprawa jest bardzo podobna. Też dotyczy przejazdu bez biletu.
I się zaczęło
Pani Katarzyna od razu zadzwoniła do sądu. Chciała wyjaśnić pomyłkę. - Ale pani z sądu zbagatelizowała całą sytuację. Powiedziała, że pomyłki się zdarzają, a moje akta pewnie dostał ktoś inny - denerwuje się kobieta. - Przecież tam były moje dane. Ktoś je może wykorzystać.
Pań w sądzie nie interesowało, że pani Katarzyna dostała nie swoje dokumenty. One mają potwierdzenie z poczty, że odebrała przesyłkę. To im wystarcza.
- I zasugerowały, że mam coraz mniej czasu na reakcję na oficjalne sądowe dokumenty. A ja nie wiem nawet, o jakie dokumenty chodzi! - mówi zdumiona kobieta. - I tyle. A przecież to oni się pomylili. Dlaczego ja mam ponosić konsekwencje?
Zdenerwowała się. Ale postanowiła walczyć dalej. Wczoraj poszliśmy z nią do sądu. Nie przedstawialiśmy się, słuchaliśmy tylko, co się
dzieje.
Będziemy wyjaśniać. I tyle
Trafiliśmy do sekretariatu wydziału. Tu pani kierownik mówi: - Zaszła pomyłka. Ale nie ma żadnej pewności, że ktoś dostał pani dane. Proszę napisać do sądu, że dostała pani błędne pisma. Będziemy wyjaśniać.
I tyle. Znów to pani Katarzyna ma zająć się sprawą. Ale nie daje za wygraną. - To niech pani sprawdzi, gdzie to trafiło - domaga się. - Chcę wiedzieć. I dlaczego to ja mam do was pisać?
- Taka procedura - odpowiada kierowniczka.
A jednak się dało
Wtedy się przedstawiamy. Wyciągamy legitymacje prasowe. I wszystko się zmienia. Kobiety w sekretariacie wpadają w popłoch.
- Powinna pani się przedstawić na początku - słyszę. Panie z sekretariatu wychodzą na błyskawiczną naradę z przewodniczącą wydziału. To trwa. Ale potem pani Katarzyna jest proszona do przewodniczącej. Sama. Wychodzi uśmiechnięta.
- A jednak dało się. Sędzia przyznała mi rację. Powiedziała, że to oni rzeczywiście się pomylili i zajmą się sprawą. Przeprosiła. Obiecała, że postarają się dowiedzieć, gdzie trafiły dane - oddycha z ulgą kobieta.
- To pierwszy taki przypadek - przyznaje sędzia Wiesława Niemyńska, przewodnicząca XI Wydziału Grodzkiego Sądu Rejonowego. - Pani Katarzyna dostanie jeszcze raz dokumenty. I spróbujemy ustalić, kto otrzymał jej wezwanie. Nie mogę obiecać, że nam się uda, ale będziemy próbować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?