Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A miś dziś ludzkim mówi głosem

Janka Werpachowska
Dawno nie byłam w białostockim zoo - jeżeli to koszmarne miejsce w ogóle można tak nazwać. Kiedyś, kiedy ten twór powstawał, wymyślono dla niego nazwę Akcent ZOO
Dawno nie byłam w białostockim zoo - jeżeli to koszmarne miejsce w ogóle można tak nazwać. Kiedyś, kiedy ten twór powstawał, wymyślono dla niego nazwę Akcent ZOO
Jak długo jeszcze to coś, zwane niegdyś Akcentem ZOO, a dzisiaj niezasługujące nawet na nazwę "niby-zoo", będzie straszyć białostoczan i wprawiać w oburzone zdumienie przyjezdnych? Gdzie przepisy, gdzie jakieś legendarne normy unijne? A w końcu - gdzie zwykłe poczucie przyzwoitości?

Ostatnia niedziela. Ponuro, mokro, ale ciepło, nawet komary się pokazały. Warto wybrać się na spacer - pomyślałam. - Przecież jak, nie daj Boże, zaczną się mrozy, to żadna siła nie zmusi mnie do "ruchu na świeżym powietrzu".
Najpierw Planty, potem Zwierzyniec. Gdzieś w okolicach pomnika upamiętniającego wojnę 1920 roku zaleciało paskudnym zapaszkiem. Kozy albo dziki, bo lisy i jenoty śmierdzą z drugiej strony, tam, gdzie wybudowano eleganckie bloki przy Podleśnej.

Dawno nie byłam w białostockim zoo - jeżeli to koszmarne miejsce w ogóle można tak nazwać. Kiedyś, kiedy ten twór powstawał, wymyślono dla niego nazwę Akcent ZOO; że to niby takie ni to, ni owo; takie maleńkie, symboliczne, ale jednak zoo.

Ani atrakcja, ani edukacja

Skręciłam w alejkę prowadzącą do ogrodzonego siatką terenu. Zatrzymałam się przy rysiu - dumnym kocie z puszczy. Siedział w klatce, odwrócony tyłem do przechodzących niedzielnych spacerowiczów. Nie chciał patrzeć im w oczy. I najwyraźniej nie życzył sobie, aby oni oglądali jego twarz.

Postanowiłam odwiedzić niedźwiedzia - mrozu i zimy ani śladu, na pewno nie śpi. Z poczuciem winy minęłam woliery z okaleczonymi, smutnymi ptakami drapieżnymi. Wystawione na widok publiczny ptasie kaleki to wątpliwa okazja do pogłębienia swojej wiedzy o skrzydlatych drapieżnikach zamieszkujących nasze lasy. A dzieci, które zobaczą taki obrazek, z trudem będą mogły wyobrazić sobie jastrzębia czy puchacza, który potrafi cokolwiek upolować. Białostocki małolat, zapytany, jak wygląda któryś z tych ptaków, odpowie zapewne: - Jastrząb siedzi jak zmokła kura, ma jedno skrzydło smętnie obwisłe, a wokół niego rozkładają się resztki szczura czy może króliczka. Jak jest gorąco, to te krwawe ochłapy śmierdzą i lata nad nimi mnóstwo tłustych much.

Nie zatrzymując się więc przy wolierach poszłam zobaczyć, co porabia niedźwiedź. Zawsze mnie szczególnie wzruszał jego los. Tym razem stał po środku swojej klatki, z głową opuszczoną tak nisko, że nosem prawie dotykał betonowej posadzki. Od czasu do czasu wprawiał łeb w ruch wahadłowy, aby po trzech-czterech wahnięciach znowu zamrzeć w bezruchu, jak katatonik.

Cud przedwigilijny

Naprzeciwko stadko danieli skupiło się w zwartą gromadkę. Kilka leżało, niektóre stały w błocie po pęciny. Wszystkie smutne i osowiałe.

- Cholera, chyba zdechnę z nudów - usłyszałam. Obejrzałam się za siebie, ale nikogo w pobliżu nie było. Pewnie mi się zdawało.

- Pogadaj ze mną, bo zwariuję w tej klatce.

No, tego już za wiele! Ktoś sobie robi głupie żarty! Tylko kto? Przecież nie niedźwiedź!

- Jak to nie niedźwiedź?! A kto inny mówiłby takim basem, jak nie niedźwiedź?

- Dzisiaj gadasz ludzkim głosem? Przecież to jeszcze nie Wigilia?

- W bajki wierzysz? Gadam wtedy, kiedy mi się podoba, kiedy mam z kim pogadać. A przecież w noc wigilijną pies z kulawą nogą tu nie zajrzy. Z kim bym wtedy rozmawiał? Z lamami? Toż one cały czas mają pyski zapchane trawą lub sianem. I w ogóle słabo po polsku mówią.

- Cieszę się bardzo, że mnie zaczepiłeś, misiu. Nikt mi w to nie uwierzy, jestem tego pewna, sama sobie nie wierzę, że to się dzieje. Ale pogadajmy. Jak ci się tu żyje?

- Ot, głupie pytanie! Nie widzisz? Ty byś tak chciała? Całe życie w tej klatce. Zrobię trzy kroki w jedną stronę, trzy w drugą - i po spacerze. Ile można tak w kółko łazić.

- No tak, metraż masz rzeczywiście skromny. Ale i inni luksusów tu nie mają.

- Prawda, ale przynajmniej te wszystkie kopytne mogą trochę pobiegać, pobrykać. Chociaż, jak przez te lata im się przyglądam, to widzę, że tak tu skapcaniały, w tym waszym "niby-zoo", że nawet ruszać im się nie chce.

- Oj, chyba przesadzasz.

- Nie przesadzam. Widziałaś tu kiedy biegające po wybiegu jelenie czy daniele?Stoją w tym błocie, czasami poczochrają się o pień drzewa - i to cała ich rozrywka. Ale pewnie, że mają lepiej niż ja. Jak im się znudzi oglądanie ludzi, to mogą odejść trochę dalej. Nie muszą słuchać bez przerwy tych głupich odzywek i komentarzy.

- Misiu, czyżby na twój temat ktoś mówił coś złego? Przecież jesteś niekwestionowaną największą atrakcją tego, jak mówisz, "niby-zoo".

- Taaaak, atrakcją. Koń by się uśmiał, ale nie ja. Mnie nie jest wesoło. A to się śmieją, że mam płaskostopie. A to mają pretensje, że nie huśtam się na tej oponie, którą mi tu nie wiadomo po jakie licho zawiesili. Co to ja, małpa jestem czy niedźwiedź?!

- Niedźwiedź, gołym okiem widać.

- Jasne. A wiesz, jak ja się czuję, kiedy stanie przed klatkę taki york z kokardką na czubku łebka i zacznie mi bluzgać tym swoim piskliwym głosikiem? Korzysta, mały drań, że siedzę za kratami i nie mogę mu nic zrobić. Za co takie poniżenie? No za co?

Niedźwiedź usiadł na mokrym betonie i zaczął się kiwać: do przodu - do tyłu, do przodu - do tyłu. Brakowało tylko, żeby objął się łapami za głowę, gestem płaczek.

- Misiu, nie popadaj w taką czarną rozpacz. Tutaj przynajmniej masz jedzenia, ile tylko zechcesz. Nie musisz, jak twoja dalsza rodzina z polskich Tatr, wyciągać do turystów łapy po kanapki.

- Hmm, słyszałem i o tym. Wstyd mi za nich. Ale ja mógłbym na wolności nie dojadać, byle mieć świadomość, że żadne kraty nie dzielą mnie od świata. A w prawdziwym lesie mądry niedźwiedź nie zginie z głodu. Od czasu do czasu można coś upolować. Jak nie ma świeżego mięska, to i padliną się nie gardzi. A te wszystkie leśne jagody - pycha! Tak mówią, bo ja sam nigdy nie miałem okazji spróbować...

- Wiesz, misiu, masz swoje lata. Marzenia o wolności to już wybij sobie z głowy. Ale może masz jakieś bardziej realne życzenia?

- Chciałbym się kiedyś tak solidnie wyspać, jak moi bracia i siostry na wolności. Wiesz, że przez całe swoje życie nie przespałem ani jednej zimy? No to jak mam mieć dobry humor? I tak cud, że jeszcze nie zwariowałem w tych warunkach.

Smutna menażeria

Pożegnałam niedźwiedzia. Szybkim krokiem przeszłam wokół całego "niby-zoo" białostockiego. Minęłam przeżuwające trawę (a może przekleństwa) brudne lamy, całe w dredach zlepionych błotem. Potem osiołki z kopytami wyrośniętymi w modny, zawinięty do góry szpic. Niestety, to co ujdzie na wybiegach mody, nie sprawdza się na wybiegach dla osłów. Miękkie, błotniste podłoże sprawia, że nieścierane w naturalny sposób kopyta osiągają kształt i rozmiar uniemożliwiający osłom normalne poruszanie się. Dlatego w zagrodzie z osłami, które miały pecha trafić do naszego "niby-zoo" tylko młodzież od czasu do czasu bryknie i wykona parę szalonych susów. Jeszcze mają zdrowe kopyta.
Potem szybkim truchcikiem minęłam kilka klatek, mniejszych chyba od tych, w jakich bezduszni hodowcy zwierząt futerkowych trzymają swoje ofiary. Smród w tym rejonie "zoo" jest nie do zniesienia, a widok wyliniałych, z zaropiałymi oczami lisów i jenota (chyba?), zamkniętych w ciasnych klatkach, może powrócić jako senny koszmar.

Jak długo jeszcze to coś, zwane niegdyś Akcentem ZOO, a dzisiaj niezasługujące nawet na nazwę "niby-zoo", będzie straszyć białostoczan i wprawiać w oburzone zdumienie przyjezdnych? Gdzie przepisy, gdzie jakieś legendarne normy unijne? A w końcu - gdzie zwykłe poczucie przyzwoitości?

Takie coś jak twór w białostockim Zwierzyńcu na pewno nie przysparza chwały miastu i jego mieszkańcom. Licz siły na zamiary - chciałoby się powiedzieć. Ja też marzę, aby mieć tygrysa, niedźwiedzia, wilka i jeszcze robiącego śmieszne sztuczki delfina w oczku wodnym. Ale mam nieco więcej zdrowego rozsądku niż ci, którzy zadecydowali niegdyś o stworzeniu w Białymstoku Akcentu ZOO, czy ci, którzy nie chcą podjąć decyzji o jego likwidacji. I dlatego mam tylko kota, dwa psy i kilka karasi w oczku wodnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny